Reklama

To jeden z tych projektów, które wyczuwają puls epoki. Po sukcesach „Milczenia owiec” i „Oppenheimera” kino wraca do miejsca, gdzie po raz pierwszy postawiono pytanie o odpowiedzialność za zbrodnie przeciw ludzkości - i próbowano zrozumieć, jak rodzi się zło w najczystszej, najbardziej destrukcyjnej postaci.

Nowy thriller Jamesa Vanderbilta, twórcy scenariuszy „Zodiaka” czy „Krzyku”, na premierze na festiwalu w Toronto zebrał jedne z najdłuższych owacji w historii imprezy. „Norymberga” to film, który nie epatuje monumentalnością II wojny światowej - zamiast tego wybiera duszny, intymny ton psychologicznego starcia między jednym z najpotężniejszych ludzi III Rzeszy a młodym psychiatrą, który ma zbliżyć się do niego bardziej, niż ktokolwiek wcześniej.

W tym artykule:

  1. Procesy norymberskie. Kogo skazano?
  2. Najbardziej wyczekiwany thriller 2025 roku. O czym opowiada film „Norymberga”?
  3. Nie tylko „Gladiator”. Ta rola Russell'a Crowe przejdzie do historii
  4. Przestroga sprzed 80 lat, która dziś brzmi jak echo teraźniejszości

Procesy norymberskie. Kogo skazano?

21 listopada 1945 roku przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze stanęli najwyżsi rangą żyjący dygnitarze III Rzeszy - ludzie odpowiedzialni za Holokaust i systemową machinę zbrodni. Decyzja o miejscu była symboliczna. Norymberga, zwana przed wojną „cytadelą faszyzmu”, była areną nazistowskich zjazdów, pokazów propagandowej potęgi i ogłoszenia ustaw rasowych z 1935 roku. Wybrano ją także dlatego, że tutejszy Pałac Sprawiedliwości jako jeden z niewielu ocalał podczas bombardowań.

To tutaj, w sali 600, od 20 listopada 1945 do 1 października 1946 roku toczył się proces, w którym po raz pierwszy w historii powołano międzynarodowy trybunał mający osądzić złamanie prawa międzynarodowego. Oskarżeni - wśród nich Alfred Rosenberg, Hans Frank, Joachim von Ribbentrop, Julius Streicher, Wilhelm Keitel czy Rudolf Hess - odpowiadali za zbrodnie przeciw pokojowi, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzkości, w tym za przygotowanie i przeprowadzenie „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.

Wyrok był jednoznaczny: 12 osób skazano na śmierć przez powieszenie. Hermann Goering, który w nazistowskich Niemczech był drugą osobą po Hitlerze, architektem nazistowskiego terroru, założycielem Gestapo oraz szefem Luftwaffe 8 maja 1945 roku dobrowolnie oddał się w ręce Amerykanów. Jednak tuż przed egzekucją popełnił samobójstwo.

Po głównym procesie w latach 1946-49 odbyło się jeszcze 12 procesów norymberskich, prowadzonych przez amerykańskie trybunały wojskowe. Dotyczyły one m.in. członków służby obozów koncentracyjnych, niższych rangą oficerów SS, urzędników i osób odpowiedzialnych za propagandę nazistowską - czyli tych, którzy bezpośrednio wspierali system zbrodni i eksterminacji.

Najbardziej wyczekiwany thriller 2025 roku. O czym opowiada film „Norymberga”?

To właśnie w tej historycznej rzeczywistości rozgrywa się akcja filmu. Vanderbilt nie rekonstruuje dokumentalnie kolejnych etapów procesu - zamiast tego zagląda za kulisy, w najbardziej intymne zakamarki systemu, gdzie o prawdę i odpowiedzialność walczy się w sposób, którego nie widać na sali sądowej. W rolach głównych występują zdobywcy Oscara: Russell Crowe, ikoniczny Maximus z „Gladiatora”, i Rami Malek, niezapomniany Freddie Mercury z Bohemian Rapsody. Razem tworzą duet, o którym (słusznie) mówi się już, że będzie jednym z najgłośniejszych aktorskich pojedynków tego roku.

Centrum narracji stanowi relacja między Douglasem Kelleyem - młodym psychiatrą wojskowym, a Hermannem Goeringiem. Ich rozmowy przypominają hipnotyczne, pełne niebezpiecznego wdzięku starcia z „Milczenia owiec” - tylko że tu stawką jest nie pojedyncze śledztwo, ale zrozumienie, jak rodzi się systemowa zbrodnia i jak wygląda urok charyzmy, która potrafiła porwać miliony.

To właśnie tutaj zaczyna się główna oś filmu: psychologia zła, które nie rodzi się na marginesie, lecz zostaje zbudowane przez ludzi o konkretnej charyzmie, z wygórowanym ego i przekonaniem o słuszności swoich działań. Vanderbilt nie unika trudnych pytań: Co sprawia, że ktoś taki jak Goering był w stanie pociągnąć za sobą tłumy? Dlaczego jego retoryka była tak skuteczna? I co najważniejsze - czy dziś wciąż jesteśmy odporni na podobne mechanizmy?

Nie tylko „Gladiator”. Ta rola Russell'a Crowe przejdzie do historii

Film „Norymberga” trafi do polskich kin już 28 listopada 2025 roku. Crowe jest tu w najlepszej formie od czasów „Gladiatora”. Jego Goering jest jednocześnie przerażający i fascynująco inteligentny. To cyniczny manipulator, człowiek zły aż do szpiku kości i gotowy na wszystko, by ochronić własną skórę.

Malek tworzy przeciwieństwo - postać rozdartą moralnie, świadomą, że każdy krok w stronę swego pacjenta może kosztować go zawodową i emocjonalną integralność. Zdjęcia, które wykonał w tej produkcji polski operator filmowy - Dariusz Wolski podkreślają duszny, klaustrofobiczny klimat procesu: zamiast wielkich batalistycznych scen - intensywne zbliżenia, szpitalne cienkie światło, spojrzenia, które mówią więcej niż słowa.

Przestroga sprzed 80 lat, która dziś brzmi jak echo teraźniejszości

W recenzjach pojawia się jeden, przewodni motyw: film nie tylko pokazuje historyczne wydarzenia, lecz serwuje widzom coś znacznie bardziej bolesnego - przypomnienie o przestrodze Douglasa Kelleya, którą świat w latach 40. wolał przemilczeć.

Kelley po wojnie spisał swoje obserwacje w książce „22 Cells in Nuremberg”. To zapis nie tylko rozmów, ale i mechanizmów manipulacji, które nadal znajdują podatny grunt. Jego wnioski były tak niewygodne, że nie pasowały ani do ówczesnej polityki, ani do narracji o „potworach” odseparowanych od zwykłych ludzi. Kelley wskazywał, że źródła zła bywają znacznie bardziej ludzkie, powszechne i niepokojąco zwyczajne. Dziś, w świecie odradzających się ekstremizmów, ta lekcja wybrzmiewa z jeszcze większą siłą.

Dlatego ostatnie sceny „Norymbergii” - bez względu na to, jak dobrze znamy historię - zostawiają widza w ciszy. Nie tylko ze względu na wyroki, które zapadły w 1946 roku, lecz przez świadomość, że pewne mechanizmy są niepokojąco trwałe. To kino, które nie wymaga od nas wiedzy o historii. Wymaga za to gotowości, by spojrzeć w lustro i porządnie odrobić lekcję, za którą miliony ludzi 80 lat temu zapłaciło życiem...

Reklama
Reklama
Reklama