W ostatnich latach w branży mody zaszło wiele zmian. Projektanci wpuszczają na swoje wybiegi modelki plus size, a w kampaniach znanych marek pojawiają się kobiety z krągłościami, bez retuszu. Zaczynamy zwracać się ku temu, co jest naturalne, przestajemy dążyć do ideału wykreowanego w Photoshopie. Nawet w social mediach chętnie wspieramy ruch body positive, który zachęca wszystkie kobiety do zaakaceptowania swojego ciała. Takim, jakie jest - bo życie nie powinno polegać na ciągłym odmawianiu sobie przyjemności.

Niestety, niektóre domy mody nadal trzymają się rygorystycznych zasad, według których modelka chodząca po wybiegu powinna mieć znaczną niedowagę. Na castingu do pokazu Louis Vuitton wyproszono duńską modelkę Ulrikke Høyer za to, że była "za gruba". Dziewczyna twierdzi, że powiedziano jej, że ma "wzdęty brzuch i nalaną twarz". Kazano jej nic nie jeść przez następne 24 godziny i pić tylko wodę mineralną. Warto wspomnieć, że modelka ma 20 lat oraz nosi rozmiar 34. Jak można zauważyć na jej Instagramie, ma drobną budowę ciała i jest niezwykle szczupła. Jednak dla LV taka sylwetka nadal wygląda "grubo" i "zbyt zdrowo". Kiedy zmieni się to krzywdzące podejście do kobiecego ciała?

Warto przypomnieć, że jakiś czas temu Francja wypiedziała wojnę anoreksji. Według nowych przepisów modelki biorące udział w castingach nie mogą mieć niedowagi. Dziewczyny chcące iść w pokazie muszą przedstawić swoje BMI (stosunek wagi do wzrostu). Za złamanie tych norm agencjom modelek grozi bardzo wysoka kara. Niedługo wszystkie francuskie magazyny o modzie będą nosić oznaczenie o retuszowanych sesjach. Dzięki temu dowiemy się, ile prawdy kryje się za idealnym zdjęciem z żurnala. 

Louis Vuitton uznał modelkę z rozmiarem 34 za "zbyt grubą" - ZDJĘCIA >>