Żyjemy w czasach, w których każde zdjęcie ukazujące się w gazecie (czy nawet na Instagramie!) zostało poddane obróbce w Photoshopie. To sprawia, że porównujemy się do nierealnych ciał, i wywołujemy u siebie kompleksy. A przecież brak fałdek na brzuchu w siedzącej pozie czy nogi pozbawione znamion, "pajączków", rozstępów lub cellulitu to w naturze rzadko spotykany widok. Na szczęście w siłę rośnie żeński ruch "body positive". W internecie pod tym tagiem znajduje się coraz więcej zdjęć kobiet pokazujących swoje ciało takim, jakie jest. 

Należy do nich modelka i aktywistka Khrystyana, która pokazała na Instagramie swoje fałdki na brzuchu, z kolorowym napisem "they see me Rollin'they lovin(Widzą, że wymiatam, kochają mnie). Hasło nawiązanie do piosenki "Chamillionaire" z 2005 roku, w której oryginalnie słówko "lovin" jest zastępione przez "hatin". Ale w "wałeczkach" nie ma nic, co można znienawidzić! Jaka jest historia nowej ambasadorki ruchu body positive? Niegdyś też była szczupłą modelką, która stale kontrolowała swoją dietę, by spełniać wymogi agencji modelek. Miała dość tego, że jej życie jest skupione wokół restrykcyjnego menu oraz ciągłych ćwiczeń. 

"Kiedyś nie byłam szczęśliwa, a zdesperowana i zagubiona, szukałam własnej tożsamości. W efekcie przytyłam, zaczęłam jeszcze bardziej nienawidzić siebie i wszystkich wokół. To było wyczerpujące, ale zmęczenie okazało się też wyzwalające. Zaczęłam patrzeć na nową siebie, a nie tylko wspomnienia z przeszłości. Przestałam siebie osądzać. Bo po co? Dlaczego miałabym dalej siebie niszczyć? Dla kariery? Żeby rodzice byli ze mnie dumni? Dla szczęścia w miłości? Sławy? Dlaczego w ogóle to robiłam? Dlaczego dalej miałabym to robić? Chciałabym, żeby wszystkie kobiety uwierzyły w siebie i to, że w pierwszej kolejności zasługują na swoją miłość" - mówi Khrystyana. 

Zgodzicie się z nią? W końcu to niedoskonałości sprawiają, że jesteśmy wyjątkowe!

Modelka pokazuje swoje fałdki na brzuchu i uczy kobiety samoakceptacji - ZDJĘCIA >>