To jednak nie wystarczyło do tego, by ich związek przetrwał. Marilyn Monroe i Joe DiMaggio rozstali się zaledwie po 9. miesiącach trwania małżeństwa. Mimo to po rozwodzie utrzymywali bardzo dobre relacje. Wielu zaś twierdziło, że Joe DiMaggio nie potrafił być mężem Marilyn, za to świetnie sprawdzał się w roli przyjaciela.

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio – pierwsze spotkanie

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio, 1955 rok.

Joe DiMaggio nie był pierwszym mężem Marilyn Monroe. Jako niespełna 16-letnia dziewczyna wyszła za mąż za swojego sąsiada - Jamesa Dougherty. Było to małżeństwo z rozsądku podyktowane przede wszystkim chęcią zachowania niezależności i uchronienia się przed ponownym trafieniem do sierocińca. Podobno aktorka miała zdradzać swojego pierwszego męża, a wówczas gdy zapragnęła zrobić karierę w Hollywood, złożyła pozew o rozwód. Kilka lat później, już jako wschodząca gwiazda kina, poznała swojego drugiego męża – Joe DiMaggio.

Marilyn i Joe DiMaggio po raz pierwszy spotkali się w 1952 roku. Mimo że pozornie nie łączyło ich nic, to początkowo wydawali się w sobie wręcz szaleńczo zakochani. On był jednym z najznakomitszych amerykańskich baseballistów, który szczyt swojej kariery miał już za sobą, ona zaś była wschodzącą gwiazdą Hollywood. Gdy się poznali Joe miał 37, a Marilyn niespełna 25 lat. Idealnie wpasował się w jej typ mężczyzny – był stateczny, odpowiedzialny i nieco dominujący. Ona z charakterystyczną dla siebie naiwnością, przez całe życie miała słabość do mężczyzn, którzy dadzą jej, chociażby tylko pozorne, poczucie bezpieczeństwa i zaopiekują się nią. Jednak początkowo Marilyn była sceptyczna wobec baseballisty – uważała, że sportowców należy unikać, gdyż są zadufani w sobie i mają tendencję do skakania z kwiatka na kwiatek.

Pierwsza randka Marilyn i Joe DiMaggio przebiegła w wyjątkowo miłej atmosferze. Sportowiec był wobec niej miły i szarmancki, a przy tym nienachalny, co bardzo zaimponowało młodej aktorce. Inni mężczyźni starali się jej zaimponować w wyszukany sposób, natomiast Joe przyglądał się jej z zainteresowaniem i słuchał tego, co ma do powiedzenia. Mimo że z zewnątrz wyglądał na umiarkowanie zainteresowanego walką o względy Marilyn, to w środku był już nie tylko nią zauroczony, ale wręcz szaleńczo zakochany.

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio – (nie)łatwe życie w małżeństwie

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio, 1954 rok

Początkowo w związku Marilyn i Joe układało się wręcz bajkowo – on otoczył ją opieką i dał jej upragnione poczucie bezpieczeństwa, czym była zachwycona. Tego właśnie oczekiwała od swojego towarzysza życia. Dlatego też, gdy tylko poprosił ją o rękę, zgodziła się bez wahania. Szybko jednak okazało się, że to, co postrzegała za troskę była w istocie nadmierną kontrolą, która z czasem stała się destrukcyjna nie tylko dla ich relacji, ale również dla niej samej.

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio wzięli ślub cywilny dwa lata po pierwszym spotkaniu. Ceremonia odbyła się 14 stycznia 1954 r. w San Francisco. Była to skromna uroczystość, bez zbędnego splendoru i przepychu. Para zaprosiła na nią wyłącznie najbliższe osoby. Aktorka założyła elegancką garsonkę z białym kołnierzykiem, natomiast sportowiec – klasyczny, czarny garnitur. Na początku roku 1954 r. po raz pierwszy wystąpiła publicznie u boku swojego męża. Emanowała szczęściem i wówczas nic jeszcze nie zanosiło się na to, że ta dobrze zapowiadająca się relacja przerodzi się w toksyczny związek.

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio

Pierwsze rysy na ich małżeństwie pojawiły się już podczas podróży poślubnej, którą odbyli do Japonii. Tam Joe szybko przekonał się, że tak naprawdę nie może kontrolować swojej żony, która jest wolnym duchem. Podobno bardzo zdenerwował go fakt, że podczas ich miesiąca miodowego Marilyn zostawiła go w Japonii i wyjechała do Korei po to, by zaśpiewać dla amerykańskich żołnierzy.

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio – małżeństwo z przemocą w tle

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio

Wówczas, gdy Marilyn i Joe zaczęli się spotykać, aktorka dopiero zaczynała być rozpoznawalna. Miała jednak ambicje i chciała zrobić międzynarodową karierę. I tak też się stało. Po powrocie z podróży poślubnej aktorka zaczęła dostawać coraz więcej intratnych propozycji, co niekoniecznie przypadło do gustu jej mężowi. W 1954 r. zagrała m.in. w „Słomianym wdowcu” – to właśnie rola w tym filmie otworzyła jej drzwi do ogromnej sławy, a jednocześnie stała się gwoździem do trumny jej małżeństwa.

Początkowo Joe otoczył Marilyn, wręcz ojcowską, opieką, czemu nie tylko się nie sprzeciwiała, ale wręcz to lubiła. Z czasem jednak zaczął być coraz bardziej kontrolujący i przemocowy. Podobno to właśnie on miał namawiać aktorkę, by zerwała z wizerunkiem „głupiej blondynki ze słodkim głosem”. Oprócz tego decydował też ile ciała może pokazać jego żona, a ikoniczna scena, w której podmuch wiatru unosi białą sukienkę Marilyn, wywołała w nim oburzenie i zniesmaczenie.

Marilyn nie była jednak typem kobiety, która chciała i umiała w pełni podporządkować się mężczyźnie. Lubiła w Joe jego opiekuńczość, ale zaborczość i chęć kontrolowania wszystkich jej poczynań, budziły w niej sprzeciw. Dlatego też często dochodziło pomiędzy nimi do awantur, które przybierały wyjątkowo burzliwą formę. Wedle syna DiMaggio z pierwszego małżeństwa pomiędzy jego ojcem a Marilyn często dochodziło do rękoczynów... W jednym z wywiadów zrelacjonował nawet ich kłótnię: „Spałem na dole, gdy usłyszałem ich wrzaski. Nagle Marilyn zbiegła po schodach i wybiegła z domu. Ojciec pognał za nią. Dopadł Monroe, złapał ją za włosy i siłą wciągnął z powrotem do domu. Gdy rano zapytałem Marilyn, co się stało, odpowiedziała: Nic się nie stało, Joe, wszystko jest w porządku

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio – rozstanie i przemoc psychiczna

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio

Aktorka przez pierwsze pół roku małżeństwa broniła swojego męża i wszystkie jego niekontrolowane wybuchy złości i agresji, tłumaczyła zazdrością, która wynikała z wielkiej miłości i jego gorącego temperamentu. Z czasem jednak zaczęła szukać ukojenia. Znalazła go w alkoholu, środkach uspokajających i… innym mężczyźnie. Wdała się w romans ze swoim trenerem głosu - Halem Schaeferem. Gdy Joe odkrył prawdę chciał się spotkać ze swoim rywalem. Marilyn jednak w obawie o życie swojego kochana zrobiła wszystko, by zapobiec temu spotkaniu.

Zaledwie 9. miesięcy po ślubie Marilyn i Joe zdecydowali się na rozwód. To aktorka złożyła pozew rozwodowy, w którym jako powód rozstania wskazała na przemoc psychiczną. Joe nie mógł pogodzić się z decyzją swojej ukochanej żony. Obiecywał jej poprawę i wręcz błagał ją o przebaczenie. Posunął się nawet do tak desperackich kroków, jak wynajęcie prywatnego detektywa i śledzenie swojej żony (zresztą za namową Franka Sinatry). Chodził za nią niemal jak pies, to jednak nie przyniosło zamierzonego skutku i nie przekonało Marilyn do zmiany swojej decyzji. Ich rozwód szybko stał się faktem.

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio – przyjaźń po rozwodzie

Pomimo rozwodu Marilyn i Joe nie zerwali ze sobą kontaktu. Ku zaskoczeniu wszystkich to właśnie ten krok uzdrowił ich relację. Dzięki temu mogli sobie na nowo odnaleźć w sobie nawzajem to, co spowodowało, że zdecydowali się wieść wspólne życie. Tym razem stali się serdeczną parą przyjaciół. Często się spotykali, a ówczesne media co rusz spekulowały o ich powrocie do siebie. Relacja Marilyn i Joe była na tyle zażyła, że zdecydowali się na wspólne świętowanie 40. urodzin sportowca. Niekiedy też razem wyjeżdżali, spacerowali po plaży i spędzali całe noce na rozmowach.

Dla aktorki Joe był jedyną rodziną, najbliższą osobą, którą miała. W pełni mu ufała i dzieliła się z nim niemal wszystkimi sekretami. To do niego zadzwoniła wówczas, gdy zamknięto ją w szpitalu psychiatrycznym. On wiedział, że jego była żona jest w złym stanie psychicznym i postanowił się nią zaopiekować. Doszło nawet do tego, że ponownie zaproponował jej małżeństwo. Ona jednak odmówiła.

Podobno, gdy Joe DiMaggio dowiedział się o nagłej śmierci Marilyn Monroe, był bardzo przejęty. Od razu przyleciał do Los Angeles, zidentyfikował jej ciało, odebrał z kostnicy, wyprawił jej kameralny pogrzeb i załatwił wszystkie niezbędne formalności. Zdobył się nawet na bardzo romantyczny gest – zawarł umowę z kwiaciarnią, by do końca jego życia dwa razy w tygodniu, dostarczała na grób aktorki sześć długich, czerwonych róż. W ten sposób chciał upamiętnić swoją ukochaną.

Joe DiMaggio zmarł w 1999 r. Marilyn była jego drugą i ostatnią żoną. Podobno w ostatnich dniach swojego życia cieszył się, że wkrótce spotka się ze swoją ukochaną.

Marilyn Monroe i Joe DiMaggio – jak ich relacja została przedstawiona w firmie „Blondynka”?

Pomimo że od śmierci Marilyn Monroe minęło już kilkadziesiąt lat, to nadal pozostaje ona ikoną kina. Co pewien czas ukazuje się kolejna książka lub film, które opowiadają o fascynującym życiu najpopularniejszej blondynki na świecie. W 2022 roku ponownie stało się o niej głośno za sprawą filmu „Blonde” (można go obejrzeć na Netflix) w reżyserii Andrew Dominika, w którym realizatorzy sporo miejsca poświęcili relacji Marilyn i Joe. Ukazali ją jako niezwykle przemocową, jednostronną i niezwykle toksyczną. Jak już wspomnieliśmy, wedle zeznań światków ich w małżeństwie faktycznie nie układało im się zbyt dobrze. Sportowiec był zaborczy i agresywny. Pomimo to udało im się uzdrowić swoją relację po rozwodzie i stać się bliskimi przyjaciółmi od serca, co z kolei film „Blondynka” całkowicie pomija. Wobec trudno uznać go za wierną adaptację życia aktorki.

Produkcję oparto na powieści Joyce Carol Oates z 2000 roku pod tym samym tytułem.