Co będziemy oglądały?
Joanna Keszka: Wszystko!

Jaka jest poprawna nazwa – kobiece czy feministyczne porno?
Najpierw było kobiece, potem feministyczne, a teraz jest pozytywne – ta nazwa ewoluuje, reżyserki nie chcą, żeby ich filmy były przeznaczone tylko dla kobiet.

Zaczęło się od gwiazdy porno.
Candida Royalle, amerykańska aktorka występująca w mainstreamowych filmach pornograficznych, pierwsza zauważyła, że jest luka w tej branży – brakuje filmów, które byłyby skierowane do kobiet, odpowiadały na ich potrzeby. Stanęła za kamerą, założyła firmę producencką i zaczęła robić filmy na wielką skalę. Pokażę ci „Wieczór panieński” z lat 80.

Sceneria jak w „Dynastii”!
Filmy Candidy mają specyficzny klimat: jest romantycznie i ładnie, ale uspokajam – we wszystkich jej filmach jest seks. Jednocześnie to ona wydała książkę „XXX: Woman’s Right to Pornography”, która stała się manifestem pornografii sprzyjającej kobietom. Candida zaczęła wprowadzać reguły kobiecego porno, które odróżniały jej filmy od głównego nurtu – jest fabuła, nie ma przemocy, historia nie sprowadza się tylko do penetracji. A kamera stara się podążać za tym, czego może chcieć kobieta.

Wcześniej porno tworzyli wyłącznie mężczyźni.
Z myślą o mężczyznach. Dlatego mówi się, że porno utrwala szkodliwe wzorce – w męskich filmach seks jest bardzo mechaniczny, monotonny i nudny. No bo co jest w każdym?

Seks oralny, penetracja, seks analny i wytrysk na twarz kobiety.
No właśnie. Taki wzorzec nie pomaga w odkrywaniu kobiecej seksualności, a wręcz ją hamuje, ogranicza kobietę do zaspokajania męskich potrzeb. Porno dla kobiet powstało po to, żeby dać im głos. I pokazać, że one też mogą lubić takie filmy, że  w ogóle mogą lubić seks! Bo przecież przez wiele lat pokutowało w ludziach przekonanie, że porno to domena mężczyzn. A to nieprawda.

Przejrzałam fora, na których kobiety piszą o tym, jakie lubią porno, i zaskoczyła mnie jedna rzecz: mówią konkretnie, co oglądają, po czym przyznają, że sprawdzają pod tym kątem swoich partnerów. I jeśli się okazuje, że oni też to robią, one się na nich obrażają!
Wciąż nie ma przyzwolenia na to, żeby kobiety swobodnie się do tego przyznawały. Poza tym wydaje im się, że jeśli ich partnerzy też oglądają, oznacza to zdradę. Często spotykam się z opinią, że seks w związku pod wpływem porno ulega zmianom na gorsze. A moim zdaniem jest odwrotnie – należy się zastanowić, dlaczego ktoś, kto jest w stałym związku, ogląda dużo porno.

Oglądanie filmów staje się substytutem, a nie dodatkiem.
Właśnie. Ludzie nie potrafią obchodzić się z porno przez to, że jest na wyciągnięcie ręki. Zapominają o tym, albo nie wiedzą, że powinno być gadżetem erotycznym, zabawką, przyprawą! Ma bawić, a nie zastępować kontakt z partnerem. Dlatego właśnie lubię kobiece porno: jest zabawne, lekkie, można się przy nim napić wina i odzyskać nie tylko dobry humor, ale też ochotę na seks.

Podobno filmy Candidy były wykorzystywane w terapii seksualnej, ponieważ przedstawiają partnerstwo w relacjach erotycznych. I realistycznie pokazują stosunki. Widzę, że w „Wieczorze panieńskim” bohaterkami są kobiety od 20 do 50 lat.
To mi się u niej bardzo podoba. Bo jednym z celów kobiecego porno jest pokazywanie aktywnych w łóżku kobiet – w codziennym życiu wciąż mamy z tym problem. To mężczyźni mają narzucać tempo, a kobiety czerpać satysfakcję z tego, że się im podobają. W kobiecej pornografii na szczęście jest inaczej. Innym celem, przynajmniej Candidy, jest pokazywanie ciała w całej okazałości i różnorodności. Tu mamy kobiety, które nie są zoperowane, napompowane, tylko naturalne. Spotykają się przed ślubem jednej z nich i opowiadają sobie najlepsze przygody erotyczne, które przeżyły.

Zaczyna się od jedzenia.
Wspólne jedzenie banana podczas pikniku? Mnie się podoba! Ja w ogóle jestem fanką zabawnego seksu i wprowadzania do łóżka wygłupów. A porno, jeśli jest dobre, inspiruje też do tego. Dzięki niemu można odkryć jakąś część swojej tożsamości. Tylko trzeba sobie pozwolić na luz, nie bać się wyjść z roli. I mieć gotowość na ewentualne rozczarowanie, bo nie wszystko musi wyjść idealnie. Ale co z tego? Nie jesteśmy przecież aktorkami porno!

Tymczasem w filmie Candidy zaczyna się coś dziać.
Aktorka nie rozbiera się od razu – mówi mu, żeby poczekał, bo ona wciąż jest głodna. No i zaczyna się scena z arbuzem: jest upał, owoc jest zimny, a on masuje nim jej sutki. Zabawa ciepło-zimno, całkiem fajnie, prawda? Już się robi bardziej erotycznie.

No nie wiem, w grę weszła nagle bita śmietana.
Tak, za dużo jej, przecież się lepi! Nie można przesadzać w łóżku ze słodkimi rzeczami. Zlizywanie jej trochę spowolniło akcję, ale już jest blisko. To kolejny problem: ludzie często mylą kobiece porno z filmami erotycznymi, które można znaleźć w telewizji po 23.00. Tymczasem tu jest prawdziwy seks! Tylko kierują nim kobiety.

Nareszcie ktoś pokazuje, że jest łechtaczka.
Wciąż kobiety mało o niej wiedzą – coś kojarzą, niestety, nie mają pojęcia, jak się z nią obchodzić. Ale zaraz, z pomocą Niny, wszystko ci pokażę.

Nina Hartley, kolejna gwiazda porno, która edukuje, ale raczej mężczyzn.
Nie tylko. Robi filmy i pisze książki przede wszystkim dla kobiet – uwielbiam ją. Ogólnie uważam, że porno ma tyle wspólnego z prawdziwym życiem, co świnka morska z morzem, więc nie może być edukacją, tylko inspiracją. Ale Nina to co innego. Zrobiła serię instruktażową, w której m.in. pokazuje, jak kochać się z kobietą – robi to krok po kroku, pieszcząc swoją przyjaciółkę. Jak dotykać, jak całować, jak masować łechtaczkę, co mówić kobiecie podczas gry wstępnej…

Faktycznie, strasznie długo przemawia.
Ona ma tak wspaniały głos, że sama zaczynam o niej fantazjować! Wszystkie reżyserki kobiecego porno wychodzą z założenia, że kobieca seksualność jest bogata, więc nie należy jej definiować na siłę. Dlatego często pokazują dwie kobiety w łóżku – i to wcale nie musi być seks lesbijski. Zachęcają kobiety do tego, żeby przyglądały się swojemu pożądaniu, najlepiej bez oceniania. Mówią: zobacz, co cię podnieca, co sprawia ci przyjemność, i pozwól sobie na to.

Nina ciągle mówi, kiedy zaczną się całować?
Rozmawiają, ale też delikatnie się dotykają. Pokazują, że seks nie jest mechaniczny, że wymaga czasu, a gra wstępna to nie jest zdjęcie spodni. W zalewie porno z głównego nurtu, pełnego dziwacznych pozycji, które trudno odtworzyć w normalnej sytuacji, Nina przypomina o najprostszych rzeczach – dotyku, mówieniu komplementów, patrzeniu w oczy. Namawia facetów, żeby zamiast skupiać się na swoim penisie, skoncentrowali się na partnerce.

Po 30 minutach zaczynają jej dopiero opadać ramiączka koszuli.
Z czasem to się robi coraz bardziej podniecające, ale nie w taki sposób jak typowe porno – nie jest tak, że od pierwszych minut rzucasz się do masturbacji! To zaczyna cię elektryzować w taki sposób, że chcesz atmosferę filmu przenieść do swojej sypialni. Zresztą dzięki Ninie wymyśliłam fajną zabawę erotyczną, którą można zaproponować swojemu partnerowi: casting na aktora kobiecego porno. Niech mężczyzna wystąpi w castingu! Pochwali się, co umie, postara i pomyśli, czego może chcieć kobieta, bo w końcu ma wystąpić w filmie dla niej.

Tymczasem Nina pokazuje, jak obchodzić się z łechtaczką.
Mówi, że trzeba ją masować, a nie pocierać. A piersi w żadnym razie nie ugniatać. Przy okazji wszystko potrafi obrócić w żart. Jak tu jej nie kochać?

Znalezione obrazy dla zapytania Dirty Diaries

Rzeczywiście czarująca, ale po niej chyba jeszcze coś się wydarzyło?
Pojawiły się feministyczne grupy, które bardzo chciały walczyć ze stereotypami w sferze seksualnej. I jednocześnie kręcić własne porno. Postulowały, żeby kobiety przestały być bierne i brały sprawy w swoje ręce, krótko mówiąc: inicjowały seks. Ich działalność zaczęła się od pisania manifestów, w których przewijało się hasło: bądź napalona na swoich własnych zasadach. Mówiły też o bezpiecznym seksie i prawie do decydowania o swoim ciele. To był mocny głos, jeśli chodzi o prawa kobiet w sferze seksualnej. Pokażę ci fragmenty filmów grupy Dirty Diaries.

Zaczyna się od dziewczyny masturbującej się za pomocą wody. W fontannie.
Dirty Diaries pokazywały kobiety, które mają orgazmy zupełnie solo, na własną rękę. W feministycznym porno to nie jest gorsza forma seksu, tylko równouprawniona. Słynna scena z ich innego filmu wygląda tak: dziewczyna podróżuje, w końcu ląduje w hotelu, idzie do swojego pokoju, wychodzi na balkon i na nim się masturbuje. Nad ulicą, samochodami, spacerującymi ludźmi. Oczywiście to fantazja, ale niebywale wyzwalająca.


Fantazjami zajmuje się też kolejna reżyserka – Erika Lust.
Mówi o sobie, że jest feministką. Skończyła politologię ze specjalizacją gender studies, a potem reżyserię. Pochodzi ze Szwecji, ale mieszka i pracuje w Barcelonie. Ma duże budżety na swoje filmy, wszystko w nich jest piękne, ale od samego początku nie masz wątpliwości, że to jest porno. „XConfessions” to seria, która powstała na podstawie fantazji ludzi, którzy do niej piszą. Tu mamy np. taki o seksie w bibliotece – od kiedy go zobaczyłam, każda kojarzy mi się z seksem. Jej filmy bardzo zmieniają optykę – można siedzieć przy kawie, obejrzeć taki krótki film i fantazjować, wprawiając się w dobry nastrój.

Który lubisz najbardziej?
Tego niestety tu nie mam, bo komuś pożyczyłam i nie oddał. Tak to jest, jak się pożycza dobre porno. On był z jej pierwszej płyty „Life Love Lust” – to historia 40-letniej kobiety, która podrywa studenta. Zaprasza go do hotelu, w którym razem bawią się seksem. Biorą kąpiel, wypisują erotyczne tekściki na lustrze. Wspaniały! Ale ktoś mi go skradł, więc wybierz inny.

Znalezione obrazy dla zapytania „XConfessions” erika lust

Może ten o trójkącie.
Punktem wyjścia w jej filmach zawsze są pragnienia seksualne kobiet: nawet jeśli jedna bohaterka inicjuje seks z mężczyzną, to druga ją podgląda i z tego patrzenia ma wielką przyjemność. Zerka i fantazjuje o zbliżeniu z parą. Myślę, że to dość powszechna fantazja – bo która kobieta nie zastanawia się, jakby to było w trójkącie?

Zwłaszcza z dwoma mężczyznami.
Oczywiście, mnie też czasem się wydaje, że jeden to za mało. Zawsze mnie dziwił w mainstreamowym porno obraz jednego faceta i dwóch kobiet. Myślałam sobie: „Gościu! Daj radę jednej kobiecie, to będzie dobrze, a co dopiero dwóm?!”. Z kolei jedna kobieta i dwóch mężczyzn – idealnie.

Dlaczego takie filmy robią głównie gwiazdy porno i lesbijki?
Bo kobiety hetero cały czas muszą się mierzyć z tym, jak społeczeństwo myśli o seksie. Te, które się nim interesują, są bardziej atakowane niż mężczyźni. Wyobraź sobie spotkanie towarzyskie, na którym mężczyzna mówi, że widział świetne porno. Wzbudziłby zainteresowanie. A kobieta? Spowodowałaby co najwyżej krępujące milczenie albo nerwowy rechot. A już na pewno któremuś z panów zapaliłaby się lampka, że skoro ona ogląda porno, to znaczy, że jest łatwa, zwyczajnie się wystawia. Więc kobiety milczą, bo wiedzą, na jakie narażają się konsekwencje, mówiąc o seksie czy oglądając porno. A co dopiero je kręcąc! Dlatego tym bardziej trzeba stać po stronie kobiet i mówić im, żeby podążały tropem feministycznych manifestów. I brały sprawy w swoje ręce.



Zdaniem seksuolożki

Czy oglądanie filmów porno może być korzystne? Mówi Joanna Twardo-Kamińska:


Kobieca pornografia balansuje na granicy erotyki i przełamuje tabu: dlatego możemy dostrzec w niej pozytywy. I jest ich zaskakująco dużo! Sposób przedstawienia seksualności w tych filmach może wpływać terapeutycznie na kobiety. Porno kobiece jest po prostu inne: zawiera rozbudowaną fabułę, pokazuje nie tylko namiętność, lecz także bliskość między ludźmi oraz ich emocjonalność. No i promuje pozytywny stosunek do naturalnego, niekoniecznie zoperowanego ciała. 
Filmem, który polecam, jest „All About Anna”. Nie jest to klasyczny film pornograficzny, raczej piękny obraz kobiecych fantazji. Proponuję go kobietom, które nie akceptują swojej seksualności, mają problem z rozbudzeniem pożądania – oczywiście jako jeden z elementów terapii. Takie filmy mogą bardzo pozytywnie wpłynąć na obraz siebie, swojego ciała. I pobudzić fantazję, która jest motorem udanego życia erotycznego. Dzięki nim kobiety uczą się akceptacji dla własnych potrzeb i dają sobie prawo do czerpania przyjemności z seksu. Poza tym kobietom łatwiej utożsamić się z bohaterkami filmów, ponieważ ich sposób przeżywania jest znacznie bardziej naturalny niż w klasycznym porno. 
Ryzyko uzależnienia od kobiecego porno jest niższe. Bo filmy kobiet nie koncentrują się wyłącznie na wywołaniu pobudzenia seksualnego. Ich celem jest podniecenie widza, ale w dużo subtelniejszy sposób.  

Znalezione obrazy dla zapytania „All About Anna” erotic movie