MAŁE DZIECKO, MAŁY KŁOPOT

JOANNA Obydwie moje ciąże były zagrożone. Musiałam leżeć. O ile w czasie pierwszej nie był to wielki kłopot, o tyle w czasie drugiej byłam już szefową działu dermatologii estetycznej w firmie Optopol, sprowadzałam do polski lasery, jeździłam po świecie w poszukiwaniu nowinek, a potem po Polsce, żeby te nowinki sprzedać. Kiedy okazało się, że nie mogę się ruszać z kanapy, biuro przyjeżdżało do mnie. Pracownicy na narady, zagraniczni kontrahenci podpisywać umowy, prowadzić negocjacje. Potem przez kilka miesięcy byłam albo z dzieckiem w pracy, albo praca była u mnie w domu. Wydawało mi się, że najlepiej zrobię wszystko sama, dopóki nie znalazłam wyjątkowej niani. Niania nie jest od tego, żeby kochać moje dzieci, od tego jestem ja. Pomaga mi jednak bardzo, gdy tego potrzebuję. Gdy dzieci chorują, przenoszę biuro do domu. Jasiek czasami mówi, że dzisiaj mama go zawozi i odbiera z przedszkola. I tak ma być. Mały gest, drobiazg, a dziecko jest najszczęśliwsze na świecie. Antek często dzwoni w ciągu dnia. Zapytać o coś, pogadać. Mam na to czas, nawet w pracy. Antek przychodzi też porozmawiać o swoich problemach. Na to też zawsze mam czas, nie ma nic ważniejszego.

IWONA Za każdym razem wracałam do pracy po siedmiu miesiącach, ale za to chciałam karmić swoje dzieci tak długo, jak długo będą tego potrzebować. Za każdym razem trwało to ponad dwa lata. Bardziej niż wartość odżywcza mleka liczy się bliskość. Doszłam też do wniosku, że skoro tak mało mam dla nich czasu, to jeśli chcą ze mną spać i się przytulać, niech śpią. Miałam w nosie to, co mówią na ten temat mądre podręczniki. Dzieci miały chyba z pięć lat, kiedy przestały. I nic strasznego się im nie stało.

KAROLINA Z Nelką pracowałam w biurze, aż skończyła sześć miesięcy. Miałam w gabinecie łóżeczko i specjalna kartkę, którą wywieszałam na drzwi, kiedy karmiłam. Kiedy zaczęła raczkować i potrzebować więcej uwagi, zajmowała się nią w domu moja młodsza siostra. Prawie trzyletnią przerwę w pracy miałam, kiedy urodził się Bruno. Z dwójką maluchów, remontem domu, przeprowadzką trudno jest znaleźć wystarczająco silną motywację do pracy.

BEATA Wracałam do pracy po sześciu miesiącach i nie było to dla mnie trudne, bo dziećmi zajęły się babcia i niania. Nie byłam fanką siedzenia w domu w czasie urlopu macierzyńskiego. Byłam zachłyśnięta pracą. A przy dziecku zachodzi ogromna zmiana, tempo spada, człowiek o 13 jeszcze jest w piżamie. Gdybym teraz zdecydowała się na dziecko, przerwa w pracy trwałaby dłużej. Dziś mam więcej dystansu do tego, co robię. Zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko praca.