Obawy są słuszne, bo pod nieobecność Russela Crowe'a ktoś musi zająć miejsce w centralnej części kadru. Aktor, który przed laty wcielił się w Maximusa, stanowczo zaprzeczył pogłoskom o możliwych retrospekcjach. „Powinienem mieć płacone za każde pytanie dotyczące filmu, w którym nawet się nie pojawiam. Nie mam z tym nic wspólnego. W tamtym świecie nie żyję. Spoczywam sześć stóp pod ziemią [...] Nie wiem nic o obsadzie, nie mam pojęcia na temat fabuły. Jestem martwy” – mówił podczas festiwalu w Karlowych Warach.

Akcja „Gladiatora 2” ma rozgrywać się 20 lat po wydarzeniach z oryginału. Paul Mescal został obsadzony w roli dorosłego już Lucjusza, siostrzeńca złowrogiego cesarza Kommodusa (Joaquin Phoenix) i syna Lucilli (Connie Nielsen), który będzie musiał uporać się z chaosem w Rzymie. Na ekranie zobaczymy też Pedro Pascala, Denzela Washingtona i Josepha Quinna ze „Stranger Things”. Z angażu w ostatniej chwili zrezygnował z kolei Barry'ego Keoghana, który ostatnio jest na językach za sprawą „Saltburn”. Mimo głośnej dezercji w ekipie wciąż pozostaje wiele znanych nazwisk. Reżyser Ridley Scott już teraz zapowiada jednak, że to gwiazdorowi „Normal People” przypadły w udziale jedne z najbardziej spektakularnych scen. Młody aktor ma walczyć nie tylko z gladiatorami, ale także... stadem pawianów. 

Paul Mescal woli walki na arenie od spotkań z fanami. Martwi go skok popularności po „Gladiatorze”

Nic dziwnego, że Paul Mescal rozmyśla nad ewentualnym skutkami frekwencyjnego sukcesu sequela „Gladiatora”. Gorzkimi przemyśleniami podzielił się w rozmowie z The Times. „Nie wiem, jaką różnicę odczuję. Może to naiwne myślenie? Czy po prostu więcej ludzi będzie mnie zatrzymywać na ulicy? Wpadłbym w głęboką depresję, gdyby tak się stało. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Okaże się w przyszłym roku, ale jeśli film wpłynie na moje życie, znajdę się w złej pozycji. Musiałbym ruszyć dalej i zagrać w czymś słabym, czego nikt nie chce oglądać” – mówi zaniepokojony 27-latek.

Mescal dodał, że swoją profesję „traktuje bardzo poważnie”. Podkreślił, że nie zależy mu na sławie i jest zdumiony tym, jak duże znaczenie w trakcie przesłuchań ma liczba obserwatorów w mediach społecznościowych. „Dlaczego to robimy? Przeraża mnie to. Aktorstwo nie powinno sprowadzać się do działalności w social mediach. W ostatnich latach coraz częściej mówi się o filmach i serialach jako o »treściach«. To obrzydliwe słowo. To nie jest treść, tylko pieprzona praca. Nie jestem snobem, ale to są dwie odmienne rzeczy. Jedna z nich opiera się na braku staranności i integralności artystycznej. Poszalej, twórz z myślą o użytkownikach Instagrama... A druga polega na rzemiośle, reżyserii, oświetleniu i scenografii. Utrzymuje artystów przy życiu” – tłumaczy.

Czy „Gladiator 2” okaże się artystycznym triumfem i katalizatorem potężnych zmian w życiu głównego aktora? Przekonamy się 22 listopada 2024 roku, kiedy wyczekiwany przez wielu kinomanów obraz trafi na wielki ekran.