Sophia Loren i Carlo Ponti – miłość od pierwszego wejrzenia

Zapytana o sekret udanego związku, odpowiedziała, że uniwersalny przepis na szczęście nie istnieje. „Przydarzyła nam się miłość od pierwszego wejrzenia. Poznaliśmy się na konkursie piękności w Rzymie, gdy miałam tylko 16 lat, a on [38-letni przykłady mąż – przyp. red.] zasiadał w jury. Zobaczył mnie przy stoliku z przyjaciółmi i posłał liścik zapraszający do wzięcia udziału w wyborach miss. Posłuchałam go i zajęłam drugie miejsce, ale najważniejsze było to, że zaczęliśmy się widywać. Najpierw po przyjacielsku, a kiedy skończyłam dziewiętnaście lat, zaczęło się robić poważnie... Szczerze się kochaliśmy”  – wspominała w wywiadzie dla Good WeekendSophia Loren i Carlo Ponti byli małżeństwem przez pięć dekad. Dotrzymali złożonej sobie nawzajem przysięgi. Rozłączyła ich dopiero śmierć producenta w 2007 roku. Niemniej w przeszłości nie byli postrzegani jako wzór do naśladowania i wywołali obyczajowy skandal. Zanim znaleźli się na celowniku kościoła katolickiego, długo zachowywali dystans i skupiali na rozwoju kariery ambitnej aktorki. Jak doszło do splecenia ich losów?

Keystone/Getty Images

Sophia Loren nie miała łatwego startu w życiu. Przyszła na świat w Rzymie jako Sofia Villani Scicolone – nieślubne dziecko w kraju rządzonym przez Mussoliniego. Wywodzący się z szanowanej włoskiej rodziny ojciec bez skrupułów opuścił ciężarną partnerkę dla nowej kobiety. Samotnej matce ciężko było związać koniec z końcem. Wprawdzie w młodości Romilda Villani porównywana była do Grety Garbo i ponad wszystko chciała zostać gwiazdą, później zmuszona była do żebractwa. Jednakże dała niepoprawnemu uwodzicielowi drugą szansę. Wkrótce do wykarmienia miała już dwie córki. Bieda zmusiła ją do powrotu do zapomnianego miasteczka Pozzuoli. Sophia i Maria dorastały otoczone ubóstwem i dźwiękiem syren ostrzegających przed kolejnymi nalotami. Rodzice zrozpaczonej Romildy stanęli na wysokości zadania i przygarnęli całą trójkę pod swój dach. Wychudzone i przerażone wszechobecnym chaosem przetrwały wojnę. Aktorka wspomina, że w dzieciństwie wyszydzano jej szczupłą sylwetkę. Wtem nastąpił zaskakujący zwrot akcji.

„Zaraz miałam skończyć 15 lat i nagle obudziłam się w środku krągłego, roztaczającego blask ciała, pełnego życia. Kiedy spacerowałam ulicami Pozzuoli, chłopcy obracali się za mną i gwizdali” – przywoływała na łamach swojej książki.

Hulton Archive/Getty Images

Dla Davida Bowiego była jak Anioł Stróż i zły policjant w jednym. Każdego ranka Corinne „Coco” Schwab przykładała mu pod nozdrza lusterko, by sprawdzić, czy jeszcze oddycha >> 

Urodę nastolatki dostrzegła dawniej marząca o sławie matka. Zadbała, aby córka znalazła się w gronie finalistek lokalnego konkursu dla atrakcyjnych dziewcząt. W nagrodę otrzymały bilety kolejowe do stolicy. Tam młodziutka Loren zaczęła pojawiać się na stronach komiksowych historii miłosnych dla znudzonych pań. Aż do czasu pamiętnej nocy 1950 roku w klubie nieopodal Koloseum, kiedy Ponti z marszu podjął decyzję, że uczyni z niej podziwianą seksbombę. „Miałam dziwne przeczucie, że mnie rozgryzł. Wyczytał ślady powściągliwej osobowości, trudnej przeszłości, wielkiej tęsknoty za sukcesem” – wyliczała. Zakochany 38-latek częściowo zastąpił jej ojca (ten biologiczny usiłował przepędzić zyskującą na popularności córkę z Rzymu, sugerując władzom, że w ukryciu prowadzi burdel).

„Dał mi poczucie stabilności, dzięki czemu stąpałam twardo po ziemi, podczas gdy świat wokół wirował w zawrotnym tempie” – mówiła.

Podopieczna poszła za radą mentora i zmieniła nazwisko na bardziej przystępne dla obcokrajowców. W innych kwestiach była nieugięta. Dysponowała niezachwianą pewnością siebie i kategorycznie odrzuciła sugestie wizyty w gabinecie chirurga plastycznego. Na jednym z przesłuchań kamerzyści zachęcali ją do poddania się upiększającym operacjom. „Jej twarz jest zbyt krótka, usta za duże, a nos za długi” – narzekali. Carlo ostrożnie wstawił się za kolegami, ale natychmiast został przywołany do porządku. Sophia zagroziła, że prędzej wróci do klepania biedy, niż odetnie sobie kawałek nosa. Starszy przyjaciel pomagał jej zdobywać kolejne role. Jednocześnie od 1946 roku pozostawał złączony świętym sakramentem z Giulianą Fiastri. W 1951 został też ojcem małej Guendaliny, a dwa lata później Alessandra, cały czas skrycie śniąc o innym życiu, które niedługo miało stać się rzeczywistością. 

Sophia Loren i Cary Grant – hollywoodzki romans na planie

Sophia Loren w końcu została kochanką menadżera. We Włoszech, gdzie rozwody były nielegalne aż do połowy lat 70., musieli mieć się na baczności. Opinia publiczna nie patrzyła przychylnym okiem na mężczyznę porzucającego dwójkę dzieci ani kobietę przymykającą oko na rozpadającą się rodzinę. W oczekiwaniu na zmianę obyczajów producent wynegocjował dla ukochanej role w zagranicznych produkcjach. Chociaż była obiektem westchnień wielu, to pozycja Carla Pontiego była zagrożona tylko przez jednego konkurenta. Na planie melodramatu „Duma i namiętność” z 1957 roku piękna Włoszka poznała popularnego aktora zza oceanu. Cary Grant wyróżniał się urokiem osobistym i miał reputację łamacza serc. Filmowy amant natychmiast zrobił wrażenie na pochodzącej z szemranych przedmieść Neapolu aktorce. Nadal miała przed oczami obraz powojennej nędzy. Tymczasem uroda i talent zaprowadziły ją wprost w towarzyskie kręgi Bette Davis, Rity Hayworth czy Barbary Stanwyck. „Gdy ujrzałam charakterystyczny profil Cary'ego w progu drzwi, myślałam, że zemdleję. Jego smoking z błyszczącymi klapami, lekko siwiejące włosy i elegancja zaparły mi dech w piersiach. Wyglądał, jakby właśnie zszedł z ekranu, jak spełnienie marzeń” – pisała o pierwszym spotkaniu na bankiecie w Madrycie.

Pary, których romans zaczął się na planie filmowym. I nadal są razem!  „Nie ma nic lepszego niż zakochać się w osobie, z którą łączy cię uczucie na ekranie” >>

Paramount Pictures/Archive Photos/Getty Images

Amerykanin nie pozostał jej dłużny i bez pamięci zakochał się w młodszej koleżance. Sophia zawróciła mu w głowie na tyle, że zaryzykował związek z aktorką Betsy Drake. Postanowił nie rozstawać się z nową sympatią ani na sekundę i szukał sposobu na kontynuowanie wspólnej pracy na planie. Pomimo tego, że żona filmowego amanta napisała oryginalny scenariusz „Domu na łodzi” i zamierzała wystąpić u boku męża, ten wyrzucił ją z obsady i zaaranżował udział młodej kochanki. Zlecił też gruntowne przeredagowaniu tekstu i całkowicie wykreślił nazwisko partnerki z projektu. Spędzali czas na romantycznych kolacjach i samochodowych przejażdżkach. Sophia zapewniała, że nie posunęli się do niemoralnych czynów, ale była coraz boleśniej rozdarta. Nie tylko między dwoma mężczyznami, ale także Hollywood a swojskimi Włochami.

„Wiedziałam, że moje miejsce jest obok Carla – on był moją bezpieczną przystanią. Wiedziałam też, że trudno jest oprzeć się magnetyzmowi człowieka takiego jak Cary, który był gotów poświęcić dla mnie wszystko”.

Jane Birkin i Serge Gainsbourg – miłość ze skandalem w tle. Romantyczna historia skomplikowanej relacji >>

Plotka głosi, że pewnego razu padł przed nią na kolana i prosił, aby za niego wyszła. Zwyciężył rozsądek. Bożyszcze kobiet usłyszał odmowę. Jak przyznała sama aktorka, „wspomnienia bledną”, więc z czasem mogą przyjmować wiele różnych kształtów. Choć przebieg wydarzeń został uwieczniony na kartach książki (ba, czytelnicy znajdą tam nawet zdjęcia odręcznych liścików: „Wybacz mi, moja droga, zbyt mocno naciskam”), to w późniejszym wywiadzie autorka utrzymywała, że był wytworem szwankującej pamięci. Sophia Loren, zmęczona snutymi od lat insynuacjami, po dłuższym zastanowieniu usunęła ze swojej biografii jeden z najbardziej ckliwych momentów. Bo jakkolwiek romans za plecami Bogu ducha winnej żony i nieświadomego narzeczonego wywoływał niesmak, to niepoprawni romantycy skrycie wzdychali na wieść o pytaniu wyrywającym się z głębi porywczego serca. „Cary Grant był bardzo przystojnym mężczyzną i wspaniałym aktorem, ale nie doszło do oświadczyn” – podkreśliła stanowczo na antenie Radio Times. Dodała, że chętnie powielana anegdota nie mogła mieć miejsca. Na przeszkodzie stanął wiek aktorki, która liczyła wtedy jedynie 23 lata i – w swoim mniemaniu – była zbyt młoda, aby mieć jakiekolwiek pojęcie o związkach i gorących uczuciach. Co innego 30 lat starszy i doświadczony Grant żyjący wówczas w trzecim małżeństwie.

Ron Galella/Ron Galella Collection via Getty Images

Sophia Loren i Carlo Ponti – 50 lat gorszącego małżeństwa

Dziewczęca niewinność nie przeszkadzała jej jednak w zawarciu związku z włoskim producentem. Romans – skonsumowany czy nie – zadziałał na narzeczonego jak sole trzeźwiące. Carlo Ponti ocknął się z letargu i zrozumiał, że aby nie stracić względów wybranki serca, musi działać szybko. Nie miał szans na uzyskanie rozwodu, choć iż od lat żył z żoną w separacji. Mimo to nieustępliwi zakochani ominęli obowiązujące w ojczyźnie zakazy podyktowane przez Watykan i stanęli na ślubnym kobiercu. Ceremonia musiała odbyć się z dala od rodzinnych stron. „Tak” powiedzieli sobie w Meksyku 17 września 1957 roku. Włosi nic sobie nie robili z dokumentów opatrzonych podpisem meksykańskich prawników. Niezgodne z lokalnymi zapisami małżeństwo uznano za demoralizujące. W oczach religijnego społeczeństwa filmowiec wciąż był mężem Giuliany Fiastri. Doszło do tego, że wysłannicy papieża grozili im ekskomuniką i ogniem piekielnym. Media otwarcie nazywały młodą parę grzesznikami.

„Powinniśmy byli cieszyć się naszym miesiącem miodowym, ale jedyne, co pamiętam, to że całymi godzinami płakałam” – żaliła się Sophia w Vanity Fair.

Ron Galella/Ron Galella Collection via Getty Images

W obawie przed zarzutami o bigamię i karą pozbawienia wolności pięć lat później anulowali zawarty związek. Nadal mieszkali jednak pod jednym dachem. W końcu ku niezadowoleniu kościelnych i partyjnych dygnitarzy Ponti dopiął swego i przy pomocy prawnych furtek wymknął się z fikcyjnego już małżeństwa. Rozwiódł się na mocy francuskich przepisów – to rozwiązanie podsunęła mu sama eksżona zawodowo zajmująca się prawem. Georges Pompidou pochylił się nad losem uczestników „miłosnego trójkąta” i przyznał im tamtejsze obywatelstwo. Tym samym Carlo i Giulianą oficjalnie stali się singlami. Ponti ponownie poprosił Loren o rękę. Drugi ślub, tym razem niebudzący już wątpliwości prokuratorów i adwokatów, wzięli w kwietniu 1966 roku. Dwa lata po włożeniu obrączek doczekali się pierwszego dziecka. Carla Pontiego Jr. powitali w szpitalu w Genewie, która stała się dla nich nowym domem. Dalsze próby powiększenia rodziny spełzły na niczym. Aktorka straciła cztery ciąże. Aż w końcu w 1973 roku dołączył do nich Eduardo. Sophia miała wówczas 38 lat, jej mąż – 59. Jeden z synów został muzykiem, drugi poświęcił się kinu. W 2020 roku udało mu się nawet przekonać włoską diwę do powrotu na ekran. Duet matki i syna stworzył poruszający dramat „Życie przed sobą”.

Michel Dufour/WireImage

Meryl Streep i John Cazale – historia tragicznej miłości. W wieku 29 lat straciła ukochanego, pół roku później wyszła za mąż za innego >>

Przez kolejne dekady Sophia Loren i Carlo Ponti byli niemal nierozłączni. Legenda kina co prawda nadal uwielbiała flirtować. Bez cienia litości pozwalała, aby ekranowi partnerzy się w niej zadurzali i żyli złudnymi nadziejami. Po perypetiach z Grantem nigdy więcej nie pozwoliła sobie na odwzajemnienie uczuć. Relacja z Pontim pozostała silna do samego końca, choć druga połówka miała nie stosować się do restrykcyjnych definicji wierności. „Byliśmy zespołem, solidną parą, uzupełnialiśmy się w jak najlepszych rodzinach” – pisze aktorka. „Włoski rząd latami nas prześladował i skazywał na wygnanie”. Małżeństwo przetrwało nawet poważne oskarżenia o handel walutami i przestępstwa podatkowe, przez które utracili włoskie posiadłości. Gwiazda trafiła nawet do więzienia w Casercie. Spędziła tam 17 dni, a uradowani obecnością sławnej femme fatale mieszkańcy bez ustanku zabawiali ją występami oglądanymi zza zakratowanych okien. Dziś 89-letnia Sophia Loren jest szczęśliwą matką i babcią. Z mężem pożegnała się już 16 lat temu, ale nie traci optymizmu i z sentymentem spogląda w przeszłość. 

„Kiedy myślę o moim życiu, czasami jestem zaskoczona, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Mówię sobie, że pewnego ranka wstanę i okaże się, że to był tylko piękny sen”.