Powoli wchodzimy w sezon nagród filmowych, a to oznacza zachwycające zdjęcia z czerwonego dywanu, płomienne wystąpienia laureatów i kąśliwe żarty prowadzących. Choć na te ostatnie nieraz pozwalają sobie także zwycięzcy. Tak było w przypadku twórców „Sukcesji”, którzy w poniedziałkowy wieczór odebrali statuetkę Emmy dla najlepszego serialu dramatycznego. W tym roku zdobyli łącznie trzy wyróżnienia. Jurorzy docenili także aktorką kreację Matthew Macfadyena i scenariusz.

Twórca „Sukcesji” zadrwił z króla Karola III podczas gali Emmy

Po ogłoszeniu wyników na scenie pojawiła się ekipa stojąca za hitem HBO. Wśród nich nie zabrakło Jessego Armstronga. Scenarzysta i producent serialu o żądnej władzy rodzinie Royów wbrew pozorom nie wychował się wśród nowojorskich wieżowców, ale w angielskim miasteczku Oswestry. To tłumaczy nie tylko liczne nawiązania „Sukcesji”  do twórczości Szekspira, ale także uszczypliwą wypowiedź showrunnera na gali Emmy. W trakcie swojej przemowy Brytyjczyk nawiązał do niedawnej proklamacji króla Karola III i wywołał niemałe kontrowersje.

„Wielki tydzień dla sukcesji. Nowy król Wielkiej Brytanii, [ta nagroda] dla nas. Bez wątpienia na nasze zwycięstwo nieco więcej wpływu niż na wygraną księcia Karola miało głosowanie. Nie twierdzę, że nasza pozycja jest bardziej uzasadniona niż jego. Zostawmy tę kwestię innym ludziom”.

Słowa wprawiły w konsternację członków obsady. Brian Cox, Szkot wcielający się w nestora rodu potentatów mediowych, zasugerował Armstrongowi, aby utrzymał swoje przemówienie w „wyważonym, rojalistycznym tonie”. Najwyraźniej producent wziął sobie radę do serca, bo szybko przeszedł do podziękowań pod adresem kolegów i koleżanek z planu zdjęciowego.

Jesteśmy bardzo wdzięczni, to ogromny zaszczyt. Ta grupa jest niesamowita. To wysiłek zespołowy zaczynający się w pokoju scenarzystów i producentów, którzy nas wspierają, reżyserów kierowanych przez Marka Myloda, niezwykłej obsady, nadzwyczajnej ekipy i HBO, którzy nas chronią i wspierają. Bardzo dziękuję” – zakończył swój monolog.