Ten film to emocjonalny roller coaster i dawka fenomenalnego humoru. Mads Mikkelsen w najlepszej roli od czasu „Na rauszu”
Od pierwszych minut film wciąga nas świat pełen skandynawskich krajobrazów, wielkich emocji i niezrównanego humoru. To opowieść, która potrafi rozśmieszyć do łez, a chwilę później pobudzić do refleksji – dowód, że kino nadal potrafi zaskakiwać i wzruszać.
Spis treści:
Skandynawska podróż przez śmiech i łzy
Mowa o filmie „Ostatni wiking”, nowej produkcji z Madsem Mikkelsenem w roli głównej. Jego bohater, Anker, wychodzi na wolność po 14 latach więzienia za rabunek. Jedyna osoba, która znała miejsce ukrycia łupu, to jego brat Manfred – dziś jednak pogrążony w chorobie umysłowej i niezdolny do przypomnienia sobie szczegółów. Bracia ruszają więc w podróż przez północną Europę. To kino drogi, które na każdym zakręcie zaskakuje – raz szorstkim żartem, raz spojrzeniem w przeszłość.
Mads Mikkelsen w roli, która zapada w pamięć
Reżyser z mistrzostwem balansuje między fenomenalnym humorem i refleksją nad trudniejszymi tematami. Twórcy świetnie przemycają wątki o relacjach i sprawach, o których z trudem przychodzi rozmawiać bohaterom. Sceny pełne absurdalnych dialogów i sytuacji wybuchają humorem w najmniej spodziewanych momentach, by za chwilę uderzyć widza refleksją nad więzami rodzinnymi i tym, jak daleko można się posunąć, by odzyskać siebie. Mikkelsen gra tutaj wspaniałą rolę– jego Anker to mieszanka twardziela, ironisty i człowieka z bolesną przeszłością, którą próbuje poskładać na nowo. Jeśli „Na rauszu” pokazało, jak brawurowo potrafi łączyć dramat z lekkością, to w filmie „Ostatni wiking” udowadnia, że w tym gatunku nie ma sobie równych.

