Ostatni wywiad Lily-Rose Depp dla amerykańskiej edycji ELLE wywołał sporo emocji, a cały show-biznes zaczął dyskutować na temat "nepo baby", czyli jak nepotyzm ułatwia karierę w branży. Kolejną gwiazdą, która skomentowała tę sprawę jest Lily Collins. 

Lily Collins zabiera głos w dyskusji o nepotyzmie. Czy znany ojciec pomógł jej w karierze?

Od lat widzimy jak córki (i synowie) znanych osób robią karierę w filmie czy modelingu. Przykłady można wymieniać godzinami, a internautom chyba przelała się czara goryczy - stąd rozmowa w kontekście "nepo baby". Kilka miesięcy temu Gwyneth Paltrow stwierdziła, że dzieci sławnych rodziców "muszą pracować dwa razy ciężej". Natomiast Jennifer Aniston przyznała w programie "Actors on Actors", że dziś "możesz wybić się na TikToku, YouTube, Instagramie. To obniża rangę zawodu aktora". Burzę wywołały też słowa wspomnianej Lily-Rose Depp: 

"Internauci bardzo przejmują się tego rodzaju rzeczami. Ludzie mają z góry przyjęte wyobrażenie o tobie, o tym, jak zdobyłeś swoją pozycję. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nic nie zapewni ci angażu za wyjątkiem bycia odpowiednią osobą do tej konkretnej roli. Sieć zwraca uwagę na to, kim jest twoja rodzina, a ludzie odpowiedzialni za casting nie patrzą na to. Może otwiera to pewne drzwi, ale nie sprawia, że przekraczasz próg. Przed tobą jest dużo pracy” – powiedziała 23-letnia aktorka na łamach ELLE US. "Dziwi mnie sprowadzenie kogoś do myśli, że jest w danym miejscu tylko ze względu na sprawy pokoleniowe. To nie ma sensu. Jeśli czyjaś mama lub tata jest lekarzem, a potem dziecko zostaje lekarzem, nie będziesz mówić: »Cóż, jesteś lekarzem tylko dlatego, że twój rodzic nim jest«. Tak nie jest, ta osoba musiała iść na studia medyczne i dużo się uczyć

Ten cytat nie spodobał się wielu osobom, a modelka Vittoria Ceretti (na instagramie śledzi ją ponad 1,3 mln użytkowników) napisała na swoim stories: "Rozumiem to całe 'dostałam się i pracuję ciężko', ale chciałabym zobaczyć jak dajesz sobie radę, przez pierwsze lata mojej kariery...  Nie chodzi tylko o o odrzucenie, bo wiem, że też tego doświadczyłaś i możesz mi opowiedzieć smutną historię z tym związaną (nawet jeśli na koniec pojechałaś do taty, żeby wypłakać się na jego sofie w willi w Malibu). Ale co z tym, że nie możesz zapłacić za bilet lotniczy do domu, żeby spotkać się z rodziną? (...) Nie masz pojęcia, ile trzeba walczyć o szacunek ludzi. To trwa latami. Ty miałaś to za darmo, od pierwszego dnia".

Teraz głos zabrała inna aktorka, a mianowicie Lily Collins. 33-letnia gwiazda serialu "Emily w Paryżu" i córka Phila Collinsa w rozmowie z Vogue France powiedziała wprost: 

"Nie ma mowy, żeby ludzie pomyśleli, że miałam 'darmowe wejście' dzięki nazwisku. Jestem dumna z mojego taty, ale chciałam być sobą, a nie jego córką. Dlatego w tym celu czekałam na przebicie się. Dzięki nieudanym castingom nauczyłam się, że trzeba bardziej koncentrować się na swojej pracy i udało mi się uczynić aktorstwo moją pracą. Jednak nie spoczywam na laurach - środowisko jest bardzo konkurencyjne".

Collins odniosła się też do faktu, że mogłaby spróbowac swoich sił w muzyce. "Uwielbiam śpiewać, ale chciałam pójśc własną drogą, z dala od ojcowskiego geniuszu, wolałam zostać aktorką. Zagrałam w kilku musicalach, ponieważ to jedyna sytuacje, kiedy pozwalam sobie śpiewać. Szczerze, za bardzo bałabym się porównań!"

Czy ta wypowiedź zakończy już temat o "nepo baby"? Czy wręcz odwrotnie?

Phil Collins i Lily Collins, 2012 rok