Olivia Wilde ma za sobą burzliwy rok. Amerykańska aktorka trafiła na nagłówki za sprawą skandali wokół filmu „Nie martw się, kochanie”. Internauci podejrzewali, że twórczyni uwikłana jest w konflikty z dużą częścią obsady. Zarzucano jej faworyzowanie Harry'ego Stylesa, co miało objawiać się również w wysokości aktorskich gaż. Choć stanowczo zaprzeczyła, jakoby Florence Pugh została dotknięta luką płacową, to zdecydowanie trudniej było wybrnąć jej z publicznej wymiany zdań z Shią LaBeoufem. Reżyserka twierdziła, że podjęła decyzję o zwolnieniu gwiazdora stosującego kontrowersyjne techniki aktorstwa metodycznego. W odpowiedzi 36-latek opublikował nagrania, na których Wilde próbuje usilnie namówić go do powrotu na plan. „Myślę, że może być to pobudka dla panny Flo i chcę zapytać, czy jesteś otwarty na to, aby spróbować raz jeszcze ze mną, z nami” – prosiła do kamery. Czujne spojrzenia były również wymierzone w ówczesnego partnera Amerykanki. Po oficjalnej premierze produkcji Harry Styles został oskarżony o… oplucie Chrisa Pine'a. Słynny incydent z festiwalu filmowego w Wenecji stał się nawet obiektem żartów na oscarowej gali. Napięta atmosfera nie wpłynęła dobrze na relację muzyka i aktorki. W listopadzie wyszło na jaw, że para „zrobiła sobie przerwę”. Mimo związkowych problemów i niezbyt przychylnych opinii krytyków Olivia Wilde nie traci dobrego humoru. Dowodem jest jej najnowszy post na Instagramie.

Olivia Wilde pokazała tatuaż na pośladku i podziękowała za urodzinowe życzenia. Gwiazda skończyła niedawno 39 lat

Olivia Wilde 10 marca obchodziła 39. urodziny. Po niemal dwóch tygodniach postanowiła świętować rocznicę także w mediach społecznościowych. Na profilu aktorki pojawił się post, w którym zapewnia, że mimo upływu lat czuje się doskonale i dziękuje fanom za życzenia. Najwięcej emocji wzbudziło jednak załączone zdjęcie. Przed aparatem stanęła w kostiumie kąpielowym i zaprezentowała tatuaż w kształcie smoka. Mityczne stworzenie wytatuowała sobie na pośladku.

Tatuaż reżyserki nie powinien być zaskoczeniem dla jej najwierniejszych fanów. Olivia opowiedziała o pochopnej decyzji już w 2017 roku podczas wywiadu z Craigiem Fergusonem. „Założyłam klub złych tatuaży, jeśli chcesz, możesz do niego należeć” – zaproponowała gospodarzowi programu. „Mam tatuaż smoka. Zrobiłam go, gdy miałam 13 lat. Byłam w Nowym Jorku i sądziłam, że to świetny pomysł. Smoki były wtedy znaczącym symbolem, dziś są ohydne [...] Jest na dolnej części pleców... Ale nie chodzi o tramp stamp [określenie tatuażu umiejscowionego nad pośladkami – przyp. red.] Jest po prawej stronie, na samym pośladku, więc jest prawdopodobnie o wiele bardziej szykowny” – śmiała się gwiazda.

Gwiazda zapowiedziała też, że nie zamierza rezygnować z dalszego ozdabiania skóry tuszem i już planuje kolejne tatuaże. Pomysłem na nowy rysunek pochwaliła się na Instagramie. W zeszłym tygodniu udostępniła czarno-białe selfie z Jennifer Coolidge i zażartowała, że chętnie wytatuowałaby je sobie na... klatce piersiowej.