Prawie wszyscy główni bohaterowie twoich powieści, od Dawida ze „Zrób mi jakąś krzywdę”, przez Jacka ze „Ślepnąc” aż do Mikołaja ze „Wzgórza psów” borykają się z dorosłością, z wejściem z nią. W jakim stopniu odzwierciedlało to stan ducha, w którym byłeś podczas pisania?

Jakub Żulczyk: Moi bohaterowie próbują dowiedzieć się, czym ta dorosłość właściwie jest. Czy jest to tylko pewien obraz, wytworzony w społeczeństwie – czy dorosłym człowiekiem jest ten, kto ma kredyt, rodzinę, pracę, czy dorosłość jest raczej osiągnięciem pewnej dojrzałości, spokoju, porzuceniem „stanu dziecięcego”. Buntują się przeciwko temu pierwszemu, szukają tego drugiego. To tak jak ja. Całe życie próbowałem znaleźć swój patent na dojrzałość, a nie tylko dostosowywać się do ogólnie akceptowanych norm.

Czy temat dorosłości i dojrzewania jest dla ciebie jako pisarza jakoś szczególnie istotny? Jeśli tak to dlaczego? Czego w nim szukasz?

Widocznie jest istotny, skoro tyle o tym napisałem. W literaturze szukam prawdy, emocji, a przede wszystkim komunikacji z drugim człowiekiem przez opisywanie doświadczeń, które mogą być wspólne dla mnie, i dla kogoś kto czyta. Dojrzewanie też jest takim doświadczeniem. Często trudnym, często fajnym, często bolesnym, często nudnym i zwyczajnym, zawsze prowadzącym do czegoś.

Co myślałeś o dorosłości, kiedy byłeś nastolatkiem, jak to się zmieniło?

Mówiąc szczerze, już nie pamiętam. Chyba po prostu bardzo mnie ciekawiło, co tak naprawdę się wydarzy. Miałem też swoje różne lęki, chyba bałem się, że będę zwyczajnie nieszczęśliwy. Ale tak naprawdę bycie nastolatkiem jest tak absorbujące, że niespecjalnie zastanawiałem się, co będzie dalej.

Czy dziś czujesz się dorosły? Co w twoim przypadku sprawia, że tak jest?

Czuję się odpowiedzialny za swoich bliskich, wiem, że świat nie krąży dookoła mnie i moich emocji, wiem, że wszystko może się zmienić z dnia na dzień, i że warto się na to minimalnie przygotować, chociaż nigdy nie można zrobić tego w pełni. Próbuję żyć, jak chcę. To „życie, jak chcę” nie oznacza jakiejś samowolki, robienia tego, co mi się żywnie podoba, bo tak, tylko coś odwrotnego, życie według własnych wartości, swojego modelu, który uznaję za dobry i moralny.

Czy był w twoim życiu jakiś przełomowy moment, który uważasz za wejście w dorosłość?

Zdecydowanie był to moment w którym odstawiłem używki, poszedłem na terapię i zacząłem patrzeć na świat „przez umytą szybę”. To było prawdziwe wejście w dorosłość. Wydarzyło się to pięć lat temu, pół roku po moich trzydziestych urodzinach. Była to najlepsza decyzja w moim życiu.

Co w dorosłości jest najważniejsze – powaga, samowystarczalność, odpowiedzialność, obowiązki? Coś jeszcze innego?

Powaga nie ma żadnego związku z dorosłością. Powaga to bycie nadętym i smutnym. Ja w ogóle nie jestem poważny, cały czas robię sobie żarty, często bardzo niepoprawne i nie widzę żadnego związku z dojrzałością. Dojrzałość, dorosłość to nie jest chodzenie dookoła innych na palcach ani ciągłe uważanie, czy się nie obrażą. A co jest jeszcze ważne w dojrzałości? Bez wątpienia samodyscyplina. To bardzo ważne, wyrobić w sobie pewien rytm dnia, rytm życia.

Czy umiesz doceniać codzienność? Co jest dla ciebie w niej najważniejsze?

Codzienność to wszystko, co mamy. Nic innego nie ma. Przeszłość i przyszłość są tylko w naszych głowach, codzienność, teraźniejszość to jedyna namacalna rzeczywistość. Najważniejsze jest chyba to, aby zwracać na nią uwagę.  I co jest w niej najważniejsze, co się staram osiągnąć, chociaż jest to bardzo trudne – wspomniana dyscyplina i zwyczajna obecność. Zwracanie uwagi na ludzi, ich sprawy i swoje emocje.

Dorosłość często budzi złe skojarzenia – obowiązki, nuda, kredyt. Jak można tego uniknąć, a jednak być dojrzałym?

Wygłupiać się i podróżować. I jedno i drugie robić w miarę możliwości jak najczęściej. Wygłupianie się i podróże pozwalają uniknąć nie tylko nudy, ale całej masy i innych złych rzeczy.

Czy jest coś, co nie wypada dorosłym? Co takiego?

Moim zdaniem dorosłym nie wypada plotkować, kłamać i nie dbać o siebie i innych. Nie wypada też pożyczać pieniędzy, o ile nie jesteśmy w sytuacji, że naprawdę nie ma już innej możliwości.

Co uważasz za sukces? Pieniądze, sława, niezależność? Czy jesteś człowiekiem sukcesu?

Moim największym sukcesem w życiu jest to, że mogę pracować gdzie chcę, robić co chcę oraz utrzymywać się z tego, co lubię i umiem robić. Jest to wielki sukces i wielki fart. Ani pieniądze, ani sława same w sobie nie są żadnym sukcesem, i wie to każdy, kto raz w życiu był chociaż trochę sławny, albo zarobił choć trochę pieniędzy.