Włoskie dolce vita to lifestyle, którego chcemy doświadczać jak najczęściej. Kontakt z naturą, swoboda wyboru i konsekwentne stawianie na najlepszej jakości detale, które wynoszą nawet najprostsze rzeczy na zupełnie nowy poziom. Doskonale rozumie to Karol Okrasa, który szczególnie ceni sobie niewymuszony komfort w codziennym życiu. To właśnie z nim ruszyliśmy w kierunku Zamojszczyzny, by wspólnie w duchu włoskiej myśli idolce far niente rozkoszować się lokalną kuchnią i aromatycznymi winami. W podróż wybraliśmy się włoskim - a jakże! – Maserati Levante z napędem hybrydowym.

Dlaczego akurat Zamojszczyzna?

Rejony południowej części województwa lubelskiego przez wielu nazywane są polską Toskanią. I nie bez powodu! Tak jak w słynących z dopracowanej w każdym szczególe kuchni Włoszech, Zamość zachwyca tradycją wypieków. Lubelskie placki są połączeniem pozyskiwanych lokalnie składników, w tym zsiadłego mleka lub maślanki, mąki razowej i wody. Łatwo można zauważyć więc podobieństwo cebularza, podpłomyka, a nawet fajerczaka do włoskiej pizzy neapolitańskiej. I choć obie kuchnie wywodzą się z zupełnie odmiennych tradycji, to łączy je to, co według Karola Okrasy w gotowaniu jest najpiękniejsze - certyfikowane i nieskazitelne składniki, na których bazie można tworzyć nieskończenie wiele połączeń smakowych. No i to wino! Aromatyczne, doskonale schłodzone, produkowane na Roztoczu i smakujące niczym to podawane nad brzegiem jeziora Garda.

Zamojszczyzna to także wspaniałe krajobrazy, które najpiękniej podziwia się z perspektywy bezkresnej drogi.

„ Jadąc przez Lubelszczyznę - wtedy czujesz, że żyjesz. Masz tę odrobinę luksusu, elegancji, masz naturę, masz powietrze i krajobraz. Myślę, że może właśnie na tym powinno polegać życie szczęśliwego człowieka"

- opowiada Karol Okrasa, jadąc maserati krętymi, malowniczymi drogami Zamojszczyzny.

Co zaskoczyło go szczególnie podczas spotkania z Zamojszczyzną?

Zamojszczyzna okazała się nadal nieodkryta, a rozpatrywana wyłącznie przez pryzmat kuchni lubelskiej jest niezwykle ubogo opisywana. Na każdym kroku zaskakuje tętniącymi życiem kawiarenkami i ukrytymi w kamienicach restauracjami serwującymi tradycyjne babki ziemniaczane i regionalne zupy dziadówki. 

Następnego dnia razem z Karolem wyjeżdżamy poza Zamość, by odkryć skarby, które kryją się za murami kamienic Starego Miasta. Już kilkanaście kilometrów za ścisłym centrum z okien Maserati możemy oglądać rozpościerające się wokół nas zachwycające pejzaże, w które wpisane są kilkusetletnie zabytki, renesansowe dworki i urokliwe zagrody. I choć na pierwszy rzut oka każdy z tych budynków ma swój niepowtarzalny i unikatowy charakter, to po chwili jazdy wspólnie dochodzimy do wniosku, że tak jak we Włoszech, pod koniec wszystko zgrywa się w harmonijną całość, tworząc krajobraz, do którego chce się wracać.