NIEKOŃCZĄCE SIĘ POCZUCIE WINY

Z raportu: Matka pracująca czuje się winna, że zostawia wychowanie malucha komuś innemu, że nie uczestniczy w wielu ważnych chwilach z życia swojego dziecka; matka niepracująca czuje, że siedząc w domu, ,,nie rozwija się”, wpada w rutynę, staje się nudna itd. Kobiety obu z tych grup zmagają się z poczuciem winy i chciałyby, by ich macierzyństwo wyglądało inaczej.

JOANNA Czy pracujemy, czy nie, każdą z nas dopadną wyrzuty sumienia. Czuję się kiepsko, kiedy nie zdążę na wieczorne czytanie, a czasem to się zdarza. Ale wtedy staram się zorganizować chłopcom coś ekstra. Np. następnego dnia odbiorę ich z przedszkola i ze szkoły, zabierzemy bandę ich przyjaciół do domu albo pójdziemy do kina. Czasem wystarczy godzina poświęcona tylko im. Zawsze wychodziłam z założenia, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci, a ja jestem szczęśliwa, kiedy pracuję. Moja praca to moja pasja, więc kiedy tam idę, czuję się świetnie. Być może coś mnie omija, nie jesteśmy ciągle razem, ale one czerpią siłę również z tego, że ja jestem w dobrej formie. Macierzyństwo nie polega przecież na tym, że się z dziećmi cały czas siedzi w domu. Tylko na tym, co im dajemy, -kiedy z nimi jesteśmy. Chodzi o efektywność tego czasu.

BEATA Kiedy dzieci miały kilka lat, około 40 proc. czasu spędzałam w delegacjach. Wiem, bo liczyłam. To było trudne. Musiałam całkowicie polegać na osobach trzecich. Któregoś dnia córka powiedziała mi: „Mamusiu, ja bym chciała, żebyś ty była jak inne mamusie. Żebyś mnie odbierała z przedszkola”. Popłakałam się. Oczywiście nie przy niej. A następnego dnia wzięłam dzień urlopu i poszłam po Asię do przedszkola. Ona do dziś pamięta takie dni. „Przychodziłaś w szpileczkach i ja byłam taka zadowolona i dumna, że mnie odbierasz”. To było takie małe święto, zawsze gdzieś sobie wtedy szłyśmy, na lody albo do zakazanego McDonalda”.

IWONA Aby zajmować się czymś swoim, czy to karierą, czy czymkolwiek innym, i godzić to z byciem matką, kobiety często najpierw muszą uporać się z perfekcjonizmem. Chcemy być doskonałe zarówno w pracy, jak i w domu. A tak się nie da. I pojawia się poczucie winy. Nie jestem mamą, która się udziela w komitetach rodzicielskich, nie angażuję się w życie szkoły, nie mam na to czasu. Dla mnie to był problem, wydawało mi się, że moje dziecko będzie z tego powodu cierpieć. Dużo pracuję, udzielam się charytatywnie, potrzeba rozwoju jest podstawową potrzebą mojego życia. Jeśli jej nie zrealizuję, nie ma szans, żebym czuła się szczęśliwa. Ale jeśli mi się uda, to będzie dla mnie paliwem do tego, żeby mieć więcej energii i dla siebie, i dla dzieci. Matka musi czuć się spełniona. Kobiety spełniają się w rozmaity sposób. Ja lubię służyć ludziom – radą, pomocą. Ale służenie wyłącznie dzieciom mi nie wystarczy. Dziewczyny dawały mi znać, że mają mnie za mało. Ale wytłumaczyłam sobie, że to, co zrobię w ciągu 10 czy 15 lat, ma dużą wartość i lepiej, żebym to zrobiła, niż nie zrobiła. Zadałam sobie też pytanie – czy chcę przestać pracować? Czy wtedy będę czuła się szczęśliwa? Nie. Czy to będzie dobre dla moich dzieci? Nie. Więc lepiej, żebym pracowała i dała sobie spokój z tym poczuciem winy i już.