Cole Sprouse musiał przyzwyczaić się do pytań na temat relacji z Lili Reinhart. Rozkwit ich miłości przypadł na czas największej popularności „Riverdale”. Wielbiciele nie posiadali się z zachwytu, kiedy znani z serialu bohaterowie związali się również w prawdziwym życiu. Duet tworzący przed kamerą parę pieszczotliwie nazywaną „Bughead” przestał pojawiać się razem na czerwonych dywanach w marcu 2020 roku. Aktor przyznał, że rozstanie było bardzo trudnym doświadczeniem dla obu stron, bo nadal musieli spotykać się na planie zdjęciowym. Mimo to udało im się zachować poprawne stosunki. „Współpraca stała się ciężka, bo nie dało się odłożyć na bok uczuć, jakie do siebie żywiliśmy. Nie mogliśmy się zdystansować, żeby przepracować to, co nas łączyło. Wiem, że oboje zraniliśmy siebie nawzajem. Teraz jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, co bardzo mnie cieszy. Bardzo dobrze nam się razem pracuje” – tłumaczył 31-latek w podcaście Call Her Daddy.

Cole Sprouse był zdradzany przez „niemal każdą” ze swoich dziewczyn. Aktor otworzył się na temat relacji z Lili Reinhart >>

Dodał, że wspaniale było mieć u swego boku osobę, która doskonale rozumiała jego bolączki. „Oferowaliśmy sobie wsparcie w radzeniu sobie z nagłą sławą, mnóstwem krytyki i ciężarem oczekiwań” – zwierzał się do mikrofonu. Podkreślił też, że ponieważ ceni sobie prywatność, nie wypowiadał się publicznie na temat zerwania. Powściągliwość w kontaktach z mediami sprowadziła na niego kłopoty. „Zostałem sfotografowany jako singiel na spotkaniu z inną kobietą, przez co ludzie myśleli, że dzieje się coś wątpliwego moralnie. [...] Nie uważałem, że opinii publicznej należą się informacje o moim złamanym sercu czy cokolwiek innego to było. Jednak teraz wiem, że niedopowiedzenia wywołały falę spekulacji i plotek, które uderzyły we mnie i moje zdrowie psychiczne. To była moja pomyłka”.

Cole Sprouse dostawał pogróżki po rozstaniu z Lili Reinhart. Fani „Riverdale” przekroczyli wszelkie granice

Dimitrios Kambouris/Getty Images

W nowym wywiadzie dla amerykańskiego portalu Vulture doprecyzował, jakie nieprzyjemności go wówczas spotkały. Okazje się, że nie chodziło „jedynie” o nieprzychylne komentarze i internetowy hejt. Przyznał, że reakcja fanów była nie do przyjęcia. Wielu z nich igrało z prawem i posunęło się do czynów karalnych. „Wysyłają wiele rzeczy na mój adres albo do domów bliskich mi osób. Groźby śmierci, naprawdę paskudne, ścigane prawem” – wylicza aktor.

„Czy to konsekwencje niesamowitej miłości? A może tak wygląda fanatyzm? Nasza publiczność nie dostrzegała wyraźnie tych granic. Ciężko było im rozróżnić te dwie rzeczy, kiedy życie potoczyło się dalej”.

Zaznaczył też, że wraz z Lili nie byli jedyną parą wśród ekipy „Riverdale”. „Co najmniej czworo z nas przy tym stole randkowało ze współpracownikami” – powiedział, zwracając się do Camili Mendes i Charlesa Meltona, którzy umawiali się poza kadrem w 2018 roku. Również Casey Cott, w serialu odgrywający Kevina Kellera, wyjawił, że miał do czynienia z przerażającymi incydentami. „Czasami nie udaje się odróżnić postaci od ludzi. Ktoś zdobył numer telefonu mojej mamy i zaczął zostawiać wiadomości na poczcie głosowe, mówiąc, że ją dopadnie” – wyznał.

Przed nami emisja ostatniego odcinka lubianej produkcji. Po siedmiu sezonach twórcy pożegnają się z widzami 23 sierpnia. Mamy nadzieję, że po tej dacie absolwenci liceum w Riverdale nareszcie będą mogli odetchnąć i odpocząć od przytłaczającego zainteresowania.