Serial „Jeden dzień” to nowy hit Netfliksa o przyjaźni, która przeradza się w miłość

Emma Morley i Dexter Mayhew spotykają się 15 lipca 1988 roku zaraz po odebraniu dyplomów ukończenia studiów. Wyższe wykształcenie to jedna z niewielu rzeczy, która ich łączy. Bohaterowie mają odmienne plany na przyszłość, aspiracje i pochodzenie klasowe. Mimo to odnajdują wspólny język. Nie oznacza to, że od razu zapragną spędzić ze sobą całe życie. Co to, to nie. Zamiast tego nawiązują przyjaźń, która odradza się każdego roku w rocznicę hucznego wejścia w dorosłość. Ich drogi przecinają się, poglądy ścierają, doświadczenia mieszają się ze sobą. I tak przez kolejne dwie dekady. Co było dalej? Miniserial na podstawie poczytnej powieści pojawił się na Netfliksie 8 lutego (debiutując na imponującym 3. miejscu w globalnym rankingu), więc zaprawiona w binge-watchingu publiczność zdążyła się już przekonać. „Jeden dzień” z Ambiką Mod i Leo Woodallem podążył ścieżką wyznaczoną przez Davida Nichollsa. Uwaga na spoilery! Pisarz nie przewidział dla swoich postaci szczęśliwego zakończenia.

Showrunnerka przeboju z Ambiką Mod i Leo Woodallem tłumaczy, dlaczego zachowała wyciskające łzy zakończenie

Urodzeni romantycy wierzyli, że do trzech razy sztuka. Po cichu marzyli, aby produkcja Netfliksa odmieniła koniec końców tragiczne losy Emmy i Dextera. Twórczyni serialu przyznała, że miała pomysł na alternatywny finał, ale nie uległa pokusie ingerencji w oryginał. Według niej „Jeden dzień” to doskonale napisana i przemyślana w każdym calu „współczesna brytyjska klasyka”, która zasługiwała na wierne odwzorowanie na ekranie. Przypominamy, że na kartach bestsellerowej książki Emma niespodziewanie ginie w wypadku drogowym. Co gorsza, na dramatyczną w skutkach przejażdżkę rowerową udaje się niedługo po tym, jak wraz z Dexterem nareszcie wyznają sobie prawdziwe uczucia. W rozmowie z The Wrap Nicole Taylor wytłumaczyła decyzję o dochowaniu wierności łamiącej serca powieści. 

„Nie chciałam jej tego robić, ponieważ ją kocham, a do tego publiczność również nie chciała, żeby do tego doszło” – mówi o śmierci bohaterki. „Każdy, kto przeczytał książkę, pamięta, jak się czuł, kiedy to się stało. Najzwyczajniej w świecie nachodzi cię ochota, aby wyrzucić książkę przez okno”.

„Długo nad tym rozmyślaliśmy. Zastanawialiśmy się, czy to nadal było to zakończenie, którego pragnęliśmy. Sądziłam, że tak będzie rozsądnie. Rozważałam inne zakończenia, ale uznałam, że ten finał tworzy z resztą opowieści integralną całość. Czułam, że tego wymaga cały wydźwięk utworu i wiedziałam, że jakakolwiek zmiana jest nieuzasadniona i podważałaby przesłanie dzieła jako całości. Wiele myślałam nad czternastym odcinkiem i nad tym, jak poradzimy sobie z następstwami, jak udźwignie to Dexter, ale cieszę się, że tak postąpiliśmy”. Zgadzacie się z jej punktem widzenia?