Opowiem Wam o dziewczynie, dojrzałej kobiecie, duchu i samochodzie. Wszystkie te istoty łączy niespełniona i wykorzystana kobiecość, poczucie krzywdy doznanej lub urojonej, zemsta na zimno oraz fakt, że powstały w wyobraźni pisarza Stephena Kinga. Mistrz horrorów szczególnie ceniony jest za znajomość ludzkiej psychiki, dla mnie wręcz fascynujący jest sposób w jaki pokazuje kobiety. Pisze o nas prawdę i tylko prawdę. Zastanawiające, skąd tak dobrze nas zna...

Stephen King i „Carrie” – koszmar dojrzewania

Carrie White to 16-letnia dziewczyna, która sama przeżyła koszmarne dzieciństwo i weszła w trudny wiek dojrzewania bez wsparcia dorosłych. Matka, fanatyczka religijna, zapewniła jej bolesne doświadczenia, odsunięcie od społeczeństwa, wystawianie na pośmiewisko w środowisku rówieśników oraz nieustanne kary, także fizyczne, w surowym domu zdominowanym przez karcące spojrzenia Jezusa z krucyfiksów i obrazów. Carrie na swoją obronę miała jednak tajemną moc, umiejętność telekinezy, czyli przesuwania przedmiotów siłą umysłu. Sama nie wiem, co jest najbardziej koszmarne w jej historii. Czytelnikowi aż chce się zatrzymać ten niekończący się ciąg upokorzeń, jakich doznawała Carrie, a jej matkę zgłosić na policję, albo po prostu mocno nią potrząsnąć i obudzić z fanatycznego letargu. Opowieść wywołuje tyle emocji dzięki temu, że King stworzył niebywale realistyczne postaci matki i córki na bazie własnych obserwacji dręczonej w szkole koleżanki i jej rodzicielki. Narastająca frustracja Carrie oraz jej fizyczne dojrzewanie, do którego nie przygotował jej nikt - była nieświadoma co się może w tym czasie dziać z jej ciałem – wzmocniły telekinetyczne zdolności. Punkt kulminacyjny historii nastąpił, gdy poniżona do granic przez podłą koleżankę i jej popleczników, dzięki telekinetycznym mocom dokonała spustoszenia w szkole i w całym miasteczku.

Zdajecie sobie sprawę, że Carrie to niejedyna w tej powieści niebezpieczna kobieta, prawda? Uważam, że większą odrazę budzi jej sfiksowana matka, znęcająca się nad bezbronnym i opuszczonym dzieckiem, nie mówiąc o wrednych koleżankach ze szkoły, jakie pewnie niejedna z nas spotkała w swoim otoczeniu. 

Stephen King i „Misery” – wielbicielki nienawidzą najbardziej

Stephen King "Misery" / mat. prasowe

Poznajcie Annie Wilkes, uważaną za najstraszniejszą kobiecą postać wykreowaną przez Stephena Kinga. Annie była fanką autora popularnych romansów z serii o Misery Chastain. Dyplomowana pielęgniarka, zdecydowana, praktyczna i samotna z wyboru. Uwielbiany przez nią pisarz, Paul Sheldon, miał nieszczęście wpaść w jej ręce. W wyniku wypadku samochodowego podczas śnieżycy złamał obie nogi, a Annie uratowała go, zabrała do swojego domu i jak się niebawem okazało wcale nie zamierzała go wypuścić, ani odwieźć do szpitala. Wkrótce Sheldon zorientował się, że Annie jest co najmniej zaburzona, o ile nie chora psychicznie. Gdy kobieta przeczytała jego ostatnią książkę, w której uśmiercił główną bohaterkę, wpadła w furię i zapowiedziała, że nie pozwoli Paulowi opuścić jej domostwa dopóki nie przywróci Misery do życia w kolejnej powieści. Nieprzewidywalność i huśtawka nastrojów Annie była o wiele gorsza, niż najpotworniejszy upiór. Torturowała pisarza psychicznie i fizycznie.
Pod jej nieobecność Sheldon odkrył na podstawie wycinków prasowych, które skrupulatnie kolekcjonowała, że miał do czynienia z seryjną morderczynią odpowiedzialną za śmierć m.in. własnego ojca i pacjentów szpitala, w tym jedenaściorga dzieci. Wszystko wskazywało na to, że następną ofiarą Annie miał być on. To co zobaczycie w filmie Roba Reinera zrealizowanego na podstawie ”Misery”, to ledwie słaby zarys morderczych skłonności Annie, które wymyślił King. Scen obcinania kciuka elektrycznym nożem (biedny Paul!) czy przejazdu elektryczną kosiarką po poszukującym Sheldona stróżu prawa nie zobaczycie na ekranie. Stopa ofiary, którą w filmie Annie przetrąca młotkiem, w książce odrąbywana jest siekierą… Powiem Wam więcej. King planował nieco inne zakończenie historii, Annie miała zabić pisarza, a potem nakarmić jego zwłokami swoją świnię o imieniu Misery. To jeszcze nie koniec… Ze skóry pisarza planowała zrobić okładkę powieści napisanej pod jej dyktando.

Psychika Annie niejednokrotnie interesowała psychiatrów. Dopatrzono się u niej objawów psychopatii, choroby afektywnej - dwubiegunowej, depresji, paranoi, zachowań kompulsywnych, sadomasochizmu. Psychiatryczna puszka Pandory w jednym ciele skromnej pielęgniarki! 

Stephen King i „Worek kości” - zemsta zza grobu

Stephen King "Worek Kości" / mat. prasowe

Sara Laughs, czarnoskóra piosenkarka, piękna, postawna, seksowna i wyzywająca, budziła wśród lokalnej, niewielkiej społeczności (mamy początek XX wieku) wielkie emocje. Kobiety uwielbiały ją za talent, humor i upór oraz siłę, dzięki której radziła sobie jako samotna matka w czasach, gdy jej kolor skóry i sytuacja rodzinna wzbudzały kontrowersje. Natomiast mężczyźni… cóż, patrzyli pożądliwie na jej kształty, z podziwem i zarazem pogardą. I gdy nadarzyła się okazja dokonali na niej zbiorowego gwałtu. Okrutny czyn być może nie zakończyłby się jeszcze większym dramatem, gdyby nie zobaczył łamiącej serce sceny 8-letni synek Sary. Mężczyźni na oczach gwałconej matki utopili go w jeziorze, by pozbyć się świadka, na koniec zabili także kobietę, a ciała obojga pochowali w tytułowym worku w lesie.

Sara nie darowała im strasznego czynu. Martwa nie oznaczało bezradna. Po śmierci mściła się równie okrutnie na każdym z oprawców każąc im topić własne dzieci lub wnuki dzięki nadprzyrodzonym mocom. Dopiero starcie z duchem innej kobiety zatrzymało ją w morderczym szale. Ta inna to żona głównego bohatera, do której śmierci Sara doprowadziła. Wspaniała i dobra za życia, okazała się opiekuńcza i nieustępliwa po swoim nagłym zgonie. Scena ich walki to jedna z najbardziej emocjonujących akcji w całej powieści! Gdy szala przeważa się raz na jedną raz na drugą stronę, gdy duchy kobiet wyzwalają siły natury w walce o życie żywych bohaterów, czytelnika przechodzą ciarki. Nagły wybuch ich mocy prowadzi do ukojenia udręczonych duchów. I tych co przeżyli. Niesamowita historia, gdy dopingujesz martwej kobiecie, zarazem rozumiejąc intencje upiora, który z zaświatów realizuje zemstę za dotkliwe, niewybaczalne, makabryczne krzywdy.

Stephen King i „Christine” – prawdziwa kobieta?

Stephen King "Christine" / mat. prasowe

Christine uwiodła Arniego. Sprawiła, że z zakompleksionego nastolatka stał się pewnym siebie młodym gniewnym, który kompletnie odmienił swoje życie. I wcale nie na lepsze.

Christine nie była kobietą, lecz autem marki plymouth fury z 1958 roku. Młody chłopak kupił go od wzbudzającego podejrzenia sprzedawcy. Przyjaciel Arniego, miał ogromne obiekcje i przestrzegał kolegę przed zakupem, ale było już za późno. Tak zwana miłość od pierwszego wejrzenia pozbawiła Arniego instynktu samozachowawczego.

Od tej chwili nic i nikt nie mógł stanąć na drodze ich relacji, Christine likwidowała każdego, kto rzucał choć cień podejrzenia na jej niezwykłe… zachowanie, o ile tak można napisać o samochodzie.

Rodzice, nauczyciele, dziewczyna Arniego – każdy, kto się postawił, kto chciał usunąć Christine z życia chłopaka, ginął lub musiał walczyć o przetrwanie. Samochód okazał się być nawiedzonym przez co najmniej nieprzyjemnego ducha mężczyzny, który dla Christine i własnej wieczności poświęcił życie swojej żony i córki.

Cały czas staram się Wam nie zdradzać zakończeń, nawet w opowieści o Carrie, tym razem jednak muszę dodać, że mściwej natury Christine nic i nikt nie był w stanie zatrzymać…

Koszmarne kobiety są najbardziej ekscytującymi postaciami w powieściach Kinga. Przedstawiłam Wam ledwie kilka, jest ich znacznie więcej, choć najczęściej pojawiają się jako bohaterki drugoplanowe. King jest mistrzem horrorów, oficjalnie nawet nosi tytuł króla gatunku, jednak najmroczniejsze postacie, jakie wykreował, to postacie żywych ludzi, nie demonów. Ludzi, którzy doprowadzają innych do ostateczności, do przekroczenia własnych granic i przemiany w anioły zemsty.

Na koniec dla otuchy dodam, iż gdyby nie kobieta, być może nie usłyszelibyśmy o Stephenie Kingu. Nie, nie chodzi tylko o jego matkę, która wychowała go samotnie (ojciec zwiał, gdy Stephen był małym chłopcem, wyszedł po papierosy do kiosku i nigdy nie powrócił)! Otóż jego ukochana, pierwsza i wciąż ta sama od lat żona, Tabitha, wyciągnęła z kosza na śmieci maszynopis „Carrie” i namówiła męża do dokończenia książki. King wyrzucił tekst w chwili pisarskiej rozpaczy, rozgoryczony dotychczasowymi niepowodzeniami (dwie wcześniejsze powieści zostały odesłane przez wydawców). Ona jako pierwsza poznała się na jego wielkim talencie i nieustająco wspiera go do dziś. Gdy podpisał umowę na „Carrie”, wynagrodził jej pomoc kupując w prezencie… suszarkę do włosów. Początkowo Tabitha wpadła w złość, że szasta pieniędzmi, ale gdy dowiedziała się za ile sprzedał prawa do książki (dwieście tysięcy dolarów), zmieniła zdanie, czemu wcale się nie dziwię.

P.S. Usłyszałam niedawno jak mój 21-letni syn powiedział o mnie, że ostatnio stałam się pewniejsza siebie i nie radziłby mi wchodzić w drogę. Ciekawe, skąd takie przypuszczenie…

Renata Kuryłowicz („Renata z Worka”) – twórczyni i właścicielka pierwszego domu burleski w Polsce i niesamowitego konceptu koktajlowego jakim jest Worek Kości. Historyczka sztuki, specjalistka od sztuki współczesnej, przez wiele lat wydawca książek w największych polskich wydawnictwach. Znawczyni literatury komercyjnej oraz reportaży z zakresu kryminalistyki i kryminologii. Matka dwóch synów, wdowa. Miłośniczka mądrej rozrywki i makabry. Leaderka wspierająca inne kobiety i pomagająca rozwijać ich talenty (burleska, literatura, muzyka). Jedyna kobieta pośród znawców twórczości Stephena Kinga i w dodatku jedyna w tym towarzystwie polska wydawczyni, która miała zaszczyt poznać Kinga osobiście. I jako jedyna wydawała go w obu wydawnictwach, które mają wyłączność na jego książki na rynku polskim. Zauroczona powieścią „Worek Kości” wymyśliła miejsce, które całe dedykowane jest Stephenowi Kingowi, począwszy od nazwy, przez wystrój po ofertę.