Florence Pugh miała zagrać u Sofii Coppoli. Serial „Jak każe obyczaj” nigdy nie powstał

Za kamerą reżyserka łamiącej schematy „Marii Antoniny” i oscarowego melodramatu „Między słowami”. Na pierwszym planie wschodząca gwiazda „Midsommar. W biały dzień” i „Małych kobietek”. A do tego poczytna książka Edith Wharton w roli materiału źródłowego. Brzmi jak smakowity kąsek dla serwisów streamingowych, ale szefostwo Apple TV+ nie uległo pokusie. Sofia Coppola opowiedziała New Yorkerowi o krótkich, lecz burzliwych losach serialu „Jak każe obyczaj”. Pierwsze wzmianki o planowanej produkcji dotarły do fanów odcinkowych opowieści w maju 2020 roku. Temat szybko przycichł i całkiem zniknął z radaru serialowych premier w następnym roku. Dziś niedoszła twórczyni ujawnia kulisy i zdradza, czemu producenci woleli pokazać widzom „Łowczynie”. Wszystko sprowadza się do tego, że główna bohaterka nie zaskarbiła sobie przychylności prezesów. Nie pomógł nawet angaż Florence Pugh.

„Zabrali nam fundusze” – tłumaczy Coppola. „To była prawdziwa przeszkoda. Myślałam, że mają nieograniczone zasoby”. 

Seriale dla romantyczek. Pokochasz je bezgranicznie, dopóki finałowy sezon was nie rozłączy [TOP 13] >>

Reżyserka dodaje, że potrzeby finansowe były znaczne. Do tej pory najdroższym filmem w jej dorobku była „Maria Antonina” ze skromnym jak na hollywoodzkie standardy budżetem opiewającym na 45 milionów dolarów. Pięcioodcinkowy miniserial miał pochłonąć pięć razy więcej środków. „Jak każe obyczaj” może nie wymagałby zdjęć w Wersalu, ale scenografia i kostiumy z pewnością pochłonęłyby duże sumy. W końcu jest to historia Undine Spragg, która za sprawą przebiegłości i niepohamowanych ambicji przedostaje się do pełnego blichtru świata nowojorskiej elity. Problem w tym, że autorka „Wieku niewinności” stworzyła na kartach powieści antybohaterkę z krwi i kości. Undine bezwzględnie dąży do celu, jest żądna sukcesu i egoistyczna, manipuluje i krzywdzi swoich najbliższych. Inaczej rzecz ujmując – jest zbyt odpychająca, by przyciągnąć publiczność przed ekrany. „Nie zrozumieli charakteru Undine” – mówi Coppola o dyrektorach Apple, wśród których byli „głównie kolesie”. „Twierdzili, że jest »taka niesympatyczna«. Ale przecież Tony Soprano też taki był! To było jak związek, o którym wiesz, że prawdopodobnie powinieneś się z niego wydostać już jakiś czas temu” – opisuje nieudaną współpracę.

„Niesympatyczna kobieta nie była w ich stylu. A ja właśnie tak nazywam osoby, które są u władzy [w branży]. Osoby odpowiedzialne za rozdzielanie pieniędzy to jednak zazwyczaj heteroseksualni mężczyźni. Na niższych szczeblach zawsze znajdą się ludzie podobni do mnie, ale szefowie mają inny rodzaj wrażliwości... Jeśli mnie jako osobie o ugruntowanej pozycji tak ciężko jest pozyskać finansowanie, martwię się o młodsze kobiety, które dopiero zaczynają. To zaskakujące, że ta walka nadal trwa” – wypowiadała się wcześniej dla New York Timesa.

Najbardziej nielubiani bohaterowie seriali. Lista jest długa

Oczywiście trudności w dopięciu budżetów kosztownych filmów i serialu to żadna nowość. Ostatnio narzekała na to Kristen Stewart, bezskutecznie usiłująca nakręcić swój reżyserski debiut. Jeśli jednak największym problemem „Jak każe obyczaj” z Florence Pugh rzeczywiście była postać, z którą nikt nie chciałby się utożsamiać, argumentacja dyrektorów wydaje się... nietrafiona. W katalogach serwisów streamingowych mnóstwo jest tytułów, w których od poczynań głównych bohaterów włos się jeży na głowie. Wraz z kolejnymi sezonami „Breaking Bad” coraz trudniej było kibicować Walterowi White'owi (choć widzowie z jakiegoś powodu woleli miotać inwektywami w – przynajmniej do czasu – Bogu ducha winną Skyler) lub usprawiedliwiać działania Joe Goldberga z „Ty”. Wśród postaci, które kochamy nienawidzić, najczęściej wymienia się również połowę mieszkańców Westeros (i to zarówno tych z czasów „Gry o tron”, jak i „Rodu smoka”). W rankingach przodują też Benjamin Linus z „Zagubionych” czy Livia z „Rodziny Soprano” (jednak nie Tony!). Niewykluczone, że wyjęta z klasyki amerykańskiej literatury Udine także zasłużyłaby na miano wzorowej antagonistki. Takiej, z którą nie chcielibyśmy mieć do czynienia w prawdziwym życiu, ale w serialowej konwencji... nie moglibyśmy się oprzeć przed spędzeniem razem jeszcze jednej godziny.