Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, już zacierałybyśmy ręce w oczekiwaniu na rychłą premierę „Diuny”. Niestety decyzją prezesów medialnych konglomeratów doszło do przetasowań w kalendarzu filmowych nowości, a wycieczka na Arrakis zamiast 3 listopada wyruszy 12 marca 2024 roku. Mimo zmian w repertuarze kin Timothée Chalamet już podgrzewa emocje i zachęca widzów do zakupu biletów. W rozmowie z magazynem GQ opowiedział nie tylko o „Wonce”, którego obejrzymy jeszcze w tym roku, ale także o pracy nad kontynuacją burzliwych dziejów rodu Atrydów. Tych, którzy natychmiast chcą poznać losy bohaterów, odsyłamy do literackiego pierwowzoru. A dla wszystkich pragnących dowiedzieć się, jaka atmosfera panowała za kulisami i czy młode gwiazdy znalazły wspólny język, przytaczamy cytaty z nowego wywiadu filmowego Paula.

Zendaya i Tom Holland mają sławnego fana. Timothée Chalamet rozpływa się nad parą w nowym wywiadzie

Timothée Chalamet wrócił pamięcią do czasu spędzonego na zmontowanej w studiu pustynnej planecie. Podczas zdjęć do pierwszej części widowiska zaprzyjaźnił się z dojrzałymi członkami obsady – Jasonem Momoą, Oscarem Isaaciem i Joshem Brolinem. „Mam wrażenie, że wokół mnie przez jakiś czas byli tylko starsi ludzie. Ludzie, którzy kocham, ale jednak z innego pokolenia. I były momenty – nie chciałbym, żeby zostało to źle odebrane – kiedy czułem się, jakbym nie miał żadnych rówieśników” – powiedział. Zupełnie inaczej wyglądała współpraca przy „Diunie 2”. Wówczas 27-latek miał okazję częściej widywać się nie tylko z Zendayą, ale również z Florence Pugh i Austinem Butlerem. Ujawnił, że w Budapeszcie i Jordanii, gdzie powstawał film, nieraz pojawił się także Tom Holland. Jakie wrażenie zrobiła na nim aktorska para? Gwiazdor wypowiada się o nich w samych superlatywach. 

„Niesamowicie było spędzić tyle czasu z Zendayą i jej asystentem Darnellem, a także z Tomem, kiedy wpadał na plan. Oni są wspaniali. Uosabiają dobrą stronę Hollywood. To Hollywood z dobrą energią. Są jeszcze Austin i Florence. Czuję, że otaczam się ludźmi, którym zależy na właściwych rzeczach” – czytamy na łamach GQ.

Podobnie ujął to reżyser Denis Villeneuve: „W części pierwszej Timothée był małym szczeniakiem pomiędzy dużymi psami. Młody aktor ze starszymi mentorami. W części drugiej przebywał z przyjaciółmi”. Po takim wyznaniu mamy przeczucie, że grono fanów Zendayi i Toma Hollanda jeszcze się powiększy. A druga część „Diuny” przebije jedynkę – w końcu przyjazna aura za kamerą to nierzadko klucz do sukcesu.