Reklama

Gdy wchodziło się do paryskich apartamentów Fryca, jak kompozytor zwykł nazywać gościnne pokoje w swoich mieszkaniach, wizytanta najczęściej uderzał najpierw zapach fiołków. Te kwiaty cenił nad życie, rozkładał fantazyjnie w specjalnie na tę okoliczność wyszykowanych pękatych, ale spłaszczonych wazonach i oferował w uroczych bukiecikach wybranym paniom z towarzystwa.

Fortepian idealny

Gdy węch już się oswajał z sytuacją, następowało rozpoznanie wzrokowe. Tu całą uwagę skupiał na sobie piękny Pleyel. Fortepian, który – jak mawiał Chopin – nie miał lepszych ponad siebie. Nawet Érardy nie robiły na nim takiego wrażenia, bo nie wydobywał się z nich wymarzony przez Fryca dźwięk: subtelny, ciepły, nieco przytłumiony, odpowiadający indywidualnemu tonowi muzyka. Érard był twardszy, niektórzy uczniowie narzekali, że klawisze ranią ich palce, choć z tych instrumentów, jaśniejszych i donioślejszych, z lubością korzystali choćby Alkan albo bliski Fryderykowi Liszt. Ale to Pleyela Chopin kazał ściągać na Majorkę, gdy wyjechał tam z George Sand i jej dziećmi w 1838 roku, by podreperować zdrowie. To Camille Pleyel, właściciel fabryki i bliski przyjaciel Fryca, dostarczył na plac Vendôme 12 – adres Polaka, pod którym w październiku 1849 roku dokonał żywota – jego ostatni instrument. Dziś fortepian ten stoi w Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie. I można go traktować jak najprawdziwszą relikwię. Co więcej, poddany gruntownej konserwacji, od czasu do czasu jest udostępniany najwybitniejszym pianistom.

Gdy wchodziło się do paryskich apartamentów Chopina, pierwsze, co zwracało uwagę, to zapach fiołków. Drugie – piękny fortepian Pleyel o subtelnym, ciepłym dźwięku.

Dziś fortepiany brzmią zupełnie inaczej. Współczesne maszyny są o wiele mocniejsze, głośniejsze, a także bardziej jednolite w brzmieniu. Te historyczne mają delikatniejszy dźwięk, bardziej zróżnicowaną barwę i pozwalają na subtelniejsze niuanse, bliższe estetyce dawnych kompozytorów. To dlatego wybór odpowiedniego sprzętu jest tak istotny podczas Konkursu Chopinowskiego. Od niego zależy być albo nie być uczestników.

Konkursowa decyzja na szali sukcesu

Wybór w warszawskiej Filharmonii Narodowej jest całkiem bogaty. Pojawienie się instrumentów na scenie jednego z najważniejszych wydarzeń kulturalnych na świecie jest równie istotne zarówno dla organizatorów, jak i dla światowych fabryk, m.in. Steinway& Sons, Yamaha, Kawai czy Fazioli. To trochę jak z Met Galą, kiedy domy mody zabiegają o wystrojenie gwiazd i posadzenie ich przy stołach wykupionych przez marki. Zanim instrumenty trafią w ręce młodych pianistów, próbują ich jurorzy. To oni oceniają, czy sprzęt jest odpowiedni do rozmiarów i akustyki sali. Co więcej, każdy instrument różni się budową (często firmy szczycą się patentami) i charakterystyką brzmienia. Amerykańskie Steinwaye (na których zawsze grał Paderewski, zobligowany kontraktem, ale i pełen chęci) słyną z ciepłego tonu i naprawdę potężnej projekcji dźwięku. Być może to sprawia, że tak często wybierają je uczestniczy konkursu. Japońska marka Yamaha z kolei to fortepiany niezwykle precyzyjne, a w brzmieniu jasne. Kawai (również japońskie) mają „miękką” klawiaturę, a Fazioli to czystość dźwięku o szerokim zakresie ekspresji. Pięknie wykorzystał wszystkie przymioty włoskiego producenta Bruce Liu, wielki zwycięzca XVIII edycji z 2021 roku.

Do jednego z zadań organizatorów należy perfekcyjne nastrojenie i przygotowanie fortepianów do intensywnej eksploatacji. Ma to znaczenie, bo zżerani nerwami uczestnicy nie muszą zawracać sobie już głowy kwestiami technicznymi, a te przecież potrafią doprowadzić do katastrofy. Na decyzje pianistów wpływają też ich przyzwyczajenia. Część z nich wybiera fortepian od dawna oswojony, inni lubią eksperymentować i poszukiwać. Wszystko, by oddać ducha Chopina, ale i własny charakter. Na jakim fortepianie zagra tegoroczny zwycięzca? Dowiemy się już niedługo, do października coraz mniej czasu. Ale najpierw zasłużone wakacje.

Reklama
Reklama
Reklama