Ten element pielęgnacji działa cuda dla cery 50+. Maja Ostaszewska nazywa go swoim guilty pleasure
To nie kosztowny krem ani skomplikowany zabieg w gabinecie. Ten prosty rytuał, często niedoceniany, może zdziałać więcej niż niejeden kosmetyk. Cera po 50. roku życia szczególnie go potrzebuje — a Maja Ostaszewska zdradziła, że to właśnie on jest jej największą przyjemnością.
Spis treści:
Guilty pleasure Mai Ostaszewskiej
Choć świat pielęgnacji oferuje niezliczone rozwiązania dla skóry dojrzałej, od serum z retinolem po liftingujące masaże, aktorka Maja Ostaszewska stawia na coś zaskakująco prostego. To codzienny rytuał, który nie tylko odmładza, ale też regeneruje organizm w najgłębszy sposób. „Ja bardzo lubię… spać. Chociaż ciągle jestem niewyspana, bo mam bardzo dużo obowiązków, bardzo dużo się dzieje w moim życiu. Ten moment, kiedy mogę sobie bezczelnie spać, aż się naturalnie obudzę – i nie jest to ani siódma, ani ósma rano – to jest też coś, co bardzo lubię” – zdradziła Ostaszewska w wywiadzie dla ELLE.
Sen - źródło regeneracji i przyjemności
Sen – bo o nim mowa – to najprostszy, a zarazem najbardziej niedoceniany element pielęgnacji skóry dojrzałej. W czasie głębokiego snu organizm intensywnie się regeneruje, a skóra produkuje kolagen i neutralizuje skutki stresu oksydacyjnego. Brak snu natomiast potrafi szybko odbić się na wyglądzie: cera staje się szara, opuchnięta i zmęczona. Dlatego długie, jakościowe spanie nie powinno być traktowane jako luksus, a raczej jako nieodłączna część codziennej troski o siebie. Tak jak Maja – warto czasem pozwolić sobie na „bezczelne spanie”, dla zdrowia, urody i… czystej przyjemności.
Cały wywiad zobaczysz tu: Maja Ostaszewska zdradza, co było dla niej największym wyzwaniem jako dojrzałej aktorki „Nie robiłam tego nigdy wcześniej” | Elle.pl