Kiedy próbuję się dowiedzieć od swoich pacjentów, czego teraz doświadczają, zwykle odpowiadają mi: „Nie wiem. Niczego” – mówi Katarzyna Kucewicz, psycholog i terapeutka zaburzeń seksualnych. Z jej obserwacji wynika, że wiele z nas żyje w pogoni za spełnianiem cudzych potrzeb kosztem swoich. Pytani w gabinecie: „A czego ty chcesz? Czego potrzebujesz teraz?”, ludzie zaczynają płakać. – Nie rozumieją, co ciało do nich mówi. Nie zwracają uwagi na to, że są głodni, siedzą niewygodnie, oczy bolą ich od patrzenia w komputer. Tak jakby byli od siebie odłączeni – tłumaczy terapeutka. W podobny sposób odłączamy się od siebie podczas seksu. „Uważność wydaje nam się najtrudniejszą na świecie sprawą tylko dlatego, że się od niej odzwyczailiśmy” – pisze psycholożka i sex coach Marta Niedźwiecka w książce „Slow Sex. Uwolnij miłość”, dodając, że jako dzieci umieliśmy skupiać się na sto procent. „Dłubiąc patykiem w piachu, ze stopami zanurzonymi w lodowatym Bałtyku, byliśmy absolutnie oddani tej czynności, a próba oderwania nas od niej kończyła się aferą”.

Seksualny mindfulness to nic innego jak przypomnienie o tym. Wielki znak „stop”, który mówi: przestań myśleć, zacznij czuć. Nie oceniaj, nie baw się w skojarzenia. Skup się na sobie. Może w tym pomóc np. aplikacja Ferly. Kiedy Billie Quinlan i Anna Hushlak wpadły na jej pomysł, usłyszały od męskiej części inwestorów, że zamiast tworzyć niszową platformę, która daje kobietom szansę dzielenia się swoimi doświadczeniami seksualnymi, powinny pomyśleć o przynoszącej miliardowe zyski pornografii. A jednak aplikacja stała się hitem. Udało jej się wypełnić w edukacji kobiet lukę, która powstała choćby z powodu pomijania damskiej seksualności w badaniach naukowych prowadzonych w dużej mierze przez mężczyzn i dla mężczyzn. Ferly demistyfikuje seks, zachęca użytkowniczki do rozmów na jego temat. Jest adresowana także do tych, które straciły libido, nigdy nie przeżyły orgazmu lub kochają się tylko dla satysfakcji…partnera. A to przypomina polską rzeczywistość. W najnowszym raporcie „Seksualna mapa Polki”, przeprowadzonym na zlecenie Gedeon Richter Polska, odpowiedź, że „seks daje mi przyjemność”, pojawia się zaledwie kilka razy na ponad tysiąc ankietowanych. Jak nauczyć się wsłuchiwać w potrzeby siebie i swojego ciała, gdy edukacja seksualna kuleje, a brak wiedzy łączy się z niską samooceną? Jedyna uważność, jaka się wtedy pojawi, popłynie w kierunku cellulitu na udach.

Żeby się wyłączyć i dać ponieść, kobieta musi się czuć bezpieczna, akceptowana. Wtedy z reguły przestaje się kontrolować.

- mówi Katarzyna Kucewicz. – Jeśli w trakcie stosunku dopadają nas wyrzuty sumienia, poczucie, że robimy coś niewłaściwego, obsesyjnie martwimy się, że źle wyglądamy albo dziecko w pokoju obok się obudzi, to skazujemy siebie na słabą jakość współżycia.

Mindfulness może to naprawić. Chociaż jest skoligacony z filozofią zen, nie wymaga wcześniejszego przygotowania. Najważniejsza jest w nim chwila – ulotna, wymagająca skupienia i zaangażowania. Wnikliwsze poznanie siebie i swoich zmysłów przynosi niespodziewaną frajdę. Katarzyna Kucewicz: – Często pacjentkom zadaję pracę domową, by kilka razy dziennie wykonały zmysłową gimnastykę, czyli zamiast gonitwy myśli skupiły się na przerzucaniu uwagi między zmysłami. Po kolei na: wzroku (co widzisz?), słuchu (co słyszysz?), węchu (co czujesz?), potem smaku (jaki czujesz smak?), a wreszcie dotyku (jaką fakturę ma twoje ubranie/siedzenie/rzecz, którą trzymasz w dłoni?). Marta Niedźwiecka zwraca uwagę, że w seksie często korzystamy z dotyku bezmyślnie. „Ot, żeby kogoś gdzieś pomacać, ewentualnie doprowadzić do orgazmu. Ale możliwości dotyku są dużo większe” – zauważa w książce. Może on „wzmagać namiętność, rozbudzać, może rozluźniać. Działa zarówno na osobę dotykaną, jak i dotykającą. Na przykład gdy zmienimy tempo – jeżeli dotykamy kogoś bardzo powoli, natychmiast wzrasta nasza uważność”. Niedźwiecka radzi, żeby spowolnić dotykanie, kiedy myśli zaczynają odlatywać w innym kierunku. Dzięki temu „wrócisz do tego, co się z tobą aktualnie dzieje”.
Proste i skuteczne – przekonuje.

Seksualny mindfulness mógłby przepaść wśród modnych idei takich jak swego czasu hygge, ale w przeciwieństwie do nich jego fundamenty nie opierają się na marketingowych hasłach, lecz starożytnej hinduskiej mądrości dotyczącej ciała – tantrze. To ona łączy seks ze świadomym przeżywaniem przyjemności.

W uważnym seksie orgazm jest tylko wisienką na torcie. Będzie? Świetnie. Nie będzie? Też dobrze.

Diana Richardson, wieloletnia nauczycielka tantry i mindfulness w seksie, uważa, że pogoń za orgazmem jest winna większości problemów w łóżku, ponieważ rodzi stres i napięcie. Bezorgazmowy styl przypomina wyprawę w góry, której celem nie jest zaliczanie szczytów, ale podziwianie widoków. Tomasz Krasuski, psycholog i seksuolog, nie jest wprawdzie fanem tantry, ale zgadza się z Richardson: – Ważne, by partnerzy skupili się na gonieniu króliczka, a nie jego złapaniu. Często zdarza się tak, że jedna osoba przeżywa orgazm, druga jeszcze do niego nie doszła, ale wcale nie uważa się za poszkodowaną czy niespełnioną. Sam stosunek nie jest nieudany, jest po prostu inny.

Miłość w duchu mindfulness potrzebuje zatem czasu i przestrzeni. Kobiece ciało rozgrzewa się i otwiera dłużej niż męskie. Jak uważa Diana Richardson, liczą się także intencja, czujność, umiejętność „rozpuszczenia” napięć za pomocą oddechu. Powinien on być głęboki, wychodzić z rejonu brzucha. Wszystko, łącznie z samym stosunkiem, odbywa się jak w zwolnionym tempie, co podnosi wrażliwość na dotyk. Relaks przechodzi wtedy w podniecenie. W każdym momencie można podzielić się z partnerem lub partnerką doświadczeniami, opowiedzieć, co, gdzie, a także jak się czujemy. I zarezerwować sobie miejsce na poczucie humoru, bo zmiana w doświadczaniu cielesności przynosi także zabawne momenty. No i dobrze, bo to też rozładowuje napięcie. W myśl zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego, mindfulness to nie pigułka na poprawę seksu. Wprawdzie Lori Brotto, profesorka psychologii na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej, przeprowadziła badania potwierdzające, że mindfulness może być wybawieniem dla ofiar przemocy seksualnej, ale Tomasz Krasuski dostrzega pewne zagrożenia. – Osoba, która doświadczyła wykorzystania seksualnego, może funkcjonować w ramach mechanizmu obronnego, np. wyparcia, i nie ma potrzeby tego zmieniać. Gdy zacznie otwierać się na swoje negatywne doświadczenia, uważność na bliskość i cielesność może przywołać traumatyczne wspomnienia, choć nie musi. Dlatego mindfulness w sypialni jest dobrą opcją dla osób, które mają zadowalające życie seksualne i chcą je polepszyć, rozbudować lub wzmocnić. Zwłaszcza gdy zależy na tym obu stronom. Ważna jest komunikacja w związku. Jeśli rozmawiam z partnerem lub partnerką, opowiadam, co robię i dlaczego, to w relacji o dużej wrażliwości można liczyć na zrozumienie – podkreśla Tomasz Krasuski. A wtedy cała przyjemność po naszej stronie.

 

Artykuł pochodzi z lutowego numeru ELLE z 2021 roku.