"Ostatnie tango w Paryżu"  jest jednym z najbardziej śmiałych filmów w historii kina. To historia 45-letniego Amerykanina (Marlon Brando), który po samobójczej śmierci swojej żony, poznaje 20-letnią Francuzkę Jeanne (Maria Schneider). Para nie zakochuje się w sobie, ale czuje pożądanie, które chwilowo przejmuje władzę nad ich życiem... Obraz Bernardo Bertolucciego w dniu premiery wywołał falę oburzenia, a w kilku krajach cenzorzy nie dopuścili go do dystrybucji. Film otrzymał nawet status X. Wszystko przez mroczny klimat, nagość, odważne sceny seksu oraz scenę gwałtu z użyciem masła. Krytycy na przekór mediom docenili obraz, a Marlon Brando i Bernardo Bertolluci zostali nominowani do Oscara. 

Temat wrócił po 44 latach w związku z wypłynięciem do sieci wywiadu z 2013 roku, w którym Bertolucci potwierdził, że "słynna" scena gwałtu na głównej bohaterce nie była tylko grą aktorską.

Jedliśmy z Marlonem śniadanie w budynku, w którym kręciliśmy film. Była bagietka, masło... W pewnym momencie spojrzeliśmy na siebie i bez słów porozumieliśmy się w kwestii tego, co chcemy pokazać. Czułem się okropnie nie fair wobec Marii, ponieważ nie powiedziałem jej co się stanie. Nie widzieliśmy się po realizacji filmu, znienawidziła mnie. Chciałem, żeby zareagowała jak kobieta, nie jak aktorka. Chciałem, aby ona naprawdę czuła się upokorzona, a nie tylko to grała. Nie żałuję tego, ale czuję się winny. 

Maria Schneider nie została uprzedzona o kontrowersyjnej scenie. Reżyser omówił ją jedynie z Marlonem Brando i poprosił go by nie uprzedzał 19-latki o swoich planach. Do samego aktu nie doszło, ale aktorka (tak życzył sobie Bertolucci) poczuła się upokorzona. Maria Schneider udział w produkcji przypłaciła depresją, pobytem w szpitalu psychiatrycznym i uzależnieniem od twardych narkotyków. Aktorka nie udźwignęła fali nienawiści, a także krytyki ze strony Kościoła. Zmarła mając zaledwie 58 lat.

Na kontrowersyjny wywiad z 2013 roku natychmiast zareagowały topowe gwiazdy Hollywood. Ostro skrytykowały reżysera za niepoinformowanie młodej aktorki o szczegółach sceny gwałtu. Masowe oburzenie ze strony środowiska jest jednak trochę "spóźnione". Sprawa była znana od lat. Maria Schneider wiele razy opowiadała o tym, że scena gwałtu nigdy nie była z nią konsultowana. Nie zmienia to faktu, że metody pracy reżysera nawet po latach zasługują na ostrą krytykę.