Jest najbogatszym Europejczykiem i trzecim najbogatszym człowiekiem świata (choć był taki czas, że zajmował zaszczytne drugie miejsce w tym rankingu). Jeszcze do niedawna jego majątek szacowany był na 110 miliardów dolarów. Do niedawna, bo w drugim kwartale tego roku Arnault stracił, bagatela, 30 miliardów dolarów. To najwięcej ze wszystkich światowych miliarderów notowanych na liście Forbesa. Rzecz jasna, wszystko przez pandemię koronawirusa, która ekonomicznie najmocniej uderzyła w rynek wyrobów luksusowych. A koncern LVMH, którego Francuz jest właścicielem, właśnie z produkcji tych wyrobów słynie. W jego skład wchodzi aż siedemdziesiąt luksusowych marek w tym tak znane jak Dior, Givenchy, Louis Vuitton, Kenzo, Fendi czy Donna Karan a w zeszłym roku do tego portfolio dołączył słynny biżuteryjny brand Tiffany, który Arnault kupił za ponad 16 miliardów dolarów. Ale pomimo kryzysu biznesman nie wahał się pomagać w czasie walki z epidemią. W czasie przymusowego lockdownu fabryki LVMH na co dzień wytwarzające perfumy (m. in. dla Givenchy) przekwalifikowano na manufaktury produkujące środki odkażające, co więcej sprowadził on z Chin aż 40 milionów masek chirurgicznych przeznaczonych dla francuskiej służby zdrowia. Kim w takim razie jest człowiek, który trzęsie światowym sektorem dóbr luksusowych? I jak do tego doszedł?

Większość dnia pan prezes spędza w swoim biurze na Avenue Montaigne w Paryżu. Dzień zaczyna od niskokalorycznego śniadania np. jajek i brzoskwiniowego jogurtu. Parę lat temu postanowił schudnąć i od tamtej pory trzyma się diety. Choć w tym roku skończył 71 lat nadal jest w formie i regularnie gra w tenisa. Czasem ze swoją żoną, pianistką Helene Mercier, z którą ożenił się w 1991 r. Było to jego drugie małżeństwo, wcześniej przez 17 lat związany był z francuską arystokratką Anne Dewavrin, z którą ma córkę Delphine i syna Antoine’a. Dziś oboje pracują w LVMH na wysokich stanowiskach, Delphine jako dyrektor i wice prezydent Louis Vuitton a Antoine jako dyrektor generalny włoskiej marki Berluti. Pan prezes to zapalony bywalec pokazów mody należących do niego marek, na które zawsze przychodzi w towarzystwie żony. Francuzka ubiera się elegancko, ale klasycznie i już na pierwszy rzut oka widać, że ma do mody dystans. Mimo to Arnault często pyta ją o zdanie na temat kolekcji.

Jak mówił kiedyś Marc Jacobs, ex dyrektor kreatywny Louis Vuitton: „Czasem wybór torebki do kolekcji to jego decyzja a czasem jego żony”.

Ze związku z Helene ma dwóch dwudziestokilkuletnich synów także związanych z firmą rodziców. Starszy, Alexandre, jest CEO walizkowego brandu Rimowa a młodszy, Frederic, zajmuje adekwatne stanowisko w luksusowym, szwajcarskim, brandzie zegarkowym Tag Heuer.

Z siedziby LVMH niedaleko jest do flagowych butików Givenchy, Fendi, Louis Vuitton i Diora. Podobno pan prezes każdy z nich odwiedza codziennie rano, nawet w soboty. Po prostu Arnault lubi mieć wszystko pod kontrolą. Jak mówi jego zona:

„To perfekcjonista i pedant. Jeśli obraz wisi o kilka centymetrów za nisko, będzie zwracał uwagę nawet dziesięć razy. Ale przynajmniej w domu nie mówimy o pracy. Rozmawiamy o sztuce, muzyce, wystroju wnętrz”.

Sztuka współczesna to jego pasja, Arnault przyjaźni się z wieloma artystami jak Jeff Koons czy Takashi Murakami. W jego XIX wiecznej paryskiej rezydencji wiszą prace Picassa, Basquiata, Hirsta i Warhola. Stać go na praktycznie każde światowe dzieło sztuki. O takim majątku marzył od dziecka. Od najmłodszych lat był twardy, nieustępliwy, chorobliwie ambitny. Ukończył politechnikę w Paryżu a po studiach zatrudnił się w przedsiębiorstwie budowlanym ojca. I być może nigdy nie zająłby się modą gdyby nie pewien epizod. 

Gdy w 1970 r. odwiedził Nowy Jork, zapytał taksówkarza, czy wie, jak nazywa się francuski prezydent. Ten odpowiedział, że nie ma pojęcia, ale wie, kim był Christian Dior. To wówczas Arnault uświadomił sobie, że najbardziej znanym i cennym towarem ekspertowym Francji jest moda. Czternaście lat później wykupił będącą na skraju bankructwa francuską firmę tekstylną Boussac, do której należał Dior. Inwestycję tę częściowo sfinansował z pieniędzy ojca a częściowo z pożyczek. Kolejnym punktem jego planu było przejęcie koncernu LVMH, do którego należał francuski dom mody Louis Vuitton i firma produkująca szampana Moet & Chandon. Kupił jedynie część udziałów m w firmie, ale potem, na drodze sądowej, doprowadził do zwolnienia szefów firmy, przejmując także ich udziały. To posunięcie sprawiło, że znalazł się na czołówkach wszystkich ekonomicznych gazet. Francja dawno nie widziała tak agresywnego biznesmena, w dodatku działającego w dotychczas „uśpionym” przemyśle mody. Do LVMH Arnault wprowadził nowoczesne praktyki, dotychczas nie stosowane we francuskich domach mody przechodzących z pokolenia na pokolenie. Na miejsce zwolnionych prezesów zatrudnił doświadczonych biznesmenów. „Reprezentowałem nowy styl zarządzania - amerykańskie podejście”, wspomina te czasy prezes. Był koniec lat 80. i początek największej rewolucji w dziejach branży tekstylnej. 


„Mój ojciec ma wiele talentów, ale największy do marketingu”, mówi Antoine. Arnault znalazł sposób na sukces domu mody: zatrudnić projektanta, który przyciąga uwagę mediów, dogłębnie zbadać archiwalne projekty marki, aby następnie je uwspółcześnić, oraz inwestować w kampanie reklamowe. Taką zasadę najpierw wprowadził w domu mody Dior, gdzie na stanowisko dyrektora kreatywnego zatrudnił ekscentrycznego Johna Galliano. Rządy Brytyjczyka w marce zaowocowały, w ciągu zaledwie kilku sezonów, trzykrotnym zwiększeniem zysków. Kolejną rewolucję przeprowadził w domu mody Louis Vuitton, gdzie na stanowisko dyrektora kreatywnego wprowadził Marca Jacobsa. Vuitton sprzedawał wówczas wówczas drogie, ale nieco staromodne wyroby skórzane. Tymczasem Jacobs zaprosił do współpracy artystę Takashiego Murakamiego, aby przekształcił charakterystyczne logo LV, a następnie nadrukował je na torebkach. Kolekcja ta momentalnie podbiła świat od Tokio po Los Angeles. W dodatku w bardzo umiejętny sposób podsycano w klientach chęć posiadania akcesoriów Vuittona. Oprócz głównej linii co sezon do sklepów trafiała nowa seria torebek jedynie w kilkudziesięciu egzemplarzach. I choć kosztowały kilkanaście tysięcy dolarów, lista oczekujący nie miała końca. Jak mówił: „Celem wyprodukowania takiej torby nie jest zysk, lecz stworzenie pożądania. Pożądania rzeczy, której nie potrzebujesz. Tak naprawdę masz małe szanse, aby zdobyć torebkę z limitowanej edycji. Ale mamy nadzieję, że wówczas pójdziesz do sklepu i kupisz tańszy model”.

Arnault jest z jednej strony chłodnym, kalkulującym biznesmenem, z drugiej - rozumie artystów. Być może dlatego, że od dziecka gra na pianinie.

„Projektant to artysta a nie inżynier. Jeśli kochasz sztukę, artystów, to akceptujesz ich sposób myślenia, który zazwyczaj jest nieprzewidywalny i irracjonalny, i zaczynasz ich rozumieć. Ale musisz konfrontować ich wizje z rzeczywistością”, tłumaczy i dodaje: „Czasem się spóźniają, ale musisz to zaakceptować, jeśli chcesz z nimi pracować”.

Gdy Arnault stawia na projektanta, niezależnie czy jest już gwiazdą czy debiutantem, daje mu wolną rękę. „Kontroluje ich, ale nigdy nie mówi im: zrób to!, nie rób tego!”, mówi o nim Anna Wintour. Na początku lat 90., gdy zaczynał budować swoje imperium z wielu projektantów uczynił gwiazdy. Wystarczy wspomnieć Alexandra McQueena, którego obsadził na stanowisku dyrektora kreatywnego Givenchy, Michaela Korsa, któremu powierzył wówczas Celine, Christiana Lacroixa, który przejął stery w Pucci czy wspominanych Galliano i Jacobsa. Obecnie już nikt z nich nie pracuje ani w wyżej wymienionych domach mody ani w koncernie LVMH. Dziś pan prezes ma nową armię projektantów, wśród których najważniejsi to projektująca dla Diora, Maria Grazia Chiuri, tworzący dla Louis Vuitton Nicolas Ghesquiere oraz ich odpowiednicy odpowiedzialni za kolekcje męskie - Kim Jones w Dior Homme i Virgil Abloh u Vuitton. Różnią się oni do swoich poprzedników. Są od nich znacznie mniej ekscentryczni, rzadko lądują na pierwszych stronach gazet i nie wywołują tylu skandali. Za to są pracoholikami, którzy tworzą po kilka kolekcji rocznie. Moda w ich wykonaniu jest znacznie bardziej pragmatyczna i streetwearowa, dopasowana do ducha nowych czasów. Ostatnim nabytkiem pana prezesa jest awangardowy projektant Mathew Williams, który właśnie przejął stery w domu mody Givenchy. Czy on i cała gwardia Arnault pomogą mu przetrwać kryzys? To okaże się najwcześniej za kilka sezonów.