Pierwsze dwa należą do ścisłej czołówki miejsc na świecie, w których występuje najwyższe stężenie gazu łzawiącego w powietrzu. Wszystkie łączy – oprócz narodowości mieszkańców – permanentny stan oblężenia i coraz to nowe formy prześladowań, wymyślane przez izraelskie władze. Te piosenki słychać w miejscach brutalnej opresji, która jest w dodatku opresją zdwojoną. Historyczna przemoc (Nakba), która zmusiła tysiące Palestyńczyków do emigracji, nakłada się tu na aktualną przemoc, wymierzoną w zamieszkujących obozy uchodźców. Tak jakby nie wystarczyło wygnać ludzi z ich kraju i trzeba było jeszcze wygnać ów kraj z ludzi. Pozbawić ich kontaktu z własną kulturą, odebrać wszelkie prawa obywatelskie, a następnie uczynić ich życie nieznośnym.

Na ulicach obozów codziennie dochodzi do jawnych  rozbojów i nieuzasadnionych aresztowań nie tylko dorosłych, ale i dzieci, w nocy często wkraczają do nich jednostki specjalne i pod pozorem zagrożenia terrorystycznego rewidują domy, ostrzeliwują, zakłócają ciszę. Deprywację snu – szeroko używane przez okupantów na całym świecie narzędzie tortur – tutaj stosuje się do całych dzielnic. Tak samo jak w Afganistanie, Iraku czy Guantanamo chodzi o to, żeby podporządkowaną populację zmusić do nieustannego pobudzenia, utrzymywać umysły zniewolonych w ciągłej aktywności, wciąż przypominać im o ich upodleniu. Deprywacja marzeń sennych jest też odcięciem od sfery regeneracji, uspokojenia, od szansy poluzowania wymuszanej przez terror cenzury wyobraźni. Nie wystarczy okupować terytorium, trzeba jeszcze zagrodzić uchodźcom drogę do kojącego zapomnienia, wewnętrznej emigracji, która mogłaby choć odrobinę uśmierzyć ból tej zewnętrznej.

Karolina Grzywnowicz zarejestrowała w tych miejscach kołysanki śpiewane przez mieszkańców (głównie kobiety) na przekór dwóm technikom władzy: wydziedziczenia z kultury i deprywacji snu. Te pieśni są spokojne, pełne czułości, ale stanowią akt dywersji, gest oporu, za który można zostać ukaranym. Ten zbiór zawiera utwory z bardzo różnych regionów i różnych okresów, są tu piosenki powstałe niedawno, są też melodie tradycyjne, a nawet twórcze przeróbki obu tych kategorii. Protest zapisany jest nie tylko w samym fakcie ich śpiewania, ale też zaszyfrowany w powtarzających się w nich motywach. W formie miłosnej ballady o rozłące z ukochaną opowiadają one o tęsknocie za utraconym krajem, dziecięcą przyśpiewkę towarzyszącą zabawie wykorzystują do stworzenia politycznego pamfletu utkanego z odniesień do aktualnej sytuacji w regionie. Czasem przybierają postać przypowieści, czasem wprost życzą usypianym dzieciom przyszłości lepszej niż to, co otacza je w momencie zasypiania.

W tych zapisach daje się wyraźnie odczuć, że kołysanki nie są oddzielone od codzienności, nie dają się zamknąć w formie obiektu konsumpcji. Słychać to na nagraniach, gdzie płynnie komponują się z fragmentami rozmów albo urywają wraz z pamięcią śpiewających, którzy robią sobie chwilę przerwy na dyskusję o słowach kolejnej zwrotki. To wspólne szukanie fragmentów tradycji rozproszonych we wspomnieniach stanowi sam rdzeń oporu, właściwe polityczne stanowisko tych skromnych śpiewaków. To tutaj tkwi najbardziej stanowcze no passaran, wobec którego wszystkie krążące nad obozami drony, bomby akustyczne i gaz łzawiący wydają się bezradne. Siła czułej zbiorowości dbającej o spokojny sen najmłodszych jest nieodparta.

Być może, żeby zapewnić przetrwanie jakiejś wspólnocie, trzeba najpierw ochronić jej migotliwy byt utkany z marzeń, urojeń i wspomnień, zawieszony między jawą a snem, przeszłością a teraźniejszością, w rejestrze, w którym Palestyna wciąż po prostu istnieje. Zasypiając, można właśnie trwać w najgłębszym oporze, regenerując siły do dalszej walki, choćby polegała ona na zachowaniu zwykłej, codziennej godności.

Jak wiadomo palestyńskie obozy rozbudowują się tylko w górę, a dachy stojących już budynków nieustannie zmieniają się w podłogi nowych kondygnacji. Taki jest los tych, którym od lat odbiera się kawałek po kawałku pozostawioną im część ojczyzny. Na każdym kolejnym poziomie wciąż wybrzmiewa jednak jej ukryty hymn, wyśpiewywany do ucha zasypiającym. Z jak wysokich pięter muszą dobywać się te pieśni, żeby świat zechciał naprawdę usłyszeć zapisane w nich wołanie?

Pracę „Bedtime“ Karoliny Grzywnowicz można oglądać na wystawie Codzienne formy oporu w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, do 21.11.2021 r.

Paweł Mościcki