Przemysł futrzarski przejdzie do historii? Prawdziwe futra znikają z wybiegów i wkrótce ciężko będzie je kupić. Zrezygnowały z nich luksusowe domy mody, u których futro zawsze królowało na wybiegu. Gucci, Michael Kors, Armani... dzięki namowie koalicji "Fur Free Aliance" firmy zobowiązały się nie produkować ubrań z tego materiału. W grę wchodzą jedynie syntetyczne zamienniki. 

Jednak Norwegia poszła o krok dalej. Kraj zakazał hodowli zwierząt na futra, co oznacza, że do 2025 roku przemysł "futerkowy" zniknie z jego mapy. Aktywiści walczyli o to od lat. Do tej pory w państwie znajdowało się ok. 250 ferm z lisami i norkami. Rocznie ginęło w nich tysiące zwierząt. 

Norwegia była kiedyś największym producentem lisiego futra i skóry w Europie. Produkcja ta osiągnęła najwyższy poziom w 1939 roku, kiedy kraj posiadał aż 20 tys. ferm futrzarskich. Teraz jest pierwszym krajem skandynawskim, który zdecydował się na ten przełomowy krok. 

"To fantastyczne zwycięstwo w walce o likwidację branży futrzarskiej w Europie"

– powiedział Thorbjørn Schiønning z organizacji ochrony zwierząt Anima, szef kampanii wzywającej do wprowadzenia zakazu.

Kiedy doczekamy się podobnych zmian w Polsce? Chociaż nasi aktywiści czynnie działają w sprawie, projekt ustawy o ochronie zwierząt utknął w martwym punkcie.

W naszym kraju  fermy futrzarskie są uważane za bardzo dochodowy interes, a produkowane w nich futra trafiają na zagraniczny rynek (m.in. do Rosji czy krajów skandynawskich). Co nie zmienia faktu, że z powstawaniem nowych ferm walczą przede wszystkim mieszkańcy okolic, w których mają się pojawić. Należy pamiętać, że takie hodowle przemysłowe są złem zarówno dla zwierząt, jak i środowiska.