Niedoceniony, a potrzebny. Ten kosmetyk to podstawa makijażu, nawet najbardziej minimalistycznego. Odmienia twarz w 30 sekund
Minimalizm w makijażu nie oznacza rezygnacji z efektu „glow”. W mojej kosmetyczce nie ma miejsca na przypadkowe produkty – każdy musi robić różnicę. Dlatego dziś dzielę się trzema kremowymi bronzerami, do których wracam zawsze i które gwarantują efekt skóry muśniętej słońcem.

Należę do grona zarówno pielęgnacyjnych, jak i makijażowych minimalistek. Jednak nawet ja mam kilka kosmetyków, które są absolutnym „must have” w mojej kosmetyczce. I, o dziwo, nie są to takie oczywistości jak krem czy podkład. Wśród moich małych niezbędników – obok produktu do brwi i różu – znajduje się bronzer. Koniecznie o kremowej konsystencji.
Jako redaktorka beauty miałam przyjemność przetestować wiele produktów, spośród których wyłoniłam trzy bronzery, będące moimi absolutnymi faworytami. To właśnie do nich wracam od długiego czasu.
Charlotte Tilbury Hollywood Contour Wand – fluid do konturowania
To właśnie od tego produktu zaczęła się moja przygoda z konturowaniem i bronzerami, dlatego z oczywistych względów fluid do konturowania od Charlotte Tilbury zajmuje czołowe miejsce w moim subiektywnym rankingu. Dostępny jest w siedmiu różnych odcieniach i podtonach brązu, dzięki czemu można idealnie dopasować go do kolorytu skóry. Jego kremowa formuła bardzo łatwo się blenduje – zwłaszcza przy użyciu gąbeczki do makijażu – i daje piękny efekt skóry muśniętej słońcem. Efekt jest tak naturalny, że bronzer możesz nosić sauté, bez reszty makijażu.
Bronzer w sztyfcie INGLOT
Te bronzery w sztyfcie to stosunkowo nowość w portfolio polskiej marki INGLOT, ale „kupiły mnie” od pierwszego użycia i od tamtej pory nie rozstaję się ze swoim egzemplarzem w odcieniu Cool Brown 110. Kremowa formuła sprawia, że produkt łatwo się rozprowadza i blenduje, a jednocześnie pozwala zachować precyzję podczas konturowania. Kompaktowe, wygodne opakowanie, piękny efekt oraz pielęgnujące składniki – olej kokosowy, witamina E i olej z pestek jabłka alpejskiego – czynią z niego idealny wybór na co dzień.
Pixi On-The-Glow
Bronzer od Pixi nazywam swoim „podręcznym upiększaczem”. To jeden z tych produktów, które dają widoczny efekt, a jednocześnie możesz używać ich w każdych warunkach. Efekt jest naturalny, subtelny, ale zdecydowanie robi różnice. Nadaje się zarówno do policzków, jak i powiek, a w ekstremalnych sytuacjach – kiedy zapomnisz swojego lip combo – sprawdzi się także w makijażu ust. To efekt muśnięcia słońcem, który utrzymuje się przez cały rok.

