Reklama

Co ja wiem o samotności kobiet? Sama jestem kobietą, która za chwilę kończy 50 lat i rozstała się po 13 latach związku z mężczyzną – mówi Maria Rotkiel, autorka książki „Samotność kobiet”, która radzi, aby traktować samotność jako okazję do zmiany siebie i swojego życia.

Reklama

Myślisz, że kobiety czują się bardziej samotne od mężczyzn?

Nie, tylko kobiety potrafią o tym szczerze mówić. Samotność mężczyzn jest tajemnicza, przeżywają ją po cichu, bardziej się jej wstydzą i milczą na jej temat.

Co mówią kobiety, że z jakich powodów najczęściej czują się samotne?

Kiedy zostają same w swojej przytłaczającej codzienności - muszą pracować, a po pracy odebrać dzieci ze szkoły, ugotować obiad, obciąć paznokcie i pamiętać jeszcze o klasówce. Stają się maszynami wielofunkcyjnymi i arbitrami w najdrobniejszych sprawach. Drugi najczęstszy powód osamotnienia to poczucie bycia niezrozumianą w jakiejś relacji. To, że nie dogadały się z kimś, nie zostały wysłuchane, a ich uczucia zostały zranione. Myślą, że już nigdy z nikim nie będą.

A co ty wiesz o samotności?

Jestem kobietą, która za chwilę skończy 50 lat, rozstała się po 13 latach związku ze swoim partnerem i mamy dziecko, które jest jeszcze stosunkowo małe. Dużo też wiem o samotności innych kobiet. Swoją książkę napisałam tak, jakbym rozmawiała z czytelniczkami i opowiadała im moją historię i innych kobiet. Jest w niej miejsce na opowieść o trudnych emocjach, jest miejsce na lęk i złość. Każda z nas przeszła inną drogę do swojej samotności. Czasami zaczęło się to już w dzieciństwie, czasami po pojawieniu toksycznego partnera, a czasem był to hiobowy splot wydarzeń - jedna katastrofa pociągała za sobą kolejną.

Jest takie powiedzenie: „Kiedy życie daje ci cytrynę, zrób z niej lemoniadę”, a kiedy życie daje ci samotność, to co z nią zrobić?

Masz dwa wyjścia. Może się zakotwiczyć w tej samotności, czyli zamartwiać się, bić w siebie i we wszystkich dookoła. Zatrzasnąć w złości drzwi do swojego domu i siedzieć tam, jak gremlin obrażona na cały świat. Kontemplujesz wtedy swoje zranienie, przy okazji sięgając po alkohol, gry, seriale albo nałogowo scrollujesz na telefonie. To jest coś, co nazywam toksyczną samotnością. Możesz też wybrać inną drogę, czyli oswoić swoją samotność.

W jaki sposób?

Nauczyć się z nią funkcjonować, trochę jak z chorobą przewlekłą. Samotność to pewnik, ona po prostu jest nieodłącznym elementem życia. Gdy się pojawia, należy potraktować ją jako okazję, aby wycisnąć coś z tej samotności. W samotności zobacz szansę. Na spędzenie czasu ze sobą, na zadanie sobie kilku ważnych pytań, czego chcesz, co zmienić. Może nawet odkryjesz, że to nie boli aż tak bardzo, że całkiem dobrze ci samej ze sobą. Skoro przeżyłaś trzęsienie ziemi, to na zgliszczach tego spróbuj zbudować coś nowego, może nawet lepszego.

A gdy naprawdę bardzo mnie boli, gdy siedzę, jak ten gremlin w domu, a drugi ten wewnętrzny szepcze mi do ucha: „Moje życie jest bez sensu”?

Neuropsychologia udowodniła, że nasz mózg nie odróżnia myśli od rzeczywistości. Jest bardzo prawdopodobnie, że to co monologizuję w głowie, wydarzy się w rzeczywistości. Dlatego od dawna mówi się o samospełniających się przepowiedniach, afirmacjach i wizualizacjach. Wiedząc o tym warto zamienić kierunek myślenia z „moje życie jest bez sensu” na „moje życie jest ciekawe, pełne niespodzianek, wiem tak dużo, że teraz ułożę sobie to życie inaczej”.

A gdy gremlin szepcze: „Nic mi nigdy nie wychodzi”?

Życie dało mi wiele trudnych lekcji, a ja będę dalej próbowała, aż poczuję, że jestem na właściwej drodze.

Jaka ja jestem głupia, jak mogłam to zrobić?!

Nie wiedziałam, co się wydarzy, a skoro się wydarzyło to postaram się skorzystać z tej okazji i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Wywiad z Marią Rotkiel
Materiały Prasowe

Idąc tym tropem od teraz zamiast narzekać: „jestem taka samotna” powinnam mówić: „ co za szczęście, że los zesłał mi samotność”?

Kiedyś nie wiedziałam co stoi za tym hasłem: „poczuj się dobrze sama ze sobą”, ale dzisiaj rozumiem to jako drogowskaz, aby zająć się sobą, zatroszczyć o siebie, spędzić więcej czasu ze sobą. To może być zatroszczenie się o zdrowie – od teraz odżywiam się inaczej, prowadzę bardziej zdrowy styl życia. Może być to zatroszczenie się o swoje otoczenie – urządzam sobie ślicznie mieszkanko w ramach swojego budżetu, najwyżej sama sobie pomaluję ścianę, przygarnę kota ze schroniska albo zrobię ogródek na balkonie. Zaczynasz robić dla siebie dużo fajnych i prostych rzeczy - idziesz do ciuchlandu i kupujesz ciuchy, które ci się podobają, robisz sobie dobrą kolację, kupujesz świeże kwiaty, które stawiasz w wazonie na stole. Postawienie kwiatów na stole jest pierwszym kroczkiem do tego, aby wpuścić do swojego życia – życie. Te z pozoru trywialne rzeczy, budują rzeczywistość, podobnie jak nasze myśli.

Pochwalasz drobiazgi, czyli ziarnko do ziarnka...?

Absolutnie, to jest moja filozofia życia – drobniutkie rzeczy. Dlatego samotność jest ważna, bo pozwala nam zrozumieć, że mamy na coś wpływ. Można grać w „totka”, ale wygrana raczej się nie wydarzy, za to szybciej wydarzą się kwiaty w wazonie czy pomalowanie ściany na różowo. Zaczynasz zbierać te wazony - wazon do wazonu i robi się z tego już duży zasób, z którego potem możesz czerpać, aby zrobić rzeczy naprawdę wielkie. Można porównać to też do tankowania paliwa, tak że po kilku miesiącach nagle masz pełen bak, wciskasz pedał gazu i tyle Cię widzieli w twoim starym życiu.

Czy zauważyłaś, że coraz więcej osób wybiera „kokonizm”, czyli świadomą rezygnację z życia towarzyskiego, aby czerpać wręcz przyjemności z bycia samemu w swojej bezpiecznej, domowej przestrzeni?

Tak, słyszę o tym od kobiet. Ich „kokonizm” jest wynikiem przeciążenia, przestymulowania, przebodżcowania, przepracowania, przekraczania ich granic. Tutaj samotność traktowana jest w kategoriach luksusu – mogę sobie pozwolić na nią, a nawet powinnam, bo przynosi mi ukojenie i służy odzyskaniu równowagi. Zamiast biec po pracy na kolejne spotkanie, „kokoniary” wolą upiec sobie ciasteczka i spędzić wieczór w domu z książką. Mimo że relacji z ludźmi mamy coraz więcej, bo jesteśmy stale obecni w social mediach, to relacje te często są powierzchowne, płytkie, nie powodują, że czujemy się mniej samotni.

Chcesz powiedzieć, że „serduszka” nie przynoszą ulgi samotności?

Reklama

To chwilowy strzał dopaminy dla mózgu, który utwierdza nas w przekonaniu, że kiedy pokażemy idealną wersję siebie to dostaniemy uwagę. Czasami poczucie osamotnienia wynika z tego, że wydaje nam się, że nikogo nie obchodzimy, a uzależniając się od „serduszek” podsycamy tylko ten lęki. Robimy się wtedy z zewnątrz sterowni, wymagając od innych, aby zapełniali nasze deficyty, a oni nie są w stanie tego zrobić, choćby nie wiem, jak się starali. Dlatego pozwólmy sobie na to, aby pobyć ze sobą i czerpać z tego pożytek. Ci, którzy potrafią sobie wazony z kwiatami stawiać na stole, mają w sobie to, co w dzisiejszych czasach jest atrakcyjne dla innych – spokój, akceptację, odporność na błędy i przeciwności losu. Do takich ludzi lgną inni ludzie, więc samotność im już nie grozi.

Reklama
Reklama
Reklama