Nic tak nie koi jak szum morza i widok zachodzącego słońca. Nigdzie lody nie smakują tak jak na słonecznej plaży, roztapiając się w promieniach słońca. Zawsze będziemy wspominać długie spacery po rozgrzanym piasku i szukanie bursztynów mieniących się nad brzegiem. Bałtyk to całe morze wspomnień, nie tylko przyroda. Tym bardziej tak mocno chcemy pomóc w jego ochronie. W ramach obchodzenia Światowego Dnia Wody, w 1997 r. Komisja Helsińska ustanowiła dzień 22 marca Światowym Dniem Ochrony Bałtyku a my WWF poprosiliśmy o wyjaśnienie tego, co dzieje się z naszym ukochanym morzem...

Bałtyk tonie w sieciach

Aż 1/3 wszystkich odpadów plastikowych trafia do środowiska naturalnego - znaczna część do mórz i oceanów. Bałtyk, jako morze dość płytkie, o średniej głębokość wynoszącej ok. 50 metrów (dla porównania średnia głębokość Morza Śródziemnego to około 1500 metrów) i prawie całkowicie zamknięte, jest szczególnie narażone na zaleganie odpadów. Ogromnym problemem są zagubione lub w inny sposób utracone narzędzia połowowe, tzw. „sieci widmo”.
Szacuje się, że w wyniku sztormów, kolizji, lub zerwania o zalegające pod wodą wraki (lub inne zaczepy), bałtyccy rybacy gubią od 5 000 do 10 000 sztuk sieci rocznie. W polskiej części Bałtyku, takich sieci może zalegać nawet kilkaset ton.
Zagubione sieci nadal robią to, do czego zostały zaprojektowane - łowią. Ich zdolność połowowa utrzymuje się na poziomie 20% przez pierwsze trzy miesiące od zagubienia, spadając do 6% w kolejnych miesiącach. Przy ustanawianych rokrocznie limitach połowowych na najwyższym możliwym poziomie, te dodatkowe 6% przyłowu może znacznie zaburzać równowagę stad ryb. Sieci widma stanowią również niewidoczną, śmiertelną pułapkę dla ssaków morskich oraz ptaków, które nurkują w celu zdobywania pożywienia i zaplątują się w sieci.

Bałtyk dusi się

Coraz więcej jest powierzchni w Bałtyku  pozbawionych tlenu – a zatem i życia. Te obszary to martwe strefy. Ich powierzchnia w ciągu ostatnich 120 lat wzrosła DZIESIĘCIOKROTNIE! Obecnie aż 18% bałtyku to “martwe strefy”. Powstają, kiedy w morzu znajduje się zbyt wiele składników odżywczych, zwłaszcza azotu i fosforu. Prowadzi to do przeżyźnienia morza (eutrofizacji), które staje się idealnymi warunkami do zakwitów glonów i sinic. Obumierające glony opadają na dno zbiornika, rozkładają się i zużywają tlen zgromadzony w przydennych warstwach wody. Gdy go brakuje, wzrasta ilość bakterii beztlenowych, które kontynuują rozkład, a jednocześnie produkują szkodliwy dla organizmów morskich, siarkowodór. W ten sposób powstają obszary o obniżonej ilości tlenu lub całkowite pustynie tlenowe, w których zamiera wszelkie życie. 

Niedotlenienie wód przydennych ma zgubny wpływ na różnorodność biologiczną mórz. Ograniczenie ilości tlenu dostępnego w wodzie powoduje zmniejszenie liczby, a następnie zaniku gatunków występujących na danym obszarze. Przewiduje się, że w związku ze zmianą klimatu temperatura Bałtyku będzie cieplejsza, zmniejszy się jego zasolenie oraz zasięg lodu morskiego i jeszcze bardziej zwiększy się zasięg martwych stref.

Dramat pod powierzchnią wody

Niegdyś Bałtyk był tętniącym życiem miejscem, teraz traci swoich mieszkańców. Ponad 90 proc. zasobów ryb na świecie jest przeławianych, bądź poławianych na najwyższym możliwym poziomie. Jak tak dalej będzie, to dorsz i inne gatunki ryb całkowicie znikną. 

Jeszcze 100 lat temu mieliśmy w Bałtyku ok. 100 tysięcy fok szarych, W XX wieku straciliśmy ok. 70% populacji tego gatunku. Na przestrzeni lat foki były uważane za szkodniki i intensywnie tępione. Naszych jedynych bałtyckich waleni – morświnów pływa w morzu tylko ok. 500 sztuk. Największym zagrożeniem dla morświnów są tzw. stawne sieci skrzelowe, wykorzystywane do połowu ryb. Są wykonane z silnych, ale bardzo cienkich przędzy, które nie odbijają wysyłanych przez morświny dźwięków. Morświny nie są w stanie zauważyć sieci, wpadają w nie, zaplątują się i duszą.

Trwa Godzina dla Bałtyku – los tego morza jest w naszych rękach. 

Podpisz petycję na stronie godzinadlaziemi.pl