Kristen Stewart rezygnuje z aktorstwa? 

Zanim słusznie zbesztacie nas na clickbaitowy nagłówek, uspokójmy nastroje. Kristen Stewart faktycznie zadeklarowała, że nie przyjmie kolejnych filmowych ról, ale tylko do czasu, aż zrealizuje niespełnione marzenie. Gwiazda zwierzyła się dziennikarzom Variety z reżyserskich ambicji. Dla kogoś, kto uważnie śledzi poczynania 33-latki, nie jest to zaskoczenie. Już podczas canneńskiego festiwalu w 2018 roku przebąkiwała o ekranizacji pamiętnika bestsellerowej autorki Lidii Yuknavitch, „The Chronology of Water”. Jednym z głównych wątków jest biseksualność pisarki, co jest szczególnie istotne dla Kristen Stewart, od pięciu lat pozostającej w szczęśliwym związku ze scenarzystką Dylan Meyer.

Robert Pattinson i jego wielkie miłości. Zakochał się w dziewczynie z sąsiedztwa, zostawił ją dla kariery w Hollywood >>

Do współpracy zaprosiła Imogen Poots i Ridleya Scotta. Angielska aktorka miała wcielić się w główną bohaterkę, uznany reżyser planował wyprodukować obraz za pośrednictwem swojej firmy Scott Free. Projekt do tej pory nie doczekał się jednak realizacji ze względu na brak funduszy. Gdy frustracja sięgnęła zenitu, Stewart oznajmiła, że na przekór przeciwnościom losu „nakręci ten film, zanim znów zacznie pracować dla kogoś innego”.

„Rzucę ten pieprzony biznes. Nie zagram w żadnym innym filmie, dopóki nie dopnę swego. Tak będzie, mówię ci. Myślę, że może w ten sposób sprawy ruszą naprzód. Nie mogę się doczekać, aż przeczytają to moi agenci” – śmiała się w trakcie wywiadu.

Bez względu na niejasną przyszłość reżyserskiego debiutu fani aktorki nie muszą martwić się na zapas. Już wkrótce na wielkim ekranie zagoszczą aż trzy tytuły z udziałem Kristen – thriller LGBTQ+ „Love Lies Bleeding” od studia A24, postapokaliptyczny romans „Love Me” oraz komedia „Sacramento”. Mimo wielu nowości na horyzoncie media nadal zaprzątają sobie głowę innymi filmami z dorobku Stewart...

Kristen Stewart o queerowym klimacie sagi „Zmierzch”

Kristen Stewart była już księżną Dianą, Joan Jett i jednym z aniołków Charliego. Za „Spencer” zdobyła nominację do Oscara i Złotych Globów. Dla wielu widzów wciąż pozostaje jednak Bellą Swan z sagi „Zmierzch”. Seria przyniosła jej nie tylko światową sławę, ale także całą półkę Złotych Malin. Mimo to gwiazda nie odcina się od przeszłości i nie unika pytań o filmy sprzed lat. W rozmowie z Variety poruszyła temat queerowości spisanej przez Stephenie Meyer historii. Choć wydaje się, że „Zmierzch” jest do cna heteronormatywnym love story, jego wydźwięk zawsze budził wątpliwości. Przeciwnicy zarzucali twórcom feminizację wampiryzmu. Zapomnijcie o demonicznych istotach panicznie bojących się promieni słońca. Edward Cullen w pogodne dni błyszczał niczym diamenty. Do tego stronił od przemocy i ludzkiej krwi.

Dziś Kristen Stewart przyznaje, że na pozór najmocniej osadzony w damsko-męskiej perspektywie tytuł z jej filmografii skrywa queerowe elementy. „Teraz to dostrzegam. Nie wydaje mi się, żeby od początku był taki zamysł, ale sądzę, że sama moja obecność tam sprawiła, że coś było na rzeczy. To taki gejowski film. Mam na myśli, Jezu Chryste, Taylor, Rob i ja, wszystko było ukryte, nie do końca w porządku. Przecież tę książkę napisała mormońska kobieta”.

„To bardzo gotycka, gejowska inklinacja, którą uwielbiam” – mówi aktorka.

Między 2018 a 2020 rokiem „Zmierzch” zaczął przeżywać prawdziwy renesans. Fani, którzy wcześniej spotykali się z niechęcią i wyśmiewaniem, otwarcie celebrują romans niepozornej licealistki z przystojnym wampirem. Wielu badaczy popkultury zauważa, że wzrost zainteresowania widoczny jest zwłaszcza w społeczności LGBTQ+. Widzowie zaczęli patrzeć na fabułę z przymrużeniem oka i doceniać niezamierzony humor. A już niedługo będą mogli zapoznać się z serialową wersją poczytnych książek.