Bo nie ma nic tak gorzkiego albo tak słodkiego jak prawda”, pisał Isaac Bashevis Singer  w „Opowieści o Królu Pól”. O niego m.in. pytam Urszulę Rybicką, publicystkę, tłumaczkę i założycielkę Żydoteki. Stamtąd czerpię wiedzę na temat literatury żydowskiej, która w Polsce, mam wrażenie, wciąż nie jest wystarczająco popularna. Dlaczego?

W moim domu literatura żydowska była obecna od zawsze. Amosa Oza podsunęła mi jeszcze w dzieciństwie mama. Tata streszczał mi przez telefon „Zaczarowanego krawca i inne humoreski” Szolema Alejchema. Potem sama już czytałam autorów o żydowskich korzeniach: Paula Celana, Waltera Benjamina, Franza Kafkę. A Ty od kogo radziłabyś zacząć?
URSZULA RYBICKA:
Trudno o lepszych nauczycieli niż Kafka czy Celan, choć są wymagający. Z autorów izraelskich zawsze polecam klasyków – Amosa Oza i Dawida Grosmana, wyśmienite powieści piszą Zeruya Shalev czy Eshkol Nevo. Wart odnotowania jest Sayed Kashua, jeden z niewielu Palestyńczyków tworzących po hebrajsku.

Zauważ, że wśród moich pierwszych kontaktów z tą literaturą nie ma żadnych kobiet. Betty Friedan czy Gertrude Stein poznałam w okolicznościach związanych z feminizmem lub historią sztuki.
Brak lub mała reprezentacja kobiet jest typowa dla każdej kultury zdominowanej przez mężczyzn. Dobrze, że mamy dziś świadomość tego, jak ważne w patriarchalnym świecie są głosy artystek takich jak poetka Zuzanna Ginczanka czy nowelistka Ester Singer Kreitman – starsza siostra pisarzy Isaaca i Israela Singerów. Poruszającą lekturą z czasów wojny są także dzienniki Anne Frank i Reni Spiegel.

A co z pisarkami współczesnymi?
Odważne głosy Dorit Rabinyan, Ayelet Gundar-Goshen i Sary Shilo są niezwykle celne, a ich opisy Izraela pokazują, jak skomplikowany i wielowarstwowy jest dziś żydowski świat.

Który z tych autorów zrobił na Tobie szczególne wrażenie?
Momentem przełomowym była dla mnie lektura opowiadania Etgara Kereta „Rury”, które chwyciło mnie za serce. Postanowiłam dowiedzieć się wszystkiego o tym pisarzu, pomyślałam też, że skoro tak dobrze pisze, to kto wie, może w tym Izraelu jest więcej takich jak on?

O tym wszystkim opowiadasz na profilu Żydoteki.
Profil powstał kilka lat temu – już od jakiegoś czasu recenzowałam żydowską literaturę, dlatego postanowiłam robić zdjęcia okładkom, by publikować je na Instagramie i Facebooku. Szybko się okazało, że wiele osób interesuje ta kultura, więc rozwinęłam profil tak, żeby były to też opowieści o książkach. Ostatecznie Żydoteka stała się tym, czego sama kiedyś szukałam – miejscem, gdzie można znaleźć nie tylko informacje o nowościach, ale też poznać klasykę i najważniejszych pisarzy, kulisy żydowskiego świata literackiego czy wciąż nie do końca odkrytą współczesną literaturę Izraela. Pokazuję życie, które odrodziło się po Zagładzie i ma swoją kontynuację. Jest to już kultura odmienna od tego, co znamy choćby z opowiadań Singera, ale wciąż czerpie z historycznego dorobku.

Na czym skupiają się obecnie izraelscy pisarze?
Głównie na życiu codziennym na Bliskim Wschodzie, poruszają temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego czy militaryzacji kraju. Wątek Zagłady podejmują wtedy, gdy ten horror bezpośrednio dotknął ich przodków. Intrygującą książką, która zdaje się redefiniować nasze postrzeganie pamięci historycznej, jest powieść Yishaia Sarida „Potwór pamięci”. Pokazuje, że być może nauczanie o Zagładzie ma braki. Autor zadaje pytania, czy o historii lepiej opowiadać z perspektywy oprawcy, czy ofiary.

Czy literatura żydowska poradziła sobie z Holocaustem? Bo na przykład w twórczości hiszpańskich pisarzy nadal są silne nawiązania do terroru frankistowskiego, o czym piszą Jaume Cabré i Manuel Rivas.
Tu jest podobnie. Zagłada nie została jeszcze przepracowana ani w świadomości społecznej, ani w literaturze. W książkach izraelskich pisarzy te wątki nie pojawiają się tak często, jak mogłoby się wydawać. Mierzenie się z historią wojenną to specyfika utworów powstających w Europie.

Jakie jeszcze książki Cię ukształtowały?
Poza tymi autorstwa Kereta bezgraniczne pokochałam „Księgę gramatyki intymnej” Dawida Grosmana i „Wśród swoich” Amosa Oza. Później duże wrażenie zrobiły na mnie te mniej oczywiste lektury, jak komiksy Rutu Modan czy mikroopowiadania Alexa Epsteina. Patrząc na nie z perspektywy czasu, widzę, że te książki kształtowały nie tylko moje myślenie o świecie żydowskim, ale też o świecie w ogóle. To uniwersalne historie o zagubionym człowieku, który próbuje znaleźć dla siebie najlepsze miejsce.

To dlatego, ze względu na jej uniwersalizm, warto czytać literaturę żydowską?
Warto ją czytać, by poznać drugiego człowieka, którego być może nie mielibyśmy okazji spotkać w codziennym życiu. To dobry punkt wyjścia do walki z uprzedzeniami lub ze stereotypami. Lekcja empatii i zrozumienia. Literatura żydowska to też wątki dotyczące tradycyjnego życia religijnego, rytuałów, świąt. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Świetną rozrywką są izraelskie kryminały lub powieści graficzne wspomnianej Modan. Warto pamiętać, że literatura Żydów to istotna część polskiej literatury, np. utwory Juliana Tuwima towarzyszą nam od najmłodszych lat.

Dlaczego w takim razie Isaac Bashevis Singer, laureat literackiego Nobla, nie jest zaliczany do grona polskich noblistów, choć wyjechał z kraju dopiero, gdy miał 33 lata?
Mówi się, że ojczyzną pisarza jest język. Dlatego potrafię zrozumieć to, że Singer nie jest zaliczany do grona polskich noblistów, bo de facto nie tworzył literatury polskiej. Jednak jego przypadek to bardziej złożona kwestia – pokazuje, na ile jesteśmy otwarci na wpływy odmienne od naszego tradycyjnego, narodowo-katolickiego rozumienia świata. Myślę też, że dla wielu Polaków, szczególnie ze starszego pokolenia, kultura Żydów może być pewnego rodzaju wyrzutem sumienia lub niezagojoną raną. Dla niektórych to wciąż trudny temat, którego łatwiej unikać. Za to młodzi są często zafascynowani tym nieznanym „rajem utraconym”, amputowaną częścią polskiej kultury.

Wymazanie polskiej inteligencji pochodzenia żydowskiego z naszej świadomości to pokłosie wojny, powojnia i Marca ’68. Dlaczego tak ważne jest przywrócenie ich pamięci?
Celem dwóch totalitaryzmów było całkowite usunięcie Żydów i nie dotyczyło to tylko świata kultury czy życia społecznego. Ci, których nie zamordowano, zostali zmuszeni do opuszczenia kraju po wojnie. Pamięć o przeszłości jest ważna z punktu widzenia naszej przyszłości. Czy będziemy mądrzejsi od poprzednich pokoleń? To szczególnie paląca kwestia, gdy jesteśmy świadkami odradzających się ruchów neofaszystowskich w wielu europejskich krajach.

Zdarza się, że tematy, które podejmujesz w Żydotece, wzbudzają skrajne emocje, że walczysz z hejtem?
Rzadko, ale ataki się zdarzają, szczególnie w momentach kryzysowych, jak w czasie ostatniego nasilenia konfliktu izraelsko-palestyńskiego. W takich chwilach rośnie przyzwolenie na jawnie antysemickie wypowiedzi, więc ludzie dają upust agresji.

W Polsce filosemityzm miesza się z antysemityzmem.
Uważam, że im większy kontakt będziemy mieli z wartościowymi lekturami czy filmami, tym odporniejsi będziemy na manipulacje i fake newsy. Nauczymy się odróżniać prawdę od antysemickiego żargonu, a tym samym zyskamy narzędzia, by z nim walczyć.

Jakim, ważnym dla Ciebie cytatem, podsumowałabyś tę rozmowę?
Słowami Etgara Kereta w tłumaczeniu Agnieszki Maciejowskiej, ponieważ doskonale oddają ducha współczesnych czasów: „Znasz to uczucie, że jesteś w jakimś miejscu i pytasz sam siebie, co tu robisz? Ze mną jest tak cały czas, skręca mnie, żeby sobie pójść. Z każdego miejsca, w którym jestem, do innego. To nie ma końca”.

*Wywiad ukazał się pierwotnie w sierpniowym wydaniu magazynu ELLE.