Katie nigdy nie uważała się za szczególnie zazdrosną. Jakie miałaby mieć powody? Ona, dziennikarka pisząca dla „New York Timesa”, kobieta inteligentna i atrakcyjna, spotykająca się z mężczyzną starszym o 23 lata? „Widział we mnie tę młodą i ładną – mówi. – Dobrze czuliśmy się w swoich rolach”. Ale w miarę jak się do siebie zbliżali, niepokój Katie narastał. Nie mogła zrozumieć, dlaczego Sandy przechowywał na dysku komputera zdjęcia byłej dziewczyny. Martwiła się, kiedy wychodził sam na spotkania z przyjaciółmi. Po wielu kłótniach para zdecydowała się na otwarty związek. To jednak tylko przyspieszyło katastrofę: oboje regularnie dawali upust zazdrości i nie potrafili poradzić sobie z emocjami. Pewnego dnia, gdy Katie wyszła na randkę, Sandy włamał się do jej mieszkania i zabrał jej laptop. Ona odwzajemniła mu się tym samym: zakradła się do niego, a kiedy zobaczyła na ekranie komputera stronę portalu randkowego i wiadomości od kobiet, rozbiła kilka misek. Nagle jednak coś sobie uświadomiła: zazdrość zmieniła ją w kogoś, kogo nie znała. „Oboje sięgnęliśmy dna: dzięki temu zrozumieliśmy, że pora coś zmienić” – tłumaczy. Zazdrość to bolesne, nieprzyjemne uczucie i większość z nas wstydzi się do niej przyznawać. Zdajemy sobie sprawę, że naszego partnera może pociągać ktoś inny, że może on dać się porwać temu impulsowi, a my nie mamy na to żadnego wpływu. Ta myśl uruchamia koktajl emocji tak szkodliwych i toksycznych – od wściekłości przez niepewność aż po zwątpienie w siebie i wstyd – że wielu ludzi woli zaprzeczać jej istnieniu. „W naszej kulturze nie toleruje się tej emocji – mówi Esther Perel, terapeutka i autorka książki „Inteligencja erotyczna”. – Większość ludzi nie rozmawia o zazdrości, bo samo to uczucie objęte jest tabu”. Perel uważa to zjawisko za szkodliwe, bo choć zazdrość w skrajnych postaciach może być niebezpieczna, zazwyczaj jest normalnym, powszechnym uczuciem. „To uniwersalna ludzka emocja, jedna z wielu, które składają się na wielowarstwowe i wielopłaszczyznowe doświadczenie miłości”. Co więcej, zazdrość może okazać się konstruktywnym bodźcem prowadzącym do poprawy relacji. Gdybyśmy tylko potrafili się wsłuchiwać w to uczucie i skuteczniej je kontrolować, moglibyśmy udoskonalić nasze życie miłosne i seksualne – a do tego jeszcze uratować kilka talerzy.

Sens zazdrości
Zazdrość definiuje się zwykle jako emocjonalną reakcję na niebezpieczeństwo grożące naszej relacji ze strony prawdziwego lub wyimaginowanego rywala albo rywalki. Różni się od zawiści tym, że wymaga trzeciej osoby. „Zawiść mówi: »Chcę mieć to, co ty«. A zazdrość: »Mam coś i przypuszczam, że chcesz to mieć albo usilnie próbujesz to zdobyć«” – tłumaczy Erica Slotter, psycholog z Uniwersytetu Villanova. David Buss, profesor psychologii z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, podkreśla, że zazdrość to główna przyczyna zabójstw w afekcie, których ofiarą stają się żony, dziewczyny i byłe partnerki. Zazdrość skłania też ludzi do toksycznych prób kontrolowania partnerów.
Zazdrość ma jednak wartość: psychologowie ewolucyjni uważają ją za cenny mechanizm, który pozwala ludziom zapobiegać tzw. kłusownictwu seksualnemu: „Kiedy pojawia się zagrożenie i ludzie stają się zazdrośni, to uczucie motywuje ich do podejmowania działań, które zapobiegną odejściu partnera” – twierdzi Edward Lemay, psycholog z Uniwersytetu w Maryland. Takie zachowania, jak otoczenie żony ramieniem na przyjęciu, zakolegowanie się ze śliczną współpracownicą męża, mają na celu chronienie partnera i zatrzymanie go przy sobie. Badanie przeprowadzone przez Edwarda Lemaya i Angelę Neal z Uniwersytetu Karoliny Południowej wskazuje, że takie gesty mogą się okazać zadziwiająco skuteczne. Podczas badania heteroseksualne pary prowadziły dzienniki: każdy pisał o tym, czy odczuwa pociąg do innego potencjalnego partnera, czy sądzi, że jego partnera lub partnerkę pociąga ktoś inny i na ile czuje się zaangażowany w związek. Badacze odkryli, że uczestnicy trafnie wychwytywali zainteresowanie partnerów innymi osobami i że ludzie chętniej angażują się w zachowania „ochronne” wobec partnerów w te dni, kiedy oczy tych partnerów zatrzymywały się nieco dłużej na potencjalnych rywalach. Zauważyli też, że uczestnicy badania intensywniej angażowali się w relację po tym, jak ich partner podjął działania mające na celu zapobieganie kłusownictwu seksualnemu. Zdaniem Neal, te ustalenia wskazują, że odrobina zazdrości może być korzystna dla relacji. „Zbyt duża jej ilość okazuje się zwykle szkodliwa” – zauważa psycholożka.

Wstydliwe uczucie
W dłuższych związkach zazdrość stopniowo wygasa. Kiedy pojawia się znienacka, para powinna potraktować ją jako sygnał alarmowy i zastanowić się nad jej przyczynami. Nie jest to jeszcze pożar, ale z pewnością należy uznać takie uczucia za racę ostrzegawczą, której nie należy ignorować. „Może to być znak świadczący o tym, że dzieje się coś złego” – uważa Michele Scheinkman, nowojorska terapeutka par. Twierdzi, że pary z długim stażem funkcjonują czasem na zwolnionych obrotach: nie okazują sobie uczuć, seks nosi znamiona rutyny, a czasem nie ma go wcale. I wtedy: bum! Żona zaczyna ćwiczyć z przystojnym, świetnie zbudowanym trenerem osobistym. Mąż zaprzyjaźnia się z uroczą rozwódką, matką kolegi ich dziecka. I nagle oboje przypominają sobie o czymś ważnym: „Och, rzeczywiście. Innym ludziom podoba się mój partner. Mnie też się podoba. Muszę zacząć mu to okazywać”. „Ciekawe jest to, jak wielu ludzi nie zwraca uwagi na swoich partnerów do czasu, aż pojawia się ktoś inny, kto zaczyna to robić” – zauważa Perel.
Skoro zazdrość jest zdrowa, a nawet przynosi korzyści, to dlaczego sieje spustoszenie w tak wielu związkach? Problemem nie jest samo uczucie, ale raczej to, co z nim robimy i jak się pod jego wpływem zachowujemy. W badaniu Neal i Lemaya nie sklasyfikowano zachowań służących zachowaniu partnera i odstraszeniu ewentualnej konkurencji, ale Lemay podkreśla, że te zachowania bywają zróżnicowane. Ruchy takie jak szpiegowanie, manipulacje i nadmierna kontrola przynoszą zwykle skutek przeciwny do zamierzonego. Katie radziła sobie na przykład z własną zazdrością poprzez rozbudzanie zazdrości Sandy’ego. Spotykała się z innymi mężczyznami, flirtowała z byłymi i przechowywała ich zdjęcia w telefonie – robiła to wszystko, o co miała żal do partnera. „Nie chodziło o zwykłe: »Już ja mu pokażę«. Uważałam to raczej za odruch obronny: »Odezwę się do swoich byłych, zajmę się czymś i powoli się zdystansuję. Dzięki temu nie będę taka bezbronna«” – tłumaczy. To jednak nie pomogło. Przeciwnie: jej paranoja przybrała na sile. „Czułam się jak idiotka. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć: »Nie jestem z natury zazdrosna, a tak mocno się do niego przywiązałam«”. Zamiast cieszyć się swoją bezbronnością i zaakceptować ją jako nieodłączną część miłości, Katie widziała w Sandym przeciwnika. „Zawsze uważałam, że zazdrość jest niebezpieczną emocją, która sprawi, że ktoś mnie skrzywdzi – dodaje. – Czułam, że to coś złego, coś, czego powinnam się wstydzić. Obawiałam się, że zazdrość po prostu odstrasza”. Perel przywołuje wiele rozmów, w których małżonkowie skarżyli się na to, że ich partnerzy flirtują z atrakcyjnymi sąsiadami albo korespondują z byłymi na Facebooku. „Ludzie szczycą się tym, że są ponad takie emocje” – zauważa terapeutka. Kiedy klienci bez przerwy mówią o swojej złości, irytacji albo bólu, za to jak ognia unikają wspominania o zazdrości, Perel w końcu oznajmia: „Słucham cię uważnie i jednej rzeczy mi nie mówisz: odczuwasz zazdrość. Kiedy mi o tym powiesz, zobaczę wreszcie osobę tęskniącą za swoim partnerem. I wtedy zdołamy coś z tym zrobić”. Katie i Sandy dążą do tego, żeby znowu być ze sobą na wyłączność i zakończyć fazę „związku otwartego”. Katie podkreśla, że przyznanie się do zazdrości stanowiło pierwszy krok na drodze ku naprawie ich relacji. „Sandy powiedział: »Kiedy to mówisz, czuję, że mnie kochasz. Przez tak długi czas myślałem, że ci na mnie nie zależy, bo nigdy nie okazywałaś zazdrości«”. Kiedy rzucasz z wściekłości talerzem albo sprawdzasz telefon partnera, będzie on prawdopodobnie umiał zinterpretować twoje zachowania. Lemay zauważa jednak, że w przypadku pozytywnych zachowań partner często nie jest w stanie określić motywacji drugiej osoby. Niektórzy pod wpływem zazdrości próbują zwiększyć swoją atrakcyjność i zadbać o wygląd albo starają się poświęcać relacji więcej czasu. „Partner może nie zdawać sobie sprawy, że motywuje nas pragnienie zatrzymania go przy sobie” – mówi Lemay.

Być jak rywal
Co ciekawe, zazdrość może nas skłonić do czegoś innego niż atakowanie potencjalnych rywali: staramy się do nich upodobnić. Uczestnicy badania przeprowadzonego przez Slottera odczytywali listę cech i wskazywali, które trafnie ich opisują, a które nie. Następnie słuchali scenariusza, w którym ich partner wdawał się we flirt z potencjalnym rywalem albo go odrzucał. Każdy z uczestników przeglądał następnie profil psychologiczny fikcyjnego rywala, zarysowany w taki sposób, by zawierać cechy, które badany uznał za nieopisujące siebie. Uczestnicy, którym przedstawiono scenariusz z flirtem partnera, stawali się bardziej skłonni do zmiany autoidentyfikacji – starali się upodobnić do rywala. Mężczyzna, który na początku nie uznawał się za typ atletyczny, chętniej robił to po tym, jak opisano mu scenę, w której jego partnerka flirtowała z umięśnionym sportowcem. Taki przeskok nie następował u osób, których partnerzy odrzucili cudze zaloty. Slotter wywnioskował z tego, że właśnie zachowanie partnera stawało się przyczyną takich zmian autopercepcji.Slotter twierdzi, że nie da się jednoznacznie określić, czy impuls do zmiany siebie po to, by podobać się partnerowi, jest zjawiskiem pozytywnym, czy negatywnym. Wydaje się jednak, że takie zachowanie okazuje się – przynajmniej do pewnego stopnia – skuteczne. Pewnej granicy nie należy jednak przekraczać: „Jeżeli jesteś na tyle niepewny, że bez przerwy próbujesz się zmieniać, by przypodobać się partnerowi – dodaje Slotter – może to prowadzić do dezorientacji i rozmycia twojego poczucia tożsamości. Ponadto każda relacja, w której doświadczasz częstej i intensywnej zazdrości, zmaga się prawdopodobnie z innego typu problemami”. Kluczowym czynnikiem jest typ osobowości naszego partnera. Badanie przeprowadzone przez Roberta Rydella, profesora psychologii z Uniwersytetu w Indianie, skupiało się na źródłach „podejrzliwej zazdrości” – takiej, która nie ma jasnych, bezpośrednich przyczyn i która pojawia się na przykład w chwili, kiedy widzimy Keirę Knightley na ekranie. Rydell odkrył, że osoby przejawiające ten typ zazdrości, były mniej pewne siebie i miały niższe poczucie własnej wartości. Buss uważa, że także traumatyczne doświadczenia z przeszłości mogą skłaniać nas do hiperczujności w późniejszych relacjach. Patrice Crocevera odczuwała zazdrość, ilekroć jej narzeczony patrzył na zdjęcie modelki albo odbierał telefon od znajomej. Jeśli rozmawiał z atrakcyjną kasjerką albo kelnerką, poddawała go przesłuchaniu. „Obecność jakiejkolwiek kobiety nienależącej do naszej rodziny wydawała mi się zagrożeniem” – wyznaje Patrice. W końcu zdała sobie sprawę, że zachowywała się w ten sam sposób w poprzednich związkach. Pierwszy chłopak ją zdradził – i od tamtej pory nie potrafiła nikomu w pełni zaufać ani zrezygnować z ciągłej potrzeby kontroli. Kiedy już zidentyfikowała prawdziwą przyczynę swojego niepokoju, zaczęła współpracować z narzeczonym. On zgodził się zachowywać delikatniej i być bardziej wrażliwy na jej potrzeby, a ona próbowała się odprężyć i w pełni mu zaufać.

Paranoja czy czujność?
Nauka radzenia sobie z zazdrością może okazać się niezwykle użyteczna, bo partnerowi bardzo łatwo jest – świadomie bądź nie – rozbudzić w nas to uczucie. Na ile łatwo? Przeprowadzony na Uniwersytecie w Arizonie eksperyment osadzony w wirtualnej rzeczywistości stanowi do pewnego stopnia odpowiedź na to pytanie. Dziesięć heteroseksualnych par uczestniczyło w ćwiczeniu realizowanym w wirtualnym świecie Second Life. Pary zostały na czas eksperymentu rozdzielone – znajdowały się w osobnych kabinach – ale przebywały razem w wirtualnej kawiarni. Po około dwóch minutach awatar kontrolowany przez członka zespołu badawczego zaczynał rozmawiać z partnerem przeciwnej płci, kompletnie ignorując partnera tej samej płci. Ta rozmowa trwała sześć minut. Choć nie dochodziło do jawnego flirtu, ten eksperyment rozbudzał często głęboką zazdrość – i powodował wzrost poziomu kortyzolu – u partnerów wykluczonych z wirtualnej rozmowy. „Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się tak silnych reakcji” – przyznaje Mary-Frances O’Connor, profesor psychologii, która nadzorowała badanie. Wykorzystując swoje awatary, wielu uczestników stosowało te same techniki chronienia partnerów i płoszenia potencjalnej konkurencji, które stosuje się w prawdziwym życiu. Niektórzy stawali między partnerem a rywalem, inni zwracali się do intruza bezpośrednio. „Ona jest ze mną, kolego” – powiedział jeden z uczestników. „Pojawiły się też przekleństwa” – relacjonuje O’Connor. Takie zachowania stanowiły odzwierciedlenie „zazdrości reaktywnej”, uczucia stymulowanego przez prawdziwe zdarzenie – takie jak odkrycie wymiany zalotnych SMS-ów między twoją żoną a jej dawnym chłopakiem ze studiów. „Zazdrość reaktywna każe nam mówić: «Zapobiegnę temu. Interweniuję już na wczesnym etapie, gdy tylko zobaczę jakieś niepokojące sygnały»” – tłumaczy psycholog Mark Attridge, konsultant w dziedzinie higieny mentalnej w miejscu pracy. W prawdziwym życiu wyzwanie polega na określeniu, czy twoja zazdrość jest podejrzliwa, czy raczej reaktywna. Innymi słowy: czy masz paranoję, czy może raczej wykazujesz się przenikliwością i spostrzegawczością.

Alarm! Alarm!
Asę Leveaux ogarniała zazdrość, ilekroć widział ówczesną żonę z jej kolegą z pracy na rodzinnych piknikach i innych wspólnych wyjściach. Ona jednak zapewniała, że nic się między nimi nie dzieje. Leveaux mylił się: jego żona nie miała romansu z kolegą z pracy. Nie mylił się jednak co do tego, że go zdradzała. Po prostu robiła to z kimś innym. Jego małżeństwa nie dało się uratować, ale Leveaux, który nie jest obecnie z nikim związany, uważa, że to doświadczenie nauczyło go szanować zazdrość, zamiast ją wypierać. Teraz, kiedy czuje ukłucie zazdrości, rozumie, że może powoli zakochiwać się w tej osobie. I mówi jej o tym. „Wykorzystuję zazdrość jako emocjonalny budzik. Alarm, który sygnalizuje: «Możesz być gotowy na coś więcej». Nauczył się też szanować zazdrość partnerek. Choć według badań mężczyźni i kobiety doświadczają zazdrości z podobną częstotliwością i intensywnością, Buss twierdzi, że istnieją w tym aspekcie istotne różnice. Męska zazdrość może okazać się bardziej niebezpieczna: w krajach zachodnich od 50 proc. do 70 proc. zabitych kobiet ginie z rąk męża, chłopaka albo byłego partnera. Tymczasem tylko 3 proc. mężczyzn zostaje zamordowanych przez partnerki lub byłe partnerki. Mężczyźni i kobiety reagują też na inne bodźce. Dla mężczyzn perspektywa zdrady fizycznej jest zwykle bardziej niepokojąca, kobiety częściej martwią się zdradą emocjonalną. Psychologowie ewolucyjni przypisują te różnice różnego rodzaju lękom, których doświadczają w związku mężczyźni i kobiety. Mężczyźni częściej obawiają się zdrady o charakterze seksualnym, bo mogłaby ona zmuszać ich do poświęcania czasu i środków na opiekę nad cudzymi dziećmi. Kobiety tymczasem chcą mieć pewność, że partner jest emocjonalnie zaangażowany na tyle, by zostać przy nich i pomóc im w wychowywaniu dzieci. Buss podkreśla, że są to tylko pewne ogólne cechy i różnice: „Niektórzy twierdzą, że kobiety nie przejmują się zdradą seksualną, a mężczyźni – zdradą emocjonalną. To po prostu nieprawda. Obie płcie głęboko przeżywają obie formy niewierności, po prostu mężczyźni częściej skupiają się na aspektach seksualnych, a kobiety na emocjonalnych”. Ciągła niepewność w związku może powodować stres. Nigdy nie wiesz, czy nie stracisz partnera, czy nie odejdzie do kogoś innego. Możesz jednak zadbać o to, żeby wykorzystać tę niepewność w konstruktywny sposób: nie popadaj w samozadowolenie i pamiętaj o tym, że nikt nigdy nie zdoła w pełni posiąść drugiej osoby. Pozostaje nam mieć nadzieję, że nawiążemy z nią możliwie długotrwałą i głęboką więź. „Wszyscy stajemy przed takimi dylematami stanowiącymi nieodłączną część miłości – podkreśla Scheinkman. – Owszem, partner mnie kocha, ale jeśli w jego otoczeniu pojawi się ktoś atrakcyjny, nie da się wykluczyć, że mnie zostawi. Z takimi realiami wszyscy musimy się pogodzić”.

Oswajanie bestii

Kiedy któryś z partnerów zaczyna odczuwać zazdrość, może się to stać początkiem błędnego koła oskarżeń i odpierania ataków. Wyzwolenie się z niego wymaga od obojga partnerów dojrzałości oraz wyrzeczenia się pretensji i wstydu. Muszą wyjść z defensywy i otworzyć się na bezbronność – uważa terapeutka par Michele Scheinkman.

1. Pierwszym krokiem na tej drodze jest przyznanie się do zazdrości, a następnie wypowiedzenie na głos emocji, które za tą zazdrością stoją: miłości do partnera, strachu o to, że się go straci. Taka postawa jest zdecydowanie bardziej produktywna od ciągłych oskarżeń albo zakazywania partnerowi spotkań z przyjaciółką lub przyjacielem z dzieciństwa. „Wyznanie: «Odczuwam zazdrość» to coś zupełnie innego niż powiedzenie: «Wkurzasz mnie»  – podkreśla Scheinkman. – Uczucie pozostaje to samo, ale wyrażając je z pozycji bezbronności, masz dużo większe szanse na uporanie się z nim i konstruktywne rozwiązanie problemu”.

2. Pary powinny też spróbować określić, czego brakuje w ich związku i jaka jest przyczyna ewentualnego zainteresowania innymi osobami. Terapeutka Esther Perel często proponuje klientom napisanie listu do partnera, w którym wyznaliby, że za nim „tęsknią” i że być może sami nie angażowali się ostatnio w związek tak intensywnie, jak powinni. „A potem warto na przykład wyznać: »Odczuwam zazdrość, bo widzę, jak inni ludzie zwracają na ciebie uwagę« albo »Widzę, jakie zainteresowanie budzisz i ile masz uroku osobistego. Boli mnie to, że będąc ze mną, wkładasz niewiele wysiłku w naszą relację. Chcę, żebyś rozmawiał/rozmawiała ze mną tak, jak rozmawiasz z partnerem biznesowym albo klientem«”.
 

Tekst: Sara Eckel Autorka książki „It’s Not You: 27 (Wrong) Reasons You’re Single”.