Czesław Mozil, fot. Agata Pospieszyńska

ELLE Z domu wynosi się poczucie równowagi, prawda?

CZ. M. Miałem cudowny dom. Głową domu była matka. Ojciec nigdy nie mówił „kocham cię”. Kiedy jednak mi się zepsuł motorower, choćby było minus 15, od razu szedł naprawić.

ELLE Ty umiesz powiedzieć ,,kocham cię”?

CZ. M. Uczę się. Zależy mi na tym, żeby te słowa znaczyły, nie sztuka powiedzieć je ot tak.

ELLE A przytulania i głaskania Ci nie brakowało?

CZ. M. Może tak, ale właśnie tego się szuka u kobiety.

ELLE Czujesz się atrakcyjny dla kobiet?

CZ. M. Nie myślę o tym. To tak, jakbym wszedł na scenę i oczekiwał oklasków. To koniec wszystkiego, nie wolno mieć takich oczekiwań. Trzeba walczyć, za każdym razem próbować pokazać się z jak najlepszej strony.

ELLE Zanim stałeś się znanym Czesławem, ludzie Cię lubili?

CZ. M. Tak. Zawsze miałem powodzenie. Byłem outsiderem, który sobie dobrze dawał radę wśród ludzi. Jestem kameleonem, potrafię z każdym się dogadać na jego falach. Niebezpieczeństwo tego jest takie, że łatwo zapomnieć o sobie. Moja matka jest taka sama. Jak rozmawia z kimś starszym przez telefon i akurat ucieka jej autobus, nie przerwie rozmowy. Zostanie na przystanku. To wszystko mówi, prawda?

ELLE A potrafisz krzywdzić?

CZ. M. Kiedy mnie ktoś próbuje skrzywdzić, ja skrzywdzę dwa razy mocniej. Nieraz dostałem po głowie i dałem po głowie. Tego się nauczyłem już na podwórku: jeśli ktoś mnie popchnie, to żeby uniknąć bójki, muszę go popchnąć dwa razy mocniej. To kwestia odwagi, a przecież im jesteśmy starsi, tym mniej jest jej w nas. Za bardzo się zastanawiamy, analizujemy. A trzeba mieć w sobie też diabła. Pierwiastek skurwysyna.

ELLE Przejmujesz się, kiedy ktoś wytyka Ci, że mówisz po polsku z błędami?

CZ. M. Są ludzie, którzy myślą, że ponieważ nie potrafię się wysłowić, to jestem debilem. Takimi ludźmi to ja rządzę, napisz to. Bo oni naprawdę nic nie rozumieją. Patrzą na innych w jakiejś oślepiającej zawiści, czepiają się słówek, bo facet siedzi w telewizji. Bo może mu się udało?

ELLE Mnie się wydaje, że w telewizji jesteś z innej bajki. Jak Ty się tam odnajdujesz?

CZ. M. Ja to uwielbiam! Jestem tam totalnie sobą. Teraz gram też w reklamie, trzy lata o tym marzyłem. Naprawdę kocham kamerę. Robię tylko to, pod czym mogę się podpisać stuprocentowo. W „X Factorze” nie kłamię, jestem totalnie autentyczny. Mogę tam powiedzieć, że czegoś nie wiem, nie mam zdania. Ja to sobie wywalczyłem! Teraz dostaję propozycje wystąpienia na okładce kolorowego magazynu ze swoją dziewczyną. Powiedziałem jej: „Poczekajmy na dzieci, wtedy wystąpimy wszyscy i będziemy mogli się kompletnie skompromitować”.

ELLE Jak się poznaliście?

CZ. M. Ania grała w moim teledysku, do wiersza Miłosza. Poznaliśmy się na planie.

ELLE Uśmiechasz się.

CZ. M. To jest najprawdziwsza, najszczersza kobieta. Bardzo silna. Powiem tylko tyle: to aż niebezpieczne, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. I to, że możemy rozmawiać. Przed Anią nie było rozmowy. Zmieniłem życie radykalnie. Nie tylko dla niej, ale też dla siebie. I już nie chcę o tym gadać, dobrze?

ELLE Ludzie Cię odbierają przez Twoją muzykę jako wesołka. A ja czuję w tym smutek.

CZ. M. To jest totalna melancholia! Zdarza mi się, że po koncercie ktoś mi mówi: to był najsmutniejszy koncert w moim życiu. Dystans między płaczem i śmiechem jest bardzo krótki. I nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Smutek też jest potrzebny.

ELLE Do czego?

CZ. M. Nie wiem. Jednak dobrze jest czasem pogrzebać w sobie. Dobrze jest się pokłócić, wziąć za włosy, ścierać się. Najgorsza jest letniość. Dlatego boję się swojej przyszłości, bo cały czas szukam wrażeń.

ELLE Twoja przygoda z knajpą skończyła się prawie bankructwem. Nie boisz się znów zaczynać?

CZ. M. To jest zupełnie inna sytuacja. Wtedy zasuwałem ponad siły, kilkanaście godzin na dobę. Musiałem wszystko zrobić sam. Teraz mi się wydaje, że już jestem na tyle mądry, żeby zatrudnić mądrzejszego od siebie. I umieć to zaakceptować.

ELLE Czym są dla Ciebie pieniądze?

CZ. M. Abstrakcją. Mam długi, spłacam kredyt, samochód wziąłem w leasingu. Piszą, że zarabiam dwa i pół miliona. A ja za koncert dostaję mniej niż tysiaka. Mam przecież ekipę, cały zespół. Reklama? Super, spłaca kredyt. Jakoś to wszystko się udaje. Jestem dumny, bo zaledwie 13 miesięcy temu rozmawiałem z przyjaciółką projektantką o pomyśle na ubranka dla dzieci. Teraz dostajemy e-maile z całego świata o tym, jakie to świetne.

ELLE Nie wierzę, że sam szyjesz ubranka dla dzieci.

CZ. M. Jestem pomysłodawcą marki CzesioCiuch, a Dorota Zielińska ubrała moją wizję w formę. Czasem jeździmy razem do Łodzi i macam każdą tkaninę, zanim kupimy. Kilka dni temu mieliśmy sesję z dzieciakami z Zabrza.

ELLE Chorymi na zespół Downa.

CZ. M. Dla mnie one nie są chore, tylko trochę inne. Nie są nieszczęśliwe, to my myślimy, że są. Mają swój wspaniały świat. Z dziećmi też kiedyś pracowałem, prowadziłem warsztaty muzyczne. Wiesz, że trzymiesięczne dziecko reaguje inaczej na piosenkę, którą już słyszało?

ELLE ,,X Factor”, reklama, film reklamujący TVN, piosenka do filmu ,,Baczyński”. Włoska knajpa i ubranka dla dzieci. Nie za dużo Cię?

CZ. M. Za dużo. Dlatego to jest ostatni wywiad, jakiego udzielam na długi czas. Chciałbym jesienią wydać płytę, wtedy wrócę.

Rozmawia: Anna Luboń

Zdjęcia: Agata Pospieszyńska/AFPhoto

Stylizacja: Zuzanna Kuczyńska

Makijaż/włosy: Katarzyna Stefania Zalewska/Zień Beaute

Produkcja: Magla Gołdanowska

Asystent produkcji: Kaśka Dubińska

Podziękowania dla Caffee Galeria Sztuki, Warszawa, ul. Ząbkowska 13