Rozmawia Marta Krupińska

Jesteś ambasadorką zapachu Gucci Guilty i muzą dyrektora kreatywnego marki, Alessandro Michele. Jak byś opisała jego styl?
Lana Del Rey Więcej znaczy więcej (śmiech), ale wszystko oczywiście w dobrym guście. A jeśli przesyt, to tylko pięknych rzeczy: więcej złota, więcej różańców, więcej chust i szali, większa fryzura. Ja i Alessandro mamy podobne poczucie estetyki, nieco mitycznej i fanatycznej. Uwielbiam jego projekty – mają w sobie dużo romantyzmu, ale taki właśnie jest Alessandro. Kiedy opowiadał mi o sukni, w której byłam na zeszłorocznej gali Met (wydarzenie określane Oscarami mody – red.), podkreślił, że pragnie, by ozdoba głowy była monumentalna. Ja za to wiedziałam, że marzą mi się pióra. A złote serce ze sztyletami zdobiące moją klatkę piersiową to nawiązanie do Matki Boskiej Bolesnej. Dorastałam w katolickim domu, więc bardzo mi się to spodobało.


Czujesz pokrewieństwo dusz z Alessandro?    
Zdecydowanie. Od początku śledziłam to, co robi, i wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, kiedy nasze drogi się skrzyżują. Po tym, jak się poznaliśmy, bardzo szybko zostaliśmy przyjaciółmi. Dzielimy wiele pasji, oboje kochamy tę samą muzykę, tych samych projektantów. Łączy nas też miłość do Włoch. 


W kampanii Gucci Guilty występujesz z Jaredem Leto. Dobrze Wam się razem pracowało?
Od dawna podziwiam Jareda, a filmy, w których zagrał, należą do moich ulubionych. Wiedziałam, że Alessandro przyjaźni się z nim, i bardzo się cieszyłam na myśl o współpracy. Sesja zdjęciowa do kampanii trwała sześć dni. Odbywała się w zeszłym roku, w tym czasie, kiedy Kalifornia zmagała się z tragicznymi pożarami. Doskonale pamiętam tę atmosferę i miejsca pełne dziwnego, dramatycznego uroku, jak pralnia samoobsługowa czy cmentarz. 


Jak ważne są dla Ciebie perfumy?
Zanim zostałam twarzą Gucci, myślałam o stworzeniu własnego zapachu. Lubię wyrafinowane perfumy, ale też takie, które można kupić w zwykłej drogerii. Przepadam za zapachami z Bath & Body Works – ich słodkie nuty, takie jak karmelizowane jabłko, przypominają mi czasy licealne. Ciągle kupuję różne wersje, jeśli tylko dorwę je w sklepie.


Na co zwracasz uwagę w zapachach?        
Cenię te, które długo utrzymują się na skórze, są kobiece, a jednocześnie zawierają egzotyczne nuty, np. drzewo sandałowe lub gardenię.


Długo kojarzono Cię ze stylem retro. Dzisiaj jest Ci bliżej do klimatu boho à la Stevie Nicks niż do femme fatale. Skąd ta zmiana?
Kocham styl boho, chociaż za czasów mojej pierwszej płyty zwykle pojawiałam się na scenie w ozdobnych sukienkach i ogromnych fryzurach. Teraz chyba po prostu wracam do korzeni. Moją ikoną mody jest od zawsze Lauren Bacall. Uwielbiam też Joan Baez. Ten miks wyrafinowanego i kompletnie luźnego stylu idealnie podsumowuje to, co najbardziej cenię w modzie.    


Makijaż to ważny element Twojego wizerunku. Co sądzisz o trendzie #nomakeup, który zyskał już miano rewolucji?
Myślę, że obecnie trwa wiele rewolucji, dzięki którym kobiety staną się silniejsze i które bardzo popieram. Kiedy jestem w domu, prawie się nie maluję, ale podkład nakładam zawsze. 


Jaka jest pierwsza rzecz, którą robisz rano dla urody? 
Chłodzę sobie twarz kostką lodu, a poza tym staram się wskakiwać do oceanu tak często, jak to tylko możliwe. Mam swój ulubiony bloker słoneczny z Hawajów, który służy mi też jako lekki krem nawilżający na co dzień. Można go spokojnie łączyć z podkładem lub korektorem.    

Kiedy czujesz się najpiękniejsza?    
Gdy kładę się spać, wiedząc, że nikt się na mnie nie gniewa.

Jak się relaksujesz? Masz swoje grzeszne przyjemności? 
Nadmierne spożycie kawy, czekolady i zarywanie nocy.


Mieszkasz w Los Angeles, ale podróżujesz po całym świecie. Znalazłaś już swoje ulubione miejsce na Ziemi?
Włochy są piękne, Rosja spektakularna, Francja wydaje się bardzo egzotyczna, za to ludzie, których spotkałam przy okazji koncertów w Polsce, byli po prostu uroczy. To cudowne, że mimo że urodziłam się w małym rolniczym miasteczku w USA, mogę zobaczyć tyle wspaniałych miejsc.


Przyznajesz, że na początku bałaś się występów na żywo. Co sprawiło, że stałaś się pewniejsza siebie?
Droga do samoakceptacji to długa podróż. Czasem ciężko dojść do tego samemu, dlatego warto otoczyć się kochającymi ludźmi. Najlepszy sposób, by wzmocnić swoją pozycję, niezależnie od płci, to świadomość własnej wartości i tego, co każdy z nas może wnieść w życie. Dla mnie jako kobiety szczególnie ważne jest, by starać się obalać stereotypy i przekraczać od dawna ustalone granice.