Austin Butler ma za sobą pracowity czas i gdyby nie strajk amerykańskich aktorów nic nie wskazywałoby na to, że będzie mógł w najbliższym czasie zwolnić tempo. Wejście w buty „króla rock and rolla” przyniosło mu uznanie i wysyp propozycji zawodowych. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jeszcze w tym roku zobaczymy 32-latka w kontynuacji „Diuny”. W grudniu na wielki ekran powinien też wejść dramat kryminalny „The Bikeriders”, w którym wystąpił u boku Toma Hardy'ego. Z kolei w streamingu czeka nas premiera miniserialu wojennego „Masters of the Air”. Okazuje się, że nie wszystkie lukratywne kontrakty podsuwane na biurko gwiazdora wynikały z chęci wzbogacenia się na nośnym nazwisku (w końcu nie od dziś wiadomo, że rozpoznawalne twarze na plakacie potrafią skutecznie przyciągnąć widownię). Udział w odcinkowej produkcji zaproponował mu sam Tom Hanks i wcale nie kierował się przy tym możliwym zyskiem. Starszy kolega po fachu poznał się na talencie Butlera w trakcie prac nad „Elvisem”. Wcielił się tam w menadżera artysty. Wtedy też dostrzegł ogromne zaangażowanie i gotowość do poświęcenia się dla roli. Obsesyjne dopracowywanie akcentu, który nie opuścił go przez wiele miesięcy po ostatnim klapsie, i niepohamowane zgłębianie osobowości piosenkarza zaniepokoiły filmowego opiekuna. 

Tom Hanks zamartwiał się o Austina Butlera. Chciał uchronić młodszego kolegę przed „Elvisem”

Austin Butler wyjawił, że dwukrotny zdobywca Oscara zwrócił jego uwagę na kwestię zdrowia psychicznego. Zdaniem Toma Hanksa włożył w kreowanie bohatera tyle serca, że zakończenie projektu mogłoby wiązać się dla niego z przykrymi konsekwencjami. Właśnie dlatego zachęcił go do rezygnacji z odpoczynku i natychmiastowego zanurzenia się w nowej postaci. Tym razem padło na majora Gale'a Clevena ze wspomnianego wcześniej serialu „Masters of the Air”. Tak się złożyło, że Hanks jest jednym z producentów wykonawczych obrazu o amerykańskich lotnikach z czasów II wojny światowej.

„Powiedział: »Tak bardzo wsiąkłeś w Elvisa, że ze względu na twój dobrostan psychiczny mądrze byłoby od razu skupić się na czymś nowym. Jeśli ot tak wyskoczysz z pędzącego pociągu, możesz doznać emocjonalnego urazu. I wiesz, akurat mam w zanadrzu coś dla ciebie«” – cytował Austin w niedawnej rozmowie z The Times of London.

Aktor dodał, że „Elvis” rzeczywiście zmusił go do przesuwania własnych granic na skraj wytrzymałości. Mimo to występ przyniósł mu wiele satysfakcji. „Nie sądzę, żebym kiedyś jeszcze raz przeżył coś takiego, ale gdy naprawdę muszę dokopać się do sedna, czuję, że żyję” – tłumaczył. Tym samym zdradził, że pobyt na planie nadchodzących filmów i seriali nie był równie intensywny co w przypadku współpracy z Bazem Luhrmannem. Mimo to wierzymy, że nikt nie wyjdzie z sensu zawiedziony.