Tekst: Agnieszka Fiedorowicz

Zarezerwowałaś już? – 10-letnia córka Julii, warszawskiej psychiatry, skacze z niecierpliwością wokół mamy, by usłyszeć: „Lecimy na Cypr”. Dziewczynka wydaje z siebie pisk radości i biegnie pakować maskę i fajkę do snorkelingu. Cztery lata temu w Boże Narodzenie nauczyła się nurkować w Morzu Czerwonym. 23 grudnia – gdy większość Polaków w apogeum przedświątecznego szału będzie tłoczyć się w sklepach, kupując na ostatnią chwilę prezenty i bakalie do sernika, a potem taszczyć siaty w rozmokłej brei, nieprzypominającej „śnieżnego Bożego Narodzenia” – Julia z mężem i córką będą próbować kuskusu z cynamonem i marchewką oraz wkładać pianki do nurkowania. – Święta zawsze kojarzyły mi się zwypoczynkiem, a nie ze stresem – tłumaczy Julia. Jako dziecko jeździła z rodzicami do pensjonatu cami do pensjonatu, a odkąd jest mężatką, co roku bierze przedłużony grudniowy urlop i wybiera się z mężem i córką tam, gdzie jest ciepło – byli już m.in. w Egipcie, Turcji, na Kubie i w Tajlandii.

WIGILIJNI DEZERTERZY ŁAMIĄ TABU

– Kilka razy uczestniczyłam w tradycyjnych świętach i zapamiętałam z nich nastrój napięcia i wyczerpania. Kłótnie przy stole o to, kto, co i ile zrobił. Dzielenie się opłatkiem z wymuszonym uśmiechem i komentarzami: „Nie wiem, czy ja w ogóle mogę do ciebie podejść?”. Postanowiłam, że nie będę robić tego sobie ani najbliższym – wyjaśnia Julia. Z rodziną: babcią, mamą, siostrą i siostrzeńcami spotyka się w mikołajki. – Zapraszam wszystkich do siebie na kolację, składamy sobie życzenia, dajemy prezenty, ale zamiast karpia i kutii serwuję to, co każdy lubi: jest ulubiona pasta mamy,
schabowy i sushi. Teściowa? Zaprosiłam ją dwukrotnie, ale oświadczyła, że w takich „fanaberiach jak świętowanie świąt poza świętami” udziału brać nie będzie. Trudno. Szkoda, że dla niej to tylko sztywna data w kalendarzu. Dla mnie to przede wszystkim czas bycia z bliskimi, dzielenia się z nimi miłością. Nie muszę tego robić, wydłubując ości z karpia – zwłaszcza że go nie lubię ani nie jem, bo jestem wegetarianką.

Czasem słyszymy od znajomych: „Jak możecie odbierać dziecku święta? Musi poznać tradycję!”. Musi? Chcemy, żeby naszej córce święta nie kojarzyły się z nerwówką, z pokrzykiwaniem: „Musisz posprzątać!”, z widokiem zmęczonych rodziców oraz frustracją, którą muszą rozładować kłótnią o krzywo powieszone lampki na choince – wylicza. Jak podkreśla, nie jest jedyna: hotele w okresie świąteczno-noworocznym pękają w szwach. – Spotykamy ludzi z różnych zakątków świata: od Niemców, przez Skandynawów, po Amerykanów. Razem świętujemy, podśmiewując się z kelnera w czapce mikołaja i palmy przyprószonej sztucznym śniegiem. „Dezerterów” takich jak Julia przybywa, choć nie lawinowo. Biura podróży z roku na rok obserwują wzrost takich wyjazdów nawet o 20 proc., ale „omijający święta” to wciąż mniej niż 1 proc. społeczeństwa. Według badań CBOS-u aż 73 proc. z nas Wigilię spędza w domu w otoczeniu najbliższej rodziny. Niemal wszyscy dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia przy świątecznym stole i spożywamy
wigilijne potrawy. 94 proc. ubiera choinkę, 80 – śpiewa kolędy, a 70 uczestniczy w pasterce. – Wyjazd w Boże Narodzenie wciąż jest traktowany jako złamanie społecznego tabu – wyjaśnia dr Michał Lutostański, socjolog z Uniwersytetu SWPS. – Ten moment nierozerwalnie kojarzy się z czasem spędzanym z rodziną, ale coraz więcej z nas głośno mówi, że nie zawsze jest źródłem radości, ale stresu i presji.