W czwartek (15 września) Lili opublikowała w sieci poruszające wyznanie. Dając wyraz frustracji spowodowanej tym, co postrzega jako wszechobecną gloryfikację skrajnej szczupłości, gwiazda podzieliła się z fanami swoimi przeżyciami dotyczącymi krzywdzących wyobrażeń na temat własnego ciała oraz zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych (OCD). 

„Chciałabym, żeby w mediach głównego nurtu było więcej kobiet średnich rozmiarów. Moje cielesne zaburzenia dysmorficzne oszalały, ponieważ czuję, że moje ramiona powinny być o połowę mniejsze niż obecnie?” napisała, kontynuując: „Wyidealizowaliśmy sylwetkę z chudymi ramiona, która dla większości z nas była możliwa do osiągnięcia tylko w latach nastoletnich”.

Post 27-latki poniósł się szerokim echem. Zdobył 92 tysiące polubieni i około 6300 udostępnień. 

To nie pierwszy raz kiedy gwiazda „Ślicznotek” i „Riverdale” głośno mówi o swoich problemach. W 2018 roku Reinhart ostro skrytykowała tych, którzy twierdzą, że jest zbyt chuda, by czuć się niepewnie.

„Jestem naprawdę przygnębiona faktem, że tak wiele osób mówi: „jesteś chuda, więc przestań się obejmować [sic!] swoim ciałem”. Tak jakby moje zaburzenia cielesne były nieistotne ze względu na to, jak wyglądam w oczach niektórych ludzi. Albo nie jestem wystarczająco krągła, albo nie na tyle chuda, żeby czuć się niepewnie.” – napisała wówczas na Twitterze, dosadnie dodając: Choroba psychiczna pogłębia się, gdy ludzie mówią, że nie masz prawa czuć się tak, jak się czujesz. To właśnie z tym się mierzymy. Nie prowokuj w nas tego zachowania. To jest destrukcyjne. Bardziej destrukcyjne, niż zdrowa osoba może zdawać sobie z tego sprawę. Możesz nie rozumieć czyjegoś problemu, czyjejś niepewności, ale uszanuj je.”. 

Wiele lat później aktorka ujawniła, że podczas kręcenia rozbieranych scen w hitowym „Riverdale” onieśmielały ją sylwetki kolegów z obsady. „Czułam się bardzo niepewnie ze względu na oczekiwania, jakie ludzie mają wobec kobiet w telewizji, jak powinny wyglądać” – wyznała w 2020 roku, dorzucając: „Pogodziłam się już jednak z tym, jak wygląda moje ciało i że nie wyglądam jak te dziewczyny, które można zobaczyć spacerujące po wybiegach podczas tygodni mody. Mam większe piersi, cellulit na udach i pośladkach, a mój brzuch jest raczej wystający niż płaski” – dodała. 

„To coś, z czym wciąż walczę na co dzień, a porównywanie mnie z innymi kobietami zwyczajnie nie pomaga.” – tłumaczyła. 

Serialowa Betty wielokrotnie podkreślała, że choć sytuacja nie jest łatwa, to czuje, że jej obowiązkiem jest być silną i pokazywać prawdziwą siebie na rzecz innych kobiet. „Chcę, żeby inne młode kobiety oglądały moje ciało w telewizji i pocieszały się tym, że nie noszę rozmiaru 0. I nie mam idealnej figury klepsydry”. puentuje aktorka. 

Go Lily! Oby takich głosów w przestrzeni publicznej pojawiało się coraz więcej. Powiedzieć, że są potrzebne, to jak nie powiedzieć nic. Aby coś w końcu zmieniło się na lepsze, są one niezbędne.