„Inteligencja jest ogromnym atutem, ale bez uwodzenia niczemu nie służy. Dopiero te dwie rzeczy naraz tworzą zabójczą broń. Wszystko, co przeżyłam, wielkie i drobne wydarzenia, stresy i napięcia wystarczyłyby do wypełnienia życia co najmniej pół tuzina osób” mówi o sobie Helena Rubinstein w książce Michele Fitoussi („Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno”) i trudno się z tym nie zgodzić. Każdy kto zna choć trochę historię pionierki przemysłu kosmetycznego XX wieku, wie że byłaby wspaniałą bohaterką wielkiej produkcji filmowej na miarę „Wielkiego Gatsby’ego”. Scenariusz jest już gotowy, napisało go prawie 100 lat niezwykłego życia Heleny, w którym nie zabrakło wielkich ucieczek, światowych kryzysów, miłosnych uniesień, małżeńskich porażek, zarobionych milionów, utraconych klejnotów oraz niesamowitego dziedzictwa utrzymanego w duchu awangardy.

Helena, nie Chaja
Helena Rubinstein, z pochodzenia żydówka, urodziła się jako Chaja na krakowskim Kazimierzu ok. 1870 roku. Jej prawdziwa data urodzenia wciąż nie jest dokładnie znana, co może tylko świadczyć o tym, jak dobry PR Helena potrafiła robić wokół swojej osoby. Lubiła ubarwiać swoje życie np. wspominając swoje dzieciństwo, jako szczęśliwe i dostatnie, choć w tamtych czasach i sytuacji w jakiej była jej liczna rodzina (Helena miała jeszcze 7 sióstr), było to mało realne. Życie kobiety determinowało wówczas zamążpójście, butna Chaja nie chciała się na to zgodzić. Postanowiła wyemigrować do dalekiej Australii, gdzie farmę prowadził jej wujek. Wsiadając na pokład statku Chaja jako swoje imię wpisuje Helena Juliet
i ostatecznie żegna swoje dawne życie.

Valaze czyli Dar Niebios
W niewielkiej walizce, z którą Helena przypływa do Melbourne jest kilka osobistych rzeczy oraz… 12 słoiczków kremów spakowanych przez mamę. Ponieważ nienawidzi australijskiego klimatu głowę chowa pod ogromnym kapeluszem, a twarz grubą warstwą smaruje przywiezionym kremem. Jej porcelanowa cera wśród pracujących na farmie kobiet szybko staje się sensacją, a przywieziony z Polski kosmetyk pożądanym skarbem. Namawia matkę, by przysłała więcej specyfiku (mikstury ziół i esencji z migdałów), sama nakleja na niego etykiety. Nazywa go „Valaze” po węgiersku „dar niebios” i tak zaczyna swój kosmetyczny biznes, który w ciągu kilkudziesieciu lat zmienia się w wielkie imperium. Co ciekawe „Valaze” to również nazwa Instytutu Piękności, który Helena otworzyła w 1908 roku po kolejnej ucieczce, tym razem do Londynu. W powiktoriańskiej Anglii kwestia pielęgnacji urody była takim tabu, że klientki wchodziły do jej salonu tylnym wejściem. Cudowne kuracje, które „Madame” (jak mówił o niej Edward Titus, pierwszy mąż z którym rozwiodła się po 25 latach) fundowała swoim klientkom, szybko stały się obiektem pożądania wszystkich angielskich kobiet. Kolejny salon otworzy w Nowym Jorku przy słynnej 5 Alei.

Cesarzowa jest tylko jedna
Jej ogromny majątek szacowany na setki milionów dolarów to nie tylko kosmetyczny biznes, ale dzieła sztuki, antyki, rzeźby przywiezione z całego świata oraz niemała kolekcja biżuterii. Helena obracała się w artystycznym środowisku, nikogo nie powinien dziwić więc fakt, że to właśnie Salvador Dali zaprojektował opakowanie puderniczki do sprzedawanego przez nią różu.

Women power
Pielęgnacja skóry to nie jedyne dziedzictwo, jakie pozostawiła po sobie Helena. W jej oczach piękno było równoznaczne z władzą – dźwignią emancypacji w świecie, gdzie mężczyźni wciąż rozdawali zbyt wiele kart. Żarliwa orędowniczka praw kobiet założyła fundację dla dziewcząt z ubogich środowisk, aby umożliwić im dostęp do nauki. Jej nieugięty charakter i bunt przeciwko społecznym konwenansom sprawiły, że stała się nowoczesnym wzorem do naśladowania dla ambitnych kobiet, które ośmielały się mieć marzenia. „Jedno spojrzenie może odmienić świat” – powiedziała. Dziś jej wizja jest wciąż żywa dzięki Force Femmes i She Power – dwóm organizacjom wspieranym przez markę, walczącym o równouprawnienie kobiet w Europie i w Chinach.

Awangardowe dziedzictwo
Obecnie marka Helena Rubinstein dalej przesuwa granice, tym razem specjalistycznej wiedzy o komórkach skóry. W 2008 roku firma nawiązała współpracę z kliniką medyczną Laclinic-Montreux oraz doktorem Michaelem Pfulgiem, uznanym na świecie chirurgiem plastycznym i specjalistą medycyny estetycznej. Gama pielęgnacyjna Re-Plasty to jeden z owoców tej współpracy. Przełomowa dla marki, jak i całej branży kosmetycznej okazała się również współpraca z doktorem Jeanem-Marciem Lemaître z centrum badawczego Inserm, który w 2012 roku wraz ze swoim zespołem zbadał specjalnie dla marki Helena Rubinstein sposoby przeprogramowania komórek skóry. Tak powstała futurystyczna linia produktów Prodigy Cellglow, która dzięki przeciwstarzeniowym i rozświetlającym właściwościom została pokochana przez kobiety na całym świecie. Linia Powercell Skinmunity to energetyzująca roślinna broń ,która dostarcza skórze 100% energii, pomaga jej się doładować i samodzielnie regenerować po ataku codziennych stresorów. Dzięki Powercell Skinmunity czynniki witalne skóry samoczynnie się aktywują,  a skóra tryska energią, innymi słowy – jest zdrowsza.

Kosmetyki marki HELENA RUBINSTEIN są dostępne w wybranych perfumeriach Sephora oraz na www.sephora.pl