Trendy 2015/2016: stylowy hedonizm

 – Glamcore to smakowanie mody, flirt z luksusem. To zdrowy hedonizm, inwestowanie w siebie. Daje nam możliwość wyrażania siebie w sposób wyjątkowy i traktowanie siebie jak najcenniejszy diament – mówi projektantka Agnieszka Maciejak, znana z tworzenia błyszczących legginsów i seksownych mini.

Geneza tego trendu sięga drugiej połowy lat 50., kiedy to projektanci znużeni zgrzebną, surową stylistyką lat 40. postanowili wprowadzić na ulice więcej blichtru. Taliowane, rozkloszowane sukienki, błyszczące kreacje z tafty i spódnice w stylu pin up na zawsze zmieniły historię mody i wpłynęły na estetykę kolejnych dekad. Przepych i glamour widać było także w filmowych hitach z tego okresu, jak „West Side Story” z Natalie Wood, „Okno na podwórze” z Grace Kelly czy „Słomiany wdowiec” i „Mężczyźni wolą blondynki” z Marilyn Monroe.

Na dzisiejszy obraz glamcore’u mocno wpłynęły także lata 80. i początek lat 90., kolorowy styl Madonny i grunge’owy Courtney Love. Bo glamcore to tak naprawdę uwspółcześnione połączenie estetyki gwiazd Hollywoodu i gwiazd popu i rocka. Dlaczego projektanci postanowili lansować go akurat teraz? Z dwóch powodów. Po pierwsze, większość kreatorów miała dosyć wypromowanego w 2014 roku normcore’u, czyli uwielbienia dla nijakości, prostoty, luzu. Dżinsy 501 Levi’s, golfy, monochromatyczne kamelowe płaszcze i adidasy Stan Smith wyszły im bokiem. Po drugie, świat ogarnęła obsesja na punkcie selfie oraz fotografowania wszystkiego tak, aby było doskonałe, kolorowe, błyszczące i przykuwające wzrok. Bo takie zdjęcia zdobywają najwięcej lajków na Instagramie. A dziś jest na nim prawie każdy projektant, nic więc dziwnego, że estetyka ich kanałów w mediach społecznościowych zaczęła przekładać się na same kolekcje. Aby to zrozumieć, wystarczy wejść na profile Oliviera Rousteinga z Balmain czy Riccardo Tisci z Givenchy, którzy spędzają na Instagramie po kilka godzin dziennie.