Coraz częściej na całym świecie stanowisko premiera obejmują kobiety, ale to o Jacindzie Ardern, mówi dziś cały świat. 37-letnia polityk w 2017 roku stała się najmłodszym premierem Nowej Zelandii od 1856 roku. Szybko zyskała sympatię rodaków - już na początku swojej kadencji podniosła płace minimalne, obniżyła opłaty za studia, wydłużyła urlop rodzicielski dla kobiet, a nawet wprowadziła płatny urlop dla ofiar przemocy domowej oraz zakazała poszukiwań ropy i gazu na morzach terytorialnych Nowej Zelandii.

Wcześniej, a mianowicie w trakcie kampanii, głośno mówiła o nierównościach społecznych - zmniejszeniu ubóstwa i zwiększenia nakładów na opiekę zdrowotną. Jest trzecią kobietą premierem w Nowej Zelandii. U jednej z nich, Helen Clark (1999–2008) pracowała w biurze po skończeniu studiów w 2001 roku. Jej ciotką jest działaczka Partii Pracy, Marie Ardern, a sama Jacinda pracowała również jako doradczyni brytyjskiego premiera Tony’ego Blaira. Ardern należy też do Council of Women World Leaders, organizacji zrzeszającej kobiety, które pracowały na najwyższych stanowiskach w państwie. Członkiniami tego stowarzyszenia są również Madeleine Albright, Theresa May, Angela Merkel, Yulia Tymoshenko, z Polski - Hanna Suchocka. 

Jacinda Ardern opisuje siebie jako socjaldemokratkę, feministkę, republikankę i osobę postępową (popiera nauczanie języka maoryskiego w szkołach). Opowiada się za małżeństwami tej samej płci, co więcej, była pierwszym nowozelandzkim premierem, który wziął udział w Paradzie Równości. Popiera liberalizację prawa aborcyjnego - w marcu tego roku Ardern głosowała za zmianą prawa, mającą usunąć aborcję z listy przestępstw.

Jest mamą prawie 2-letniej córki ze związku z Clarkiem Gayfordem (para zaręczyła się w maju ubiegłego roku). O Ardern zrobiło się głośno właśnie z powodu ciąży. Jest drugą kobietą na świecie, która urodziła dziecko, będąc premierem (pierwsza była Benazir Bhutto z Pakistanu). Wzięła 6-tygodniowy urlop macierzyński (obowiązki pełnił wicepremier Winston Peters), a do historii przeszły zdjęcia Ardern, która zabrała ze sobą 3-miesięcznie niemowlę na obrady Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 2018 roku. Dlaczego premier Nowej Zelandii jest teraz stawiana za wzór dobrego polityka i lidera? 

Jacinda Ardern

W obliczu pandemii koronowarisa politycy nie mają łatwo. Wielu liderów nie radzi sobie z walką z wirusem, jak i poparciem, a raczej krytyką rodaków. Ardern wręcz przeciwnie, wyrasta na światową liderkę. W czym tkwi jej sukces? Odpowiedź jest prosta: w komunikacji. Jasno podaje informacje, ale zawsze jest przy tym empatyczna, a to sprawia, że obywatele jej wierzą i ustosunkowują się do nakazów i zakazów podejmowanych przez rząd. Była premier Nowej Zelandii, Helen Clark, uważa, że Ardern "nie tylko głosi, ale stoi murem" za Nowozelandczykami. Nie obraża dziennikarzy podczas konferencji prasowych, jak to się zdarza wielu politykom (nie tylko w tym momencie).

Jednym ze sposobów komunikacji premier jest Facebook. A dokładnie filmiki wideo, w których 39-latka zabiera głos. Bywa, że Jacinda jest w nich w stroju nieformalnym, a w trakcie każdego wystąpienia prostym językiem wyjaśnia dlaczego wprowadzono surowe zasady. Swobodnie mówi do kamery w telefonie, nikogo nie krytykuje, tylko jak rodzic objaśnia sytuację i wprowadzane plany. Te działania mają wpływ na cały kraj - aż 88% obywateli wierzy w działania rządu. Nowa Zelandia ma wprowadzony szeroki program testów, szpitale nie zostały przeciążone od ilości zakażonych pacjentów, a co za tym idzie, państwo dąży do całkowitej eliminacji wirusa z wyspy. Skuteczny okazał się też moment podjęcia decyzji o zamknięciu granic. Już na początku lutego wprowadzone pierwsze restrykcje.

Czy to wielkie odkrycie, że uprzejmość i empatia to wartości, które są ważne, zwłaszcza w dobie kryzysu? Nie, a mimo to tak bardzo ich w wielu miejscach na świecie wciąż brakuje.