Uwielbiacie produkcje z Benedictem Cumberbatchem? Tego filmu też nie możecie przegapić. „Czas kruka” już w kinach
Są role, które zostają w widzach na długo po wyjściu z kina - i są aktorzy, którzy potrafią takie role udźwignąć. Benedict Cumberbatch od lat należy do tej niezwykłej grupy. W „Czasie kruka”, jednej z najbardziej poruszających premier końcówki 2025 roku, powraca w odsłonie, którą fani jego intensywnych, emocjonalnie nieoczywistych kreacji pokochają od pierwszej sceny.

Film Dylana Southerna - autora kultowych teledysków dla Oasis, Blur czy Björk - to połączenie dramatu psychologicznego i mrocznego, poetyckiego horroru. Opowieść o ojcu zmagającym się z nagłą stratą żony, którego życie zaczyna wypełniać… czarny, groteskowy kruk przybyły z komiksowych rysunków uwielbianych przez jego dzieci.
To nie jest jednak typowa metafora. To emocjonalna mapa żałoby, która raz prowadzi w chaos, raz w gniew, a chwilami w zupełnie realny strach.
W tym artykule:
- „Czas kruka”: film o żałobie, która zaczyna żyć własnym życiem
- Kruk, który wchodzi do domu. I wywraca wszystko do góry nogami - o czym opowiada najnowszy film z Cumberbatchem?
- Dlaczego Benedict Cumberbatch jest tak wyjątkowy?
- Od Sherlocka do smoków i multiversum
- Cumberbatch poza ekranem: duchowość, skromność, życie bez celebryckich ram
- „Czas kruka”: film niedoskonały, ale potrzebny
„Czas kruka”: film o żałobie, która zaczyna żyć własnym życiem
Od pierwszych minut widać, że Southern traktuje materiał Maxa Portera (autor nagradzanej książki „Czas kruka”) z ogromną wrażliwością. Gatunkowo balansuje na granicy - jest tu dramat obyczajowy, horror psychologiczny i artystyczna opowieść o pamięci. Tytułowy kruk ma wiele twarzy: jest uosobieniem lęku, bólu, depresji, ale też - paradoksalnie - odradzającej się nadziei. To figuralna „ciemność”, którą każdy z bohaterów musi przepuścić przez filtr codzienności.
W wymiarze symbolicznym „Czas kruka” to ten moment po stracie, kiedy najgorsze już minęło, ale świat jeszcze nie wrócił do pionu. Kiedy - jak pisała Joan Didion w „Roku magicznego myślenia” - żałoba nie jest „daleka” - „przychodzi falami, w nagłych paroksyzmach, od których uginają się nogi i znika powszedniość”.
Cumberbatch gra właśnie tę stanową rozedrganą przestrzeń pomiędzy rozpaczą a przymusem funkcjonowania. W jednej scenie jego bohater wibruje gniewem, w kolejnej wygląda na kogoś, kto przestał czuć cokolwiek. To kreacja organiczna, cielesna, momentami bolesna. Nic dziwnego - w rozmowie z Reuters aktor powiedział, że sceny porządkowania rzeczy po zmarłej żonie „uderzyły w niego głęboko” i że emocje „wyłaniały się naturalnie”. I nie da się ukryć, że Cumberbatch zrobił to ponownie - stworzył bohatera, który jest tak prawdziwy, tak namacalny i realny, że zapada w pamięć od pierwszych scen.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Kruk, który wchodzi do domu. I wywraca wszystko do góry nogami - o czym opowiada najnowszy film z Cumberbatchem?
Film, który w w polskich kinach zagościł w piątek 28 listopada zaczyna się od nagłego wypadku i śmierci młodej matki. Ojciec i dwóch kilkuletnich synów próbują przetrwać pierwsze tygodnie po tragedii. Kiedy rzeczywistość zaczyna się zakrzywiać, do ich domu wprowadza się czarny kruk - halucynacja, projekcja, a może bardzo realna postać z komiksów rysowanych przez ojca. Pytania pojawiają się jedno po drugim: po co przyleciał? Co symbolizuje? Czy pomaga, czy zagraża?
Southern sprytnie bawi się konwencją horroru, ale nie idzie w tani strach. Tu potwór jest jednocześnie groteskowy i głęboko ludzki. Rozpacz bohaterów przełamują m.in. utwory The Cure, Meredith Monk i Screamin’ Jay Hawkinsa, które nadają filmowi transowy rytm. I choć narracyjnie „Czas kruka” bywa prostszy, niż mógłby - emocjonalnie jest precyzyjny jak skalpel w rękach dobrego chirurga. To kino, które nie daje odpowiedzi. Ono ujawnia proces...i to ten najtrudniejszy, który mamy w życiu do przerobienia, a przed którym nie mamy jak uciec.
Dlaczego Benedict Cumberbatch jest tak wyjątkowy?
Bo jest aktorem, który nie boi się ekstremów - ani psychicznych, ani fizycznych. Od lat wybiera bohaterów, którzy stoją „na krawędzi” - między geniuszem a samotnością, między siłą a kruchością. Publiczność kocha go nie za role nieskazitelnych herosów, ale za tych trudnych, szarpanych od środka, często toksycznych - ale przez to prawdziwych. W rozmowie z czasopismem Variety Cumberbatch powiedział: „Jesteśmy dziwnymi stworzeniami, my aktorzy. Szukamy ekstremalnych sytuacji, by opowiedzieć prawdziwą historię”.
Jest perfekcjonistą. By zrozumieć, jak „od środka” działa jego postać potrafi nie myć się tygodniami, uczyć kowalstwa, wchodzić w trans, a nawet truć się nikotyną. W „Czasie kruka” musiał pracować na przecięciu emocjonalnego odrętwienia, halucynacji i surowego realizmu. Nic dziwnego, że jego filmografia to nieprzypadkowe nazwiska znane całemu światu zarówno z niepowtarzalnych dzieł jak i niepowtarzalnie trudnych charakterów: Hawking, Turing, Van Gogh, Edison, Assange, Sherlock, Patrick Melrose, Doktor Strange czy Eric. Każda z tych ról jest osobnym laboratorium psychiki.
Od Sherlocka do smoków i multiversum
Globalną sławę przyniósł mu oczywiście „Sherlock” (BBC, 2010). Ironia, obsesyjna inteligencja i tragiczny rys bohatera w wykonaniu Cumberbatcha stworzyły popkulturową ikonę.
Równolegle Benedict wspinał się po hollywoodzkiej drabinie, grając m.in.:
Khana w „Star Trek: W ciemność”,
Alana Turinga w „Grze tajemnic” (nominacja do Oscara),
Juliana Assange’a w „Piątej władzy”,
a później - kultowego Doktora Strange’a w MCU.
Ale zawsze pilnował równowagi - w wywiadzie dla Onetu wspominał radę braci Russo, aby „po każdym blockbusterze zrobić film niezależny”. Dlatego między Marvelem znalazł czas m.in. na „Patricka Melrose’a” czy na jeden z mroczniejszych thrillerów dostępnych na Netflixie pt. „Eric”.
Cumberbatch poza ekranem: duchowość, skromność, życie bez celebryckich ram
Choć jego nazwisko zna cały świat, Cumberbatch unika celebryckiej otoczki. Jest weganinem, wyznaje buddyzm, wspiera uchodźców. W rozmowie z Variety mówił: „Nie jestem Bradem ani Leonardo. Nie siedzę i nie myślę, dlaczego jestem sexy. Jestem aktorem”.
Najbardziej prywatny pozostaje w domu - z żoną, reżyserką Sophie Hunter, i trójką synów. W „City A.M.” przyznał: „Mając dzieci, uświadamiasz sobie, jak szybko mija czas. Patrzysz w lustro i widzisz: o, siwe włosy, zmarszczki”.
„Czas kruka”: film niedoskonały, ale potrzebny
Czy „Czas kruka” jest dziełem idealnym? Nie. Southern bywa powierzchowny w narracji, a symbolika kruka momentami staje się aż zbyt oczywista. Ale to kino, które przepracowuje żałobę w sposób uczciwy i dotkliwy. I które - szczególnie dla widzów dotkniętych stratą - może stać się cennym drogowskazem. W końcu każdy z nas, prędzej czy później, przechodzi swój własny „czas kruka”.
A Cumberbatch? Udowadnia tym filmem po raz kolejny, że ma niezwykły dar: z chaosu potrafi zrobić prawdę, która zapada nam w pamięć.

