Liliane Bettencourt, najbogatsza kobieta świata, spadkobierczyni imperium L’Oréal, zostawiła po sobie fortunę liczącą 40 miliardów dolarów. Była bardzo hojna. Jej przyjaciel, fotograf François-Marie Banier, dostał od niej prezenty warte miliard dolarów. Czemu aż tyle? Złośliwcy odpowiadali: „Bo jest tego wart”, parafrazując słynne hasło L’Oréal. Ale ona odpowiadała inaczej: „Bo o to prosił”. Wszystko zaczęło się na początku XX wieku. Farbowanie włosów to wówczas wyczyn. Środki, którymi można to robić, są toksyczne i podrażniają skórę. Młody, ambitny chemik Eugène Schueller, chce to zmienić. Pracuje dzień i noc. Miesza składniki, eksperymentuje, farbuje sobie włosy. „Mieszkałem sam, spałem na łóżku polowym w laboratorium. Nie wiem, jak to przetrwałem” – wspominał później. Przełomowa mikstura L’Aureale, pozwalająca bezpiecznie farbować włosy,  powstaje  w 1907 roku. Dwa lata później Eugène zakłada firmę i żeni się z nauczycielką gry na fortepianie, znaną jako Betsy. Zaraz później nadchodzą szalone lata 20., era tańca, jazzu, mody. Dzięki Coco Chanel kobiety zaczynają nosić krótkie włosy. To dobra wiadomość dla Schuellera – krótkie łatwiej się farbuje. Firma rozkwita.

CÓRECZKA TATUSIA

W 1922 roku na świat przychodzi jedyna córka Shuellerów, Liliane. Dorasta otoczona kokonem przywilejów. Służba, tutorzy, VIP-y, jazda rolls-royce’ami – to jej codzienność. Matka dziewczynki umiera, kiedy ta ma pięć lat. „Zawsze byłam córeczką tatusia”. Ten wysyła ją na pensję do dominikanek w Lyonie. Zostanie tam 10 lat. Ojca widuje tylko w wakacje w Bretanii, swoim raju, gdzie pływa, uczy się nawigować jacht. Ojciec ją jednak uczy, że praca to najważniejsza rzecz w życiu. I jako 15-latkę zatrudnia w swojej firmie. Liliane miesza kremy i nakleja etykiety na butelki szamponu. Gdy jako 25-latka zapada na zdrowiu, leczy się zgodnie ze stanem posiadania – w szwajcarskim kurorcie Leysin. W szykownym hotelu nawet balustrady mają niezwykłe, kosztowne ornamenty. Obserwuje ją przystojny, o trzy lata starszy dżentelmen. „Inteligentny, umie cieszyć się życiem”. To André Bettencourt, potomek katolickiej, francuskiej burżuazji, który stoi u progu politycznej kariery. A zarazem znajomy ojca Liliane, który wiele mu zawdzięcza. W czasie wojny obaj kolaborują z hitlerowcami. To właśnie André pomaga potem Schuellerowi wybronić się przed oskarżeniami o nazistowskie sympatie. I dlatego dostaje rękę jego córki.
„Małżeństwo mnie przerażało. Nie cierpię małżeńskich konwenansów, które ustawiają cię w jakiejś roli” – mówi Liliane. Ale w 1950 roku staje na ślubnym kobiercu. André wszyst- ko zawdzięcza żonie. Za jej pieniądze kupuje styl życia i poparcie polityków. Oni sami nie do końca do siebie pasują. André jest zachowawczy, w Liliane tkwi nuta szaleństwa. On kocha politykę, ją to nudzi. Dzielnie jednak mu towarzyszy, kiedy ten robi polityczną karierę. „Ma tyle wdzięku i urody co Jackie Kennedy” – zachwycają się nią. Choć nie jest to związek kipiący namiętnością, imperium potrzebuje dziedzica. Ich jedyna córka, Françoise, przychodzi na świat w 1953 roku. Stosunki pani Bettencourt i jej dziecka od początku są chłodne. „Z matką byłam jak małż przyczepiony do skały” – wspomina Françoise. „Zimna” – odpłaca matka. „Powolna. Zawsze o krok za mną”. Do końca życia Liliane będą skonfliktowane.

W ZŁOTEJ KLATCE


Na tronie imperium L’Oréal Liliane zasiada w 1957 roku, gdy umiera jej ojciec. „Zawsze gdy mamy podejmować ryzykowne decyzje, jest z nami” – chwali ją zarząd. I sama je podejmuje – jak w 1974 roku, gdy decyduje, że część udziałów w L’Oréal przejmie Nestlé. Albo kiedy powiększa portfolio o luksusową markę Lancôme. I świetnie odnajduje się w bogactwie. „Nie była arogancka” – wspominają znajomi. „Ale miała w sobie imperialną nutę, jakby mówiła: wiem, że jestem królową”. Uwielbia bale, wystawne kolacje, biżuterię i wielką modę: Chanel, Ungaro, Lanvin. Jej posiadłość w Neuilly-sur-Seine jest wypełniona antykami i obrazami Moneta, Matisse’a, Picassa i Mondriana. Na proszonych kolacjach przechadza się towarzyska śmietanka. Służba państwa Bettencourt to około 20 osób – kucharzy, sekretarek, pokojówek, pielęgniarek... A zbiór biżuterii przypomina skarby Sezamu. Jak każdy szanujący się bogacz nie zapomina o działalności charytatywnej. Jej fundacja finansuje badania medyczne i nauko- we, prowadzi działalność społeczną i kulturalną. „Przyjaźń, apetyt na życie, wiedza, zdrowie to rzeczy najcenniejsze. To, czego nie da się zmierzyć, liczy się najbardziej” – mówi. Skandal domu Bettencourtów wybucha, kiedy madame poznaje tego, który lubi się przyjaźnić z bogatymi i sławnymi. Fotograf François-Marie Banier wśród przyjaciół od serca jednym tchem wymienia: Salvadora Dalí, François Mitterranda, Isabelle Adjani. Szczególnie zaś czuje sympatię do zamożnych wdów. Wpadają na siebie w 1987 roku, kiedy on robi jej zdjęcia do pisma „Egoïste”. Błyskotliwy, zabawny, uwodzicielski. Liliane jest w depresji, znudzona dusznym, burżuazyjnym życiem. Jest po sześćdziesiątce, ciężko znosi utratę urody, nie może się dogadać z mężem ani córką. Czuje się uwięziona w złotej klatce. Banier ma ją od tego wyzwolić. „Przywrócił mnie do życia” – przyznaje Liliane. Chodzą na wycieczki, do restauracji i galerii. „Platoniczny romans” – mówią przyjaciele. Banier decyduje, jak starsza pani ma się ubierać, z kim spotykać. A w jej domu czuje się tak swobodnie, że nie waha się sikać na grządki w jej ogrodzie.

NIE ODMAWIA SIĘ STARSZEJ PANI

Pewnego dnia Liliane stwierdza: „François-Marie, potrzebujesz więcej przestrzeni. Lubisz ładne rzeczy, ja też. Mam środki, by zaspokoić twoje gusta”. I zaczyna dawać prezenty. „Więcej przestrzeni” oznacza kamienicę w centrum Paryża. „Ładne rzeczy” to obrazy Picassa czy Matisse’a. Zresztą po co wydzielać po obrazie– przepisuje na niego wartą 100 mi- lionów dolarów kolekcję sztuki. Ofiarowuje mu wyspę na Seszelach. Françoise mówi dość, kiedy słyszy, że jej matka chce adoptować Baniera. „Jakby wstąpiła do sekty” – mówi o seniorce. „Guru, który odciął ją od rodziny” – określa Baniera. W 2007 roku wytacza mu proces. Zaczyna się trwający niemal dekadę dramat znany jako „afera Bettencourtów”. Pani Bettencourt nie zaprzecza, że hojnie obdarowywała Baniera. Ale że chciała go adoptować, to nieprawda. Tej wyspy na Seszelach nie pamięta. On wyznaje, że jej nie chciał, bo pełno tam komarów i rekinów. Ale wszystkie prezenty przyjmował, bo nie miał serca odmówić starszej pani. Wychodzą na jaw też inne skandale. Liliane zostaje oskarżona o to, że potajemnie sponsoruje polityków, m.in. Nicolasa Sarkozy’ego. W końcu śledztwo zostaje umorzone. Liliane ma dość i Baniera, i własnej córki. „Jestem zmęczona trudnymi, skomplikowanymi związkami”. Podobno z córką ostatecznie dochodzi do porozumienia. Banier też z całej sprawy wychodzi bez szwanku. Nie idzie do więzienia, nie musi płacić odszkodowania. A pani Bettencourt umiera 21 września 2017 roku w swojej paryskiej posiadłości. Pozostawia po sobie nie tylko fortunę, lecz także wiele zagadek.


Tekst: Patrycja Pustkowiak