W sumie trudno wyjaśnić dlaczego. Myślę, że tak po prostu działa klimat wyjątkowych miejsc. Spokojne morze, praktycznie pusta poza sezonem plaża Nissi z ciepłym, drobnym piaskiem pod stopami i pozostające w zupełnym bezruchu palmy gdzieś w oddali. A na horyzoncie przenikające się odcienie żółtego i pomarańczowego. Taki zestaw robi wrażenie. A tak rozpoczęta podróż mogła być tylko wyjątkowa.

Ayia Napa

Marina jak w Dubaju. Futurystyczne wieżowce z apartamentami z widokiem na morze. Promenada, z której można podziwiać zacumowane jachty. Raczej luksusowe. Można też wyczarterować. Sztuczna wyspa i plaża. Raj. Gorące słońce, ciepłe morze. Nawet wczesną wiosną i późną jesienią. Kilometry piaszczystych plaż, a wśród nich te z błękitną flagą. Hotele otoczone ogrodami, kameralne, nie z tysiącami turystów. Nocuję w Nissi Beach Resort. Z recepcji idę białymi, kamiennymi ścieżkami wśród kwitnących bugenwilli, mam wrażenie, że w milionach kolorów. Kiedy otwieram drzwi, jeszcze nie wiem, że apartament jest nad samym morzem. Właściwie mogłabym zostać na tarasie i nie ruszać się z miejsca. Jest magicznie. Wymarzone miejsce na ślub. Nie dziwię się, że tyle par tu przyjeżdża, by powiedzieć sobie tak. Tymczasem ja powiedziałam tak kolacji (choć celebruję raczej śniadania) w tawernie Vassos Fish. Meze rybne z widokiem na port było tego warte. Podobnie jak pobudka o świcie, by zobaczyć wschód słońca, a potem wrócić do miasta na oglądanie murali. Ayia Napa to cypryjska stolica sztuki ulicznej. Owsianka na śniadanie była najlepsza, jaką kiedykolwiek jadłam w hotelu. Zanim oddałam klucz do pokoju w recepcji, zabłądziłam do butiku Kyma. Piękne rzeczy, m.in. od lokalnych projektantów. Ręcznie robione akcesoria, biżuteria, ubrania i kosmetyki organiczne.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez @np.v1sion

Afrodyta

Jachtu nie wypożyczyłam, ale rejs łodzią Aphrodite po krystalicznych wodach Protaras (6 km od Ayia Napa) polecam. Widoki niesamowite: jaskinie, zatoki, Most Miłości, opuszczone miasto Protaras. Dla wszystkich słońce na pokładzie, dla chętnych kąpiel w zatoce z żółwiami. Można też wejść na pokład o zachodzie słońca, ale tego dnia podziwiałam go na plaży Afrodyty. Według legendy to tam, przy skałach zwanych Petra tou Romiou, z morskiej kąpieli wynurzyła się bogini piękna, miłości, płodności, kwiatów i wiosny. I tam spotykała swoich kochanków. Od tamtej pory Cypr jest nazywany wyspą miłości. Podobno, jeśli na tej plaży znajdziesz kamień w kształcie serca, znajdziesz miłość na całe życie. Kiedy spojrzałam pod stopy, wydawało mi się, że każdy ma kształt serca.

Pafos

Widok na morze z łóżka, wanny, tarasu, na którym jest podawane śniadanie. W Cap St Georges Hotel & Resort z każdego praktycznie miejsca widać morze. Tutaj już nie zawsze tak spokojne jak w zatokach południowej części wyspy. Za to ciszy i możliwości relaksu w tym miejscu nie brakuje. Basen z podgrzewaną wodą, spa z wyjątkowymi zabiegami, kino na zewnątrz, prywatna plaża. Z romantycznym zachodem słońca. Zaczynam od pokoju. Jest późno. W każdej przestrzeni mogę zmienić natężenie światła na takie, jakiego potrzebuję. Nalewam wodę do wanny, łączę swój smartfon z nagłośnieniem i mam w łazience ulubioną muzykę. Zabieram z sobą filiżankę cypryjskiej melisy i czekoladki, które czekały na stoliku. Artystyczne cuda. Każda jest ręcznie malowana. Powstają w manufakturze Yolanda’s, założonej na Cyprze przez dwie siostry. W łóżku liścik: „Dobranoc. Śpij dobrze. Zacznij swój dzień śniadaniem w Yeronissos”. Zaczynam i to wcześnie. W windzie słyszę, jak ojciec pyta kilkulatka: „Co dziś wybierzesz z tego niekończącego się stołu?”. Rzeczywiście, wybór jest ogromny. Nie tylko na śniadanie. W hotelu jest 10 restauracji i barów. Kuchnia lokalna i międzynarodowa. Składniki z własnego ogrodu i od lokalnych producentów. Grillowane pomidorki i ser halloumi wygrały. W Sky 7 w weekendy gotują szefowie kuchni z gwiazdką Michelin z całego świata. Ja przenoszę się do tego trochę starszego.

Park archeologiczny

Od 1980 roku znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. To jedno z najstarszych stanowisk archeologicznych na Cyprze. Odwiedzam dwa miejsca należące do tego kompleksu. Zaczynam od Grobowców Królów. Najstarsze mają ponad 2400 lat, wszystkich jest około 100: komorowe, ozdobione kolumnami doryckimi, odwzorowujące domy z tamtego czasu. Największe wrażenie, zwłaszcza w porannym świetle, robi ten z 12 kolumnami. Schodzi się do niego po 12 stopniach. Wokół krajobraz lekko pustynny, ale widać też morze i plażę Coral Bay. Przenoszę się na teren antycznego miasta. Jest ogromny. Wybieram tzw. Dom Dionizosa, żeby zobaczyć jedne z najlepiej zachowanych mozaik. Od przewodniczki Mirki Merkouri (polecam) dowiaduję się, że od 1965 roku pracowali tu polscy archeolodzy z prof. Kazimierzem Michałowskim na czele.

Górskie wioski

Wyjątkową grę światła podziwiam nie tylko podczas wschodów i zachodów słońca, lecz także w samo południe w jednej z najbardziej urokliwych i tradycyjnych wiosek na wyspie – Omodos. Położona u podnóży gór Troodos, słynie z wina i chleba arkatena. Z przyjemnością zgubiłam się w wąskich, brukowanych uliczkach, między kamiennymi domami z kolorowymi okiennicami, zachwycając się kwitnącymi pnączami i sklepikami, w których można kupić m.in. syrop z karobu, świeżo wyciśnięty sok z granatów czy ciepły chleb. Przypadkiem trafiłam do Homodeus Art & Handcraft Gallery z ceramiką, ręcznie robioną biżuterią i mnóstwem artystycznych dzieł z kolorowego szkła. Większość z nich to efekt pracy cypryjskich twórców. By zobaczyć imponujące rzeźby w drewnie i stare ikony, odwiedziłam klasztor św. Krzyża. W Omodos mijałam wielu mieszkańców i trochę turystów. W przeciwieństwie do oddalonej o kilkanaście kilometrów wioski Vouni. Tam spotkałam ponad stuletniego mężczyznę, który odpoczywał na dziedzińcu w towarzystwie wygrzewających się w słońcu kotów, i właścicielkę sklepu z pamiątkami przy muzeum sztuki ludowej. Cisza, piękne widoki i historyczna architektura.

Larnaka

W tym mieście zaczęłam i skończyłam podróż. Na lotnisku w Larnace lądują i startują samoloty Wizz Air z i do sześciu miast w Polsce. Połączenie z Warszawą przez cały rok. Słońce też świeci tu prawie przez cały rok – ponad 300 dni. W Larnace najpierw trafiłam do Skali, starej dzielnicy tureckiej. Przez lata była opuszczona. Dzięki temu jednak zachowała się tam architektura, która coraz bardziej ustępuje miejsca na Cyprze nowoczesnym inwestycjom. Lokalni artyści i rzemieślnicy, którzy otwierają tam sklepiki i pracownie, sprawili, że ta część miasta ożyła. Ostatnim miejscem, które odwiedziłam na wyspie, była cerkiew św. Łazarza z IX wieku, słynąca z pozłacanego ikonostasu. Surowy kamień, pusty plac, rozświetlone porannym słońcem. W odległości 300 metrów morze, trochę dalej średniowieczny zamek i port. Do zobaczenia następnym razem.