Spotkanie z „gorgeous Giorgio”, „wspaniałym Giorgiem”, jak nazwano go na pamiętnej okładce „Time’a” z 1982 roku, światowej sławy projektantem mody, odbywa się w słoneczną środę w Mediolanie w siedzibie jego firmy przy via Borgonuovo. Poprzedzają je dziesiątki rozmów telefonicznych z agentem, asystentkami. Uzgodnieniom nie ma końca („Pan Armani – jak z niepokojem w głosie nazywają go najbliżsi współpracownicy – mógłby tego dnia o tej i o tej godzinie, pasuje pani?”). Zdaję sobie sprawę, że umówienie się z ikoną mody i osobowością tego formatu nie może być łatwe, ale to wszystko sprawia, że pojawiam się na miejscu trochę zdenerwowana. Zostaję uprzedzona, że mistrz spóźni się około 10 minut. W tym czasie w pomieszczeniu panuje grobowa cisza.

Przypominam sobie powód, dla którego robię ten wywiad. Przecież linia Emporio Armani, prawdziwy symbol włoskiej mody, ma już 36 lat! Z tej okazji 17 września odbył się wielki show w historycznym Tobacco Dock w londyńskim East Endzie. Na potrzeby tej marki stworzono dziesiątki murali reklamowych (np. słynny przy via Broletto w Mediolanie), powstały ekskluzywne magazyny przeznaczone wyłącznie dla jej klientów, jak ponownie dostępny od września „Emporio Armani Magazine”, zorganizowano mnóstwo imprez muzycznych z zespołami i didżejami, firmowanych jako Emporio Armani Sounds. Częścią marki są też linie Armani Collezioni i Armani Jeans, dzięki czemu oferuje ona wiele różnorodnych ubrań i akcesoriów dla każdego i na każdą okazję.
Stoję spięta i żeby dobrze wypaść, powtarzam w myślach scenariusz spotkania. Wtedy do pokoju wchodzi on. Bez zbędnych wstępów rzuca: „Będzie musiała pani się zadowolić zaledwie kilkoma chwilami, bo miałem ciężką noc”. Po 20 minutach rozmowy dostaję reprymendę, że wszystko toczy się zbyt szybko. „To już koniec?” – pyta zaskoczony. „Dam pani jeszcze kwadrans” – mówi i wywiad toczy się dalej.

Ubrany na niebiesko, patrzy na mnie słynnym lodowatym spojrzeniem, które powoli nabiera coraz bardziej interesującego wyrazu. Spokojny ton głosu, niewyraźne „r”. Zdecydowanie wyczuwam aurę wielkiej czci, która go otacza. Zresztą Armani to Armani, mistrz, absolutny prekursor, który od 1975 roku swoim stylem burzy obowiązujące reguły, wprowadzając do mody np. kurtkę zaprojektowaną w pozornie bezładny sposób, męsko-damski kostium (czyż to nie odważna antycypacja stylu gender?), kolor greige, orientalne inspiracje ukazane w oryginalnej, minimalistycznej odsłonie, dżinsy prêt-à-porter i nieskończenie wiele innych. Koniec końców, mimo pełnego obaw oczekiwania i chodzącej famy, że Giorgio Armani jest niecierpliwym dyktatorem, odniosłam wrażenie, że wprawdzie na pierwszy rzut oka jest on osobą mało uprzejmą, ale w głębi duszy jednak miłą.

Kiedy narodziła się marka Emporio, zarzucano Panu, że ma zbyt - pospolitą nazwę. Dzisiaj jednak to fenomen…
GIORGIO ARMANI Zrobiłem to specjalnie, chciałem stworzyć coś innego, niż proponowały domy handlowe. Szukałem nowego, rewolucyjnego pomysłu i rozsądnych cen. Wiedziałem, że społeczeństwo tego oczekuje.

Jak wpadł Pan na pomysł logo w formie orzełka?
Przez przypadek, poprosił mnie o to Sergio (Galeotti, ukochany wspólnik i prawa ręka Armaniego – przyp. red.). Rozmawiałem przez telefon, gdy przyszedł i zapytał, czy mam już logo. W jednej ręce trzymałem słuchawkę, drugą wziąłem długopis i zacząłem bazgrać. Wyszedł orzełek. Uznałem, że poszybuje wysoko, ale tylko do pewnego momentu. Emporio nie miało być marką nieosiągalną…