Dacie wiarę? Nam trudno jest wyobrazić sobie „Diabeł ubiera się u Prady” bez Meryl Streep. A jednak dyrektorzy castingu mieli poważne zastrzeżenia co do angażu gwiazdy. Producenci obrali tok rozumowania podpatrzony u Julii Roberts i uznali, że pretendentce do wejścia w (ultrastylowe) buty Mirandy Priestly brakuje... poczucia humoru. Przypominamy, że takie same przesłanki stały za odrzuceniem Ralpha Fiennesa podczas przesłuchań do „Zakochanego Szekspira”. Nie da się ukryć, że trzykrotna zdobywczyni Oscara wiele przeszła. Wystarczy wspomnieć, że w wieku 29 lat straciła ukochanego. Mimo to ciężko jest odmówić jej komediowego talentu. Pokazała go między innymi w „Ze śmiercią jej do twarzy” czy „Pocztówce znad krawędzi”. Świetnie przyjęte występy nie zdołały przekonać wszystkich.

„Diabeł ubiera się u Prady” bez Meryl Streep? Aktorka omal nie straciła roli. Powód zaskakuje

Producentka Wendy Finerman zdradziła w podcaście Hollywood Gold, że twórców uwielbianej komedii dręczyły wątpliwości. Wytwórnia chciała ściągnąć na plan zdjęciowy Anne Hathaway, którą powszechnie uważano za „dobrą, do cna amerykańską dziewczynę”. W sprawie Meryl Streep toczyły z kolei się zażarte dyskusje. „Myślano, że zwariowaliśmy. To znaczy, ludzie do mnie dzwonili i mówili: »Oszalałaś? Ona ani razu w całym swoim życiu nie była zabawna«” – wspominała, dodając, że niedowiarkowie bardzo się mylili. Przyznała, że mimo komediowego doświadczenia Streep, duża część publiczności kojarzy ją z dramatycznymi rolami. Ostatecznie zerwanie z emploi zadziałało na korzyść produkcji. „Najwyraźniej był to dla niej inny świat i sądzę, że obcowanie z tym, co nieoczekiwane, było częścią zabawy” – mówi Finerman.

10 najlepszych filmów świątecznych. Tytuły znane i lubiane, które chętnie oglądamy co roku >>

Co ciekawe, atmosfera za kamerą była niemal tak samo napięta jak w redakcji nowojorskiego pisma. Meryl Streep wczuła się w postać na tyle, że zdołała przestraszyć scenarzystkę Aline Brosh McKenna. „Bardzo się bałam” – mówiła przed laty autorka scenariusza. „Pierwszą sceną, jaką zobaczyłam, była ta, gdy odwróciła się i spojrzała na Andy’ego ze szczytu schodów. Byłam tak przerażona samym jej spojrzeniem, że wyciągnęłam rękę przed reżysera, jakbyśmy brali udział wypadku samochodowym”.

Granie szefowej, która nawet w najmniejszym stopniu nie zasługiwała na kubek Michaela Scotta z Dunder Mifflin, doprowadziła na skraj także samą aktorkę. „To było okropne! Siedząc w mojej przyczepie, poczułam się taka nieszczęśliwa. Słyszałam, jak wszyscy wokół się śmiali. Byłam tak przygnębiona! Powiedziałam sobie:  »No cóż, to cena, jaką płaci się za bycie szefową!«. Obiecałam sobie, że to ostatni raz, kiedy próbuję aktorstwa metodycznego” – wyznała Streep. Bolączki Streep dostrzegała cała obsada. „Meryl jest towarzyska i dowcipna jak diabli, więc w pewnym sensie wyzbycie się tych cech nie było dla niej najfajniejsze” – mówiła Emily Blunt. Spodziewaliście się, że rola wymagała takich poświęceń?