Zdarza Ci się mieć wrażenie, że cały świat jest przeciwko Tobie? Wszystko się wali, tracisz zupełnie kontrolę, a Twoje życie obraca się o trzysta sześćdziesiąt stopni? Jeśli tak, to przeczytaj najnowszą powieść A.M.Homes, a zobaczysz, że nie jest tak źle, że gorzej być nie może!

Jak u Hitchcock’a
Zaczyna się od trzęsienia Ziemi i pojawia się tylko pytanie – na czym się zatrzyma? Harry, pracownik uniwersytecki, prowadzący raczej spokojne i ułożone życie. Co prawda nienawidzi swojego brata, ale miłość rodzinna do najłatwiejszych nie należy – załóżmy, że jest mu to wybaczone.

Jest to jednak bardzo interesujący fakt, biorąc pod uwagę nadchodzące tsunami, tornado i - pozostając z obrębie metafor katastroficznych – trzęsienie ziemi właśnie.

Wspomniany już tutaj brat – George, powoduje wypadek samochodowy, w którym giną ludzie. Trafia do szpitala psychiatrycznego, po czym z niego ucieka i zabija własną żonę. Sęk w tym, że akurat w jej łóżku jest Harry… W związku z powyższym żona naszego bohatera wszczyna kroki rozwodowe. Harry traci też pracę na uczelni, a na domiar złego zostaje głównym opiekunem dwójki dorastających dzieci swojego brata.

Uciekać czy walczyć?

Harry zdaje się podążać za swoją zawodową fascynacją, czyli Richardem Nixonem. Ma już gotowe ponad tysiąc stron książki o jedynym amerykańskim prezydencie, który zrezygnował z urzędu. W tym kontekście niezwykle interesujące wydają się słowa, które zwykł mawiać: „Człowiek nie jest skończony, kiedy przegrywa. Człowiek jest skończony, kiedy się poddaje.”

Harry pomimo masy niefortunnych zdarzeń i szoku w którym niewątpliwie się znalazł nie poddaje się. Nawet biorąc pod uwagę seks umawiany przez internet z nieznajomymi, dziwnymi kobietami. Czy też historię jego defektywnej matki, a nawet chomika cierpiącego na Alzhaimera. 

Ciepło i dojrzałość w czasach kryzysu

Harry nie może się poddać tak, jak nikt z nas nigdy nie powinien. Bo o tym ostatecznie jest opowieść A.M. Homes, namawiająca by mimo wszystko spróbować sobie poradzić, że jest w tym
nieprzewidywalny smak istnienia, choć życie wygląda czasem jak absurdalne odbicie w krzywym lustrze tego, co sobie wymarzyliśmy.

Zanurzona w paranoicznym, słodko-kwaśnym i śmieszno-smutnym sosie powieść opowiada o upiornym roku z życia Harry’ego w sposób tyleż lekki, co niebywale błyskotliwy, a do wielu kwestii i czasem pieprznych dialogów, z jakich składa się w dużej części, można powracać w nieskończoność, rechocząc w głos i pytając za Gogolem: Z kogo się śmiejecie? Z siebie samych!