Macie swoje ikony designu, których styl projektowania jest Wam bliski?
T.R. Z racji tego, że jesteśmy parą, często porównuje się nas do Charlesa i Ray Eamesów.
G.R. U nich wszystko było związane z projektowaniem, życie mieszało się z pasją. U nas jest podobnie. Poza tym to prawdziwi guru.
T.R. Wszystkim, którzy postrzegają design jako sztukę udziwniania rzeczy, polecam minimalistyczne projekty Jaspera Morrisona i Naoto Fukasawy. Radykalna prostota nas inspiruje, jest częścią tego, jak myślimy o designie. Ale potrzebujemy też rzeczy, które otwierają głowę, pokazują, że warto marzyć. Podoba nam się pluralizm, to, że nikt z sobą nie konkuruje, każdy ma swoją optykę.

Poznaliście się, kiedy Gosia była jeszcze studentką. Jak dziś wygląda Wasz podział pracy?
T.R. Z Gosią pracowałem przy wielu projektach szkolnych. Zanim zrobiła dyplom, przyszła do mnie na staż. Budowałem wtedy zespół. Dobrze nam się rozmawiało i pracowało, zaczęliśmy wspólnie tworzyć studio w Warszawie. Z czasem nasza relacja zawodowa ewoluowała w stronę prywatnej. Dziś nawzajem się dopełniamy.
G.R. Tomek zajmuje się w większym stopniu meblami, dużymi produktami, ja odpowiadam za food design i mniejsze produkty wokół stołu. To naturalny podział, wynikający z naszych zainteresowań i doświadczeń. Ale pomagamy sobie, konsultujemy wszystko na bieżąco. Są też projekty jak FoodLab, gdzie nasze kompetencje i zainteresowania się spotykają i przenikają. Mamy też zgrany zespół, który jest z nami od lat.

O Waszych projektach mówi się, że są ponadczasowe, ale jednocześnie uczestniczycie w tym, co się dzieje
w światowym designie.
G.R. Trendy traktujemy z przymrużeniem oka. Interesuje nas design, który zamiast zadziwiać z okładek pism, jest użyteczny, oszczędny, ma dobrą jakość, ale też działa na emocje.
T.R. Ważne jest, aby była w tym meblu ekspresja, żeby miał osobowość, ale to nie jest nadrzędne. Odjechane wersje kolorystyczne produktów powstają pod kątem sesji zdjęciowych, a sprzedają się rzeczy bardziej stonowane, bezpieczne. Projektujemy i jedną, i drugą kategorię. Często nasze projekty to tylko eksperymenty, jak aranżacje przestrzeni, projektowanie kulinariów czy stół z bagietek. Zadziwia nas, że mają takie życie medialne, oglądamy je potem na ważnych wystawach, a zrodziły się z przypadku.