W epoce walca nosiłyśmy krynoliny, w czasach disco błyszczące sukienki z poduszkami na ramionach niczym Bianca Jagger w Studiu 54, era hip-hopu przyniosła bluzy z kapturem, złote łańcuchy i kolorowe boomboksy, a wraz z rozkwitem popu zapragnęłyśmy lateksowych mini i krótkich topów, jakie nosiły Spice Girls i Britney Spears. Moda i ­taniec są z sobą splecione w odwiecznym uścisku, a projektanci wciąż zakochują się w innych stylach i brzmieniach. W tym sezonie nie zamierzają jednak brać lekcji tańca klasycznego, nie interesuje ich rap i odchodzą od klimatów gorączki ­sobotniej nocy. Nawet powrót na scenę Spicetek nie robi na nich wrażenia. To wszystko już było jesienią. Wiosna jest bardziej wysublimowana, delikatna i prawie... naga. Na scenę wracają balet i taniec współczesny. A to jest świetnym pretekstem do podjęcia dyskusji o wyzwoleniu ciała. 

Temat podchwyciła Maria Grazia Chiuri, szefowa domu mody Dior, której każdy pokaz przeradza się w manifest feministyczny. Tym razem zamiast spektakularnej scenografii w półmroku wśród przechodzących modelek występowało dziewięcioro tancerzy z izraelskiego studia tańca L-E-V pod przewodnictwem jego założycielki Sharon Eyal (jej spektakl można było zobaczyć niedawno w Warszawie). „Chciałam opowiedzieć o tańcu z innej perspektywy” – powiedziała po pokazie ­projektantka, prywatnie miłośniczka tańca współczesnego. Wybór Eyal nie był przypadkowy. Choreografka jest bowiem byłą tancerką izraelskiej grupy Batsheva Dance Company, która robi na świecie niezwykłą furorę. Jej dyrektor kreatywny Ohad Naharin jest autorem najmodniejszego ostatnio stylu tańca – Gaga. Jak sam mówi, jest to nie tyle taniec, ile „język ruchu”, nawiązujący do twórczości Piny Bausch i Marthy Graham. Obie tancerki w ubiegłym wieku odrzuciły sztywne ruchy ­baletowe na rzecz spontanicznych, codziennych gestów. „Ruch pokazuje to, czego nie można ubrać w słowa” – twierdziła Martha Graham. Jej motto stało się inspiracją wiosennej kolekcji Diora – prostej i bezpretensjonalnej, zupełnie innej od tego, co dotychczas serwowała nam Chiuri. Pojawiły się w niej obcisłe body, baletki, delikatne, satynowe suknie i opaski na włosach. Wszystko dopasowane do ciała i w odcieniach nude albo wręcz przeciwnie – kontrastującego granatu. 

Pokaz Dior / Getty

Wątek tańca współczesnego pojawił się także na wybiegu Acne Studios. Dyrektor kreatywny marki Jonny Johansson mówił, że „to opowieść o tancerce w czterech aktach”. Projektant zinterpretował jej garderobę do prób, na występy,  codzienne sytuacje i wieczorne wyjścia. Wnioski? Współczesne tancerki są stylowymi indywidualistkami, które wybierają wygodę. Na próbę idą w bluzach oversize z kapturem i kolorowych podkolanówkach, po zejściu ze sceny dopasowane bluzki z siatki urozmaicają skórzanymi gorsetami, a wieczorem zamieniają się w czarne łabędzie. Dosłownie. Pod koniec pokazu jedna z modelek przeszła po wybiegu ubrana w czarną, rockową sukienkę i baletki, a sam motyw łabędzia przejawiał się w całej kolekcji, m.in. na marynarkach i broszkach.

Pokaz Acne / Getty

To nie wszystko – Johansson na T-shirtach, spodniach i sukienkach Acne Studios nadrukował zdjęcia i plakaty z zapowiedziami spektakli Merce’a Cunninghama, amerykańskiego choreografa i jednego z twórców tańca współczesnego, ucznia Marthy Graham i założyciela Merce Cunningham and Dance Company. O choreografię pokazu zadbał ­dyrektor kreatywny Acne Studios, który inspirował się występami w Operze Królewskiej w Sztokholmie, a cały pokaz relacjonowała na instagramowym koncie marki Alice Renavand, tancerka Paris Opera Ballet. 

Pokaz Acne / Getty

Virgil Abloh z Off-White zajrzał z kolei do repertuaru New York City Ballet. Obszerne, tiulowe spódnice połączył ze sportowymi topami i z legginsami lekkoatletek. W ten sposób powstała kolekcja w typowym dla marki niekonwencjonalnym streetwearowym stylu. 

W ciągu ostatnich kilku sezonów choreografowie stali się w modzie równie istotni co scenografowie, a ich zadaniem nie jest już jedynie dostosowanie rytmu, w którym chodzą modelki, do muzyki. Co więcej – są obecni nie tylko na pokazach, lecz także przy produkcjach sesji zdjęciowych. – Naszym ­zadaniem jest wyzwolenie emocji przez ruch i gesty – mówi Pat Bogusławski, działający w Londynie polski choreograf i tancerz, który pracował m.in. przy układaniu choreografii FKA Twigs czy pokazach Maison Margiela.


„Taniec i moda są bardzo blisko siebie, bo mówią o ciele” – zauważa Chiuri.

I to właśnie łączy pokazy Acne Studios, Diora czy Off -White. Temat ciała, w latach 80. nazywanego przez amerykańską artystkę Barbarę Kruger „polem bitwy”, w ubiegłym roku powrócił dzięki akcji #metoo. Podjęła go także moda. W ten sposób trykoty, cieliste odcienie i tiulowe spódnice, czyli symbole primabaleriny, na wybiegach zyskały nowy, feministyczny wydźwięk. 

Zainteresowanie ciałem, ruchem i tańcem z pewnością nie będzie słabło. Świadczy o tym chociażby wzrastająca popularność tańca współczesnego, przede wszystkim izraelskiego. I chodzi nie tyle o zachłyśnięcie się nową formą aktywności, ile o coraz większą chęć „uwolnienia się”. Praktykowanie Gaga nie wymaga zaawansowanej znajomości tańca czy nawet specjalnej koordynacji ruchowej, chodzi w nim raczej o stopniowe wyzwalanie własnego ciała. Taki taniec mówi o emocjach, a moda skrzętnie podchwytuje ten wątek i snuje na wybiegach swoją opowieść w innej niż dotąd choreografii.