fot. fotolia.pl

Za każdym razem gdy podróżuję, staram się jak najwięcej skorzystać z tego, co oferuje miejsce, w którym akurat się znalazłam. Dwutygodniowe leżenie na plaży i sumienne opalanie najpierw brzucha, a później pleców nie należy do moich ulubionych rozrywek. Dlatego, jak zawsze, postawiłam na zwiedzanie. Warto dodać, że zwiedzanie Sri Lanki nie należy do łatwych, jako, że z miejsca do miejsca trzeba się przemieszczać samochodem, co bywa bardzo czasochłonne i, jak już zdążyłam sprawdzić na własnej skórze, wymaga wiele cierpliwości. Oznacza to, że w wielu przypadkach, chcąc zobaczyć najważniejsze i najciekawsze miejsca na wyspie, trzeba wyjechać z hotelu bardzo wcześnie – sama przekonałam się o tym wstając o 3:30 nad ranem, by odpowiednio wcześnie dotrzeć do Parku Narodowego w Yala na safari, by pooglądać słonie, małpy oraz różne gatunki ptaków w ich naturalnym środowisku. Park ten leży w południowo-wschodniej części wyspy i oddalony jest o niecałe 300 km od Kolombo, będącego stolicą Sri Lanki, a jego powierzchnia przekracza 120 tysięcy hektarów. Największą atrakcją są tutaj stada słoni indyjskich, a niektórym szczęśliwcom udaje się także wypatrzyć wyjątkowo rzadkie i dobrze poukrywane leopardy.

Tym, dla których Park Yala będzie tylko początkiem podróży po Sri Lance szlakiem ciekawostek przyrodniczych poleciłabym sierociniec dla słoni w Pinnawala oraz centrum ochrony żółwi w Kosgoda.